Wina sortowni?
Wysłuchałem ostatnio dość przykrej historii i chciałbym się z Państwem podzielić swoimi przemyśleniami na ten temat.
Otóż pewien sadownik opowiedział mi o swoich perturbacjach ze sprzedażą Red Deliciousa do jednej z firm handlowych. Firma miała sama sobie wysortować owoce, ustalono ceny za poszczególne kalibry i kryteria sortowania. Jabłka były przechowywane w chłodni bez kontroli atmosfery oraz nietraktowane 1-MCP. Przedstawiciele nabywcy kilkukrotnie oglądali owoce przed zakupem, kontrola była dość skrupulatna, na szerokiej próbie skrzyń, badali parametry jakościowe. Po ustaleniu warunków transakcji nabywca odebrał je od sadownika. Po dwóch dniach jednak kontaktuje się z nim ponownie z informacją, że wycofuje się z zakupu, bo na owocach pojawia się oparzelizna powierzchniowa. Dostawca pojechał, obejrzał, potwierdził wystąpienie "czekolady" i tu zaczął się problem. Sadownik wini sortownię, że oparzelizna jest wynikiem wadliwych warunków transportu owoców. Oczywiście wszyscy wiemy, że "łańcuch chłodniczy" nie jest realizowany przez sortownie. W zasadzie już po wyjęciu owoców w chłodni nie mają one większej szansy na kontakt z zimnym powietrzem, no może gdy w komorze spedycyjnej czekają na załadunek do klienta. Agregaty chłodnicze nie są uruchamiane przez kierowców, gdy wiozą owoce od sadownika do firmy, potem rzadko trafiają one do chłodni, raczej czekają gdzieś na pakowniach czy korytarzach na sortowanie, które to ma nastąpić "za chwilę", choć często ta chwila trwa kilka dni. Dostawca tych niefortunnych owoców jest przekonany, że to te fakty przerwania reżimu temperaturowego spowodowały wystąpienie "czekolady", czuje się poszkodowany przez tę firmę. Na koniec historii dodam, że nie jest to pojedynczy sadownik, lecz opowieści o oparzeliźnie słyszę już kolejny raz, kolejny sezon. Teraz podzielę się swoimi przemyśleniami na ten temat.
Osobiście uważam, że – w tym wypadku – sortownia nie jest winna. Jakkolwiek między bajki należy włożyć zapewniania wszystkich sortowni o zapewnianiu "łańcucha chłodniczego" na każdy etapie logistyki, to jednak temperatura jest tylko czynnikiem katalizującym objawy oparzelizny. Źródłem problemu jest sytuacja w sadzie przed zbiorem, w jego trakcie i tuż po. Grupa Red Deliciousa jest dość podatna na to zjawisko, podobnie jak na inne choroby fizjologiczne determinowane przez niedobory wapnia. Czynnikiem sprzyjającym jej wystąpieniu było również długie przetrzymywanie owoców w chłodni NA oraz nieużycie 1-MCP. Do tego nie wiemy jak wyznaczono termin zbioru tych jabłek oraz jak przebiegała pogoda tuż przed zbiorami a także proces schładzania owoców już po ich zwiezieniu z sadu. Dziwi mnie bardzo, że w ogóle kupcy z sortowni podjęli się zakupu owoców tej odmiany, z taką historią przechowywania. Jeśli to, co mówi producent, jest prawdą i kilkukrotnie oglądali te jabłka, to przecież mogli wziąć próbki, umieścić w podwyższonej temperaturze i obserwować wystąpienie oparzelizny. Słabo to świadczy o tej firmie i ludziach tam pracujących. Jednak dalej twierdzę, że ich niekompetencja nie może stanowić przyczyny do obarczenia ich odpowiedzialnością za wystąpienie choroby. Bardzo mi przykro, że kogoś dotknęła taka sytuacja i stracił naprawdę dobre pieniądze. Red Delicious jest jedną z najbardziej dochodowych odmian na naszym marnym rynku, więc tym większa strata sadownika, gdyby to był byle Jonagored, to by tak nie bolało. Dlatego rozumiem emocje producenta i próbę szukania winy u innych, lecz nie mogę się przychylić do postawienia pod pręgieżem sortowni. Na temat tej historii usłyszałem też bardzo ciekawy wniosek ogólny, nie mój, lecz w pełni podzielam zdanie jego autora: produkcja jabłek musi się profesjonalizować, takie błędy producentów wynikają z niewiedzy i amatorstwa, nie wszyscy przejdą przez tę barierę profesjonalizacji.
Komentarze
Przyjmuje krytykę na swoje barki.
Pozdrawiam :)
Juz się tak tu nie reklamuj
Wystarczy badziewnych kanałów na yt i opowiadaczy bzdetow
Zamiast pracować trzeba tylko sluchac waszych mądrości,które chcecie zmonetyzowac
Z drugiej strony, kilkukrotne oglądanie jabłek ??? i nikt nie zabrał kilku jabłek do sprawdzenia na tzw: parapet? To już był znak, aby nie sprzedawać chyba tej firmie. Red Delicious mają tendencje do tej choroby, szczególnie w końcu kwietnia, marca i czym później tym gorzej.
Zły termin zbioru i brak 1mcp
30% kilka lat temu i zamierza jeszcze trochę zmniejszyc produkcje jablek
Masz rację...byli oglądali i co?na sortowni kuźwa klapki cimne na ślepiach? Takich mamy handlowców
-źle przechowane
-źle pryskane
-źle termin zbioru
Dziwne , źe czekolada u chłopa nie wyskoczyła, powiem więcej jak te jabłka dolezaly do lutego bez 1-MPC cud nad Wisłą po raz drugi.
Firma powinna potrącić z pensji pracownikom którzy zdecydowali o zakupie tych jabłek , a chłopu wypłacić pieniądze. Jedyna wina sadownika to że późno podjął decyzję o sprzedaży jabłek że zwykłej chłodni.
ps. Dla inteligentnych inaczej początek tego wpisu jest lekko ironiczny
To pochwal się ile wyrwales i ile wsadziles? Ja np na jesieni wyrwales 1ha jabloni i w to miejsce idzie inna uprawa(Nie borowka).kazdy niech wyrywa tylko nie ja.jakie to polskie
To może produkować mniej żeby szukali towaru i płacili???
Włącznie myślenie
Zacznijcie wyrywac
Jak tego nie wiesz to na kasę do biedry albo do Amazon
Ludzie myślcie jak nie ma towaru to każdy was znajdzie a jak jest dużo to wszyscy was ru... jak tylko mogą !!! Ludzie włączycie myślenie
80 gr to mało???
Za taką cenę towar musi być malina
Zły termin zbioru i brak 1 mcp