"Sprzedam jabłka na pniu"
Im bliżej zbiorów, tym bardziej widzimy jak będzie zmieniało się nasze sadownictwo. Te zmiany już zachodzą, na naszych oczach i będą się dalej pogłębiały.
Bardzo mocno na branży odciska się niedobór siły roboczej i wzrost jej ceny. Dziś już bardzo ciężko znaleźć pracownika poniżej 15 zł/h, a zdarzają się oferty – i wcale nie rzadko – na 16 i 17 złotych. Ukraińców jest mniej, wyraźnie mniej i zgodnie z przewidywaniami nie wszyscy są w stanie znaleźć pracowników. Dziwne jest to nasze sadownictwo, gdzie każdy sadownik liczy, iż przewoźnicy przywiozą mu tych ludzi w podwórko, wystarczy tylko do nich zadzwonić. Niestety, wojna bardzo przetrzebiła liczbę przewoźników i rynek pracy wygląda teraz inaczej. Należy tych ludzi samemu znaleźć, tak jak to ma miejsce w innych branżach. Łatwizna w postaci telefonu do odpowiedniego kierowcy busa się skończyła (ewentualnie też drogo kosztuje). Bardzo wielu z naszych branżowych kolegów nie poradzi sobie ze znalezieniem ludzi do pracy i będzie miała kłopot z zerwaniem jabłek. Wielu z nich już teraz to przewiduje i stąd dość duża liczba ogłoszeń o chęci sprzedaży jabłek na pniu. Nabywca ma sobie sam zerwać owoce, zorganizować do tego ludzi i sprzęt.
Takie ogłoszenia były zawsze, to też jest jakiś element rynku, bywają też sytuacje losowe, lecz w tym roku jest ich po prostu dużo więcej. Z dziennikarskiej ciekawości wykonałem kilka telefonów podanych pod tymi ogłoszeniami z pytaniami o motywacje i oczekiwania cenowe. Odpowiedzi były dokładnie takie, jakich się spodziewałem – braki siły roboczej. Dopytywałem o poprzednie lata i sposób organizacji pracowników i prawie zawsze były to te same odpowiedzi: mieliśmy jednego czy dwóch kierowców, z którymi współpracowaliśmy od lat, teraz nie wożą ludzi (różne przyczyny), a inni kierowcy, do których namiary wzięliśmy od znajomych raczej nie dają dużej nadziei na przywiezienie ludzi na czas, jeśli w ogóle. Najczęściej w takiej sytuacji jest starsza część naszego środowiska, dla której wszelki zmiany są na ogół trudne, a już przeraża ich konieczność samodzielności. Nie potrafią obsługiwać komputera, nie mają Facebooka, Vibera czy Whatsappa. Ich możliwości organizowania ludzi kończą się więc na telefonach do kierowców i znajomych, którzy mogliby im pomóc.
Z drugiej strony widzę młodszych sadowników, którzy śmiało szukają pracowników do swoich sadów przez internet, dają ogłoszenia nawet ogłoszenia na ukraińskich portalach pracy. Piszą przy tym nawet składnie po ukraińsku. Aż zaczęły mi się nasuwać skojarzenia z ogłoszeń o pracę od sadowników z Waszyngtonu, którzy poszukują ludzi do pracy w Meksyku czy innych krajach Ameryki Środkowej. Tam nikogo nie dziwi, że sadownik pisze na Facebooku ogłoszenie po hiszpańsku, chociaż w domu mówi po angielsku. To wręcz norma, bo od wielu, wielu lat to Latynosi zbierają amerykańskie jabłka, a nie obywatele USA. Nas los postawił przed taką sytuacją, w jakiej oni są od wielu lat, tzn.: sadownik musi bardzo aktywnie szukać sobie pracowników do swojego gospodarstwa. Jeśli jest w tej kwestii pasywny i liczy tylko, że ktoś mu tych ludzi przywiezie w podwórko, no to może się przeliczyć.
To nie jest tak, że kierowców w ogóle nie ma, że wszyscy są w armii albo przynajmniej nie mogą przekroczyć granicy. Trochę ich jest, trochę jeździ. Natomiast my dalej mamy te same miliony ton jabłek, które mieliśmy w latach poprzednich. Już w poprzednich latach zdarzały się problemy z pracownikami, bywało przebijanie się stawkami. Teraz, gdy mniejsza liczba przewoźników, będzie nam wozić tych ludzi, to coraz większe grono producentów, którzy nie potrafią inaczej znaleźć pracowników, będzie miało nie lada kłopot ze swoimi jabłkami. Ofert o sprzedaży jabłek na pniu będzie co raz więcej. Sądzę, że spora część z nich nie znajdzie nabywców. Kryzysy zawsze są katalizatorami przemian w gospodarce i swoistym katharsis dla branż. Jeśli w tym roku ktoś musi sprzedać jabłka na pni i mu się to nie uda, to czy będzie w przyszłym roku pryskał, ciął, nawoził? Przy braku ofert pójdzie z żoną coś tam zerwać, uzbierać na przemysł, ale ile z tego uratuje? Jak szybko jego sad, jego gospodarstwo zakończy żywot w takiej sytuacji? Trudne czasy tworzą silnych ludzi, silni ludzie tworzą łatwe czasy, łatwe czasy tworzą słabych ludzi, a słabi ludzie, tworzą trudne czasy.
Komentarze
Pójdzie w lipcu po 4 zł bo przybraknie jabłka
Parch,mszyca,robak,mróz,grad....dużo sadów zgnojonych
Paweł z marianowa każe trzymać bo zabraknie
Człowieku
Jest masa jest kasa
Czas płaci nie odmiana
A Ty zaglebiasz się w szczegóły
Polak lubi zapierdalać za darmo i czyścić sady do ostatyjabluszka
Ani ty ani ja tego nie zmienimy
Prezes opanował mechanizm i okrada Polaków inflacja
Czy jest sens za wszelką cenę wyczyścić sady???
Ukrainie więcej zostanie niż producentowi
To prawda , na całe szczęście dosadzamy, wymieniamy starając się nie wypaść z peletonu.Za wszelką cenę musi zachować swą pozycję aby właśnie inni nie weszli na nasze miejsce :)