W weekend udało się sprzedać ponad 10 ton jabłek. Sadownik z Grójca otrzymał pomoc od restauracji
Właściciel restauracji, który ma w pamięci trudne czasy pandemiczne postanowił pomóc sadownikowi z Grójca, który sprzedaje jabłka na rynku hurtowym w Gdańsku. W weekend udało się sprzedać ponad 10 ton jabłek. Akcja przerosła najśmielsze oczekiwania sadownika.
- Znamy ten ból, kiedy cały dobytek życia można stracić przez niezależną od nas sytuację, dlatego bardzo chcieliśmy pomóc panu Janowi - mówi restaurator.
Pan Jan, sadownik z Grójca, od lat sprzedaje jabłka na Pomorskim Hurtowym Centrum Rolno-Spożywczym. Jednak po wzroście cen produkcji i przechowywania owoców działalność staje się coraz mniej opłacalna.
Kupując towary na targowisku, przedsiębiorca Kacper Bartnicki poznał pana Jana, a po usłyszeniu jego historii i obaw o nadchodzącą zimę i rosnące koszty cen energii elektrycznej zaproponował, że jabłka sadownika będzie sprzedawał w swojej restauracji. W ten sposób u restauratora można zamówić i odebrać owoce. Jak podkreśla Bartnicki, odzew jest ogromny, a jego telefon nie przestaje dzwonić.
Informację o pomocy w rozprowadzaniu jabłek zamieścili w swoich mediach społecznościowych:
„Kochani goście! Jest sprawa !
Podczas naszych zakupów na Renku okazało się że Pan Jan, sadownik z Grójca ma problemy z płatnością za prąd i gaz, jak niemal wszyscy w tej branży.
Sprzedaje on przepiękne jabłka w jakości handlowej prawie w cenie jabłek przemysłowych. Przyszło nam niestety żyć w ciężkich i nieprzewidywalnych czasach, dlatego uważamy że trzeba się wspieraćZachęcamy do odwiedzin gospodarza Jana na Renku i zakupu, a jeśli nie jesteście w stanie dojechać na Renk możecie zamówić i odebrać je w naszej restauracji To Thai.
30 zł skrzynka 15kg (ligol, champion, prince, lobo)
37 zł w zestawie z piękna skrzynką, która można wykorzystać jako dekoracja
Pamiętajcie - DOBRO TO JEDYNA RZECZ, KTÓRA SIĘ MNOŻY, GDY SIĘ JĄ DZIELI”
Zorganizowana przez restauratora akcja przerosła najśmielsze oczekiwania sadownika. Jak informuje organizator akcji klienci przybywają po jabłka tłumnie i informacje o asortymencie i problemach pana Jana puszczają w świat dalej.
- Ciężko zliczyć, ale przez weekend sprzedaliśmy około 700 skrzynek (każda po 15 kilogramów), czyli około 10 i pół tony jabłek. Sprzedaż detaliczna, jak i hurtowa ruszyła, a pan Jan nie nadąża z nakładaniem jabłek do skrzynek, bo jest tyle zamówień - mówi Kacper Bartnicki, organizator akcji dla TVN24.
- Potraktowaliśmy to trochę jak odwdzięczenie się za to, kiedy nam nasi goście i okoliczni mieszkańcy pomagali podczas pandemii. Znamy ten ból, kiedy cały dobytek życia można stracić przez niezależną od nas sytuację, dlatego bardzo chcieliśmy pomóc panu Janowi poprawić jego sytuację finansową i żeby te jabłka się nie zmarnowały. Przyszło nam niestety żyć w ciężkich i nieprzewidywalnych czasach, dlatego uważamy, że trzeba się wspierać – mówi restaurator.
źródło: TVN24; fot. To THAI/Facebook
Komentarze