Włoski sposób na znalezienie pracownika

Praca w rolnictwie, w tym i sadownictwie, nigdy nie należała do najłatwiejszych, dlatego też nie cieszy się największą popularnością wśród pracowników. Również jej sezonowność nie jest magnesem przyciągającym rzesze ludzi przed bramy gospodarstw sadowniczych. Pracownik pragnie stabilizacji, pewności pracy i wypłaty (z większym naciskiem na tę ostatnią) oraz dobrej stawki. Sadownictwo daje to w ograniczonym zakresie. Naszą branżę ratują Ukraińcy, którzy pracują za niską stawkę i pasują im przyjazdy do zajęć sezonowych. Na Zachodzie mają już większy problem. Tam rolę Ukraińców pełnią Polacy, Słowacy czy Rumunii, generalnie obywatele państw przyjętych do UE po 2004 roku. Jednak narody Europy Wschodniej się bogacą i nasi rodacy oraz Rumunii już mają wyższe aspiracje niż praca przy zbiorach szparagów czy gruszek. Zachód jest zmuszony poszukiwać ciągle nowych rąk do pracy. Import siły roboczej to poważne wyzwanie dla ich gospodarek, w tym dla produkcji sadowniczej. Nas też to niedługo może czekać. Ukraińskie źródełko może wyschnąć, bo zęby na nie ostrzą sobie już Niemcy i Holendrzy. Ukraińskie rączki napędzają nie tylko nasze zbiory, ale też wszystkie prace fizyczne w naszych gospodarstwach: od sadzenia drzewek, przez budowę dla nich konstrukcji aż po ich zimowe cięcie. Napędzają również nasze sortownie, przetwórnie oraz transport owoców.

Znalezienie pracownika z innego kraju nie jest łatwe. Nie tak prosto się z nimi skontaktować, przekazać im informacje o potencjalnej pracy, jej charakterze czy wynagrodzeniu. Dużą rolę odgrywają tu przewoźnicy, ich kontakty w Polsce oraz na Ukrainie. Ich rola w całym systemie jest dwuznaczna: z jednej strony bez nich ciężko by było Ukraińcom dotrzeć do naszych gospodarstw, z drugiej strony ich usługi są strasznie drogie (pobierają strasznie wysokie opłaty za dostarczenia "zaproszeń" oraz za transport). Podobny problem mają również sadownicy z Włoch. Też nie jest im łatwo znaleźć ludzi w Polsce do pracy u siebie. Mają jednak pewne rozwiązania, które im to ułatwiają. A gdyby tak u nas skorzystać z ich pomysłów? Proponuję Państwu zapoznanie się z tym portalem: https://agrijobs.it/pl/. Jest to fajny pomysł na skrócenie drogi od pracodawcy do potencjalnego pracownika, na łatwiejszy z nim kontakt i znalezienie go. Byłaby to szansa na głębsze sięgnięcie w ukraiński interior, gdzie sieć przewoźników nie jest tak rozbudowana. Poszukiwania byłyby bardziej precyzyjne, bo w ogłoszeniu byłaby wskazana konkretna praca i oferta cenowa za nią, więc zgłaszaliby się tylko chętni a nie "co kierowca dostarczy". Skończyłaby się prawdziwa plaga naszego systemu, czyli przepisywanie pozwoleń na pracę z jednego na drugiego pracodawcę. Pracownik zgłaszałby się do konkretnego pracodawcy, od niego brał zezwolenie oraz do niego jechał do pracy. Rola pośredników w postaci kierowców by zmalała i nasza zależność od nich również.

Biorąc pod uwagę, że w ciągu ostatnich 9 lat koszty godziny pracy w sadzie wzrosły z 6 do 12 złotych, trzeba myśleć o tym jak zapewnić niewyhamowany napływ rąk do pracy, aby te przestały rosnąć szybciej niż dochody sadowników.

Nie przegap najnowszych wiadomości

icon googleObserwuj nas w Google News

Powiązane artykuły

Sadownicy polują

X