Nie próbujmy hamować zmian
Wczoraj media branżowe obfitowały w artykuły i relacje, podnoszące tematykę nieopłacalności produkcji jabłek w Polsce. Widzimy z nich zarówno perspektywy pojedynczych producentów i ich problemy, jak i mamy obraz makro – z sejmowej komisji ds. rolnictwa, gdzie również przedstawiono dramatyczną sytuację całej branży. Nie chcę tutaj kwestionować problemów sadowników, ale chcę sadownikom zadać pytanie: czego my pragniemy? Czego chcemy i oczekujemy od rządu? Po co nagłaśniamy nasze problemy w mediach innych niż branżowe? Mamy nadzieję, że ktoś nam rozwiąże nasze problemy? Niby jak? Chcemy kolejnego wycofania jabłek? Powrotu do banków żywności albo wycofania na przetwórstwo?
Rozumiem doskonale trudne położenie znacznej części z nas i dramatyczne decyzje o rezygnacji z produkcji, jakie niejeden z nas teraz podejmuje. Tylko nie bardzo rozumiem czego oczekujemy jako branża od władzy, społeczeństwa czy polityków. Większość Szanownych Czytelników zna moje zdanie w tym temacie, nie raz się wypowiadałem o tym, i wie, że w mojej opinii znaczna część sadowników musi zakończyć swoją przygodę z produkcją jabłek. Po prostu nie widzę innego rozwiązania. Im szybciej ludzie będą podejmowali decyzje o odejściu z branży, tym lepiej dla nich i dla tej reszty, która przy jabłkach pozostanie. Jeśli ktoś nie zarabia na produkcji, ta ciągle mu przynosi stratę, to chyba lepiej dla niego jeśli szybko ją zakończy, prawda? Mam nieodparte wrażenie, że ludzie liczą jeszcze na jakąś rządową pomoc, jakieś super rozwiązanie, które wybawi ich z kłopotu i przywróci jabłkom opłacalność. Boję się, że to wzmożenie medialne skłoni polityków do pochylania się nad losem biednego chłopa i wymyślą jakiś kolejny ratunek dla nas. Politycy lubią się ujmować za "prostym ludem" i pokazać swoją empatyczną stronę, budzi to sympatię wyborców, którzy kierują się emocjami a nie logiką. O ile wyborca ma prawo kierować się uczuciami, o tyle dla nas – ludzi biznesu – liczy się logika ekonomii. Ta natomiast jasno mówi, że jak ktoś nie ma rynku zbytu, nie umie sprzedać zyskownie jabłek, to powinien zaprzestać działalności. Rozumiem, że takie decyzje są bolesne i trudne, że nie łatwo jest zmienić branże czy wykonywany zawód w wieku 45-50 lat, lecz jakie inne wyjście stoi przed ludźmi, którzy przestali zarabiać na jabłkach? Natomiast ci z nas, którzy jednak w branży zostają powinni nie dopuścić do dalszego jej psucia przez polityków i urzędników poprzez kolejne programy pomocowe, które tylko hamują zmiany ale nie są w stanie ich odwrócić. Im szybciej te zmiany nastąpią, tym lepiej dla tych, którzy przy jabłkach zostaną. Media zawsze będą się interesowały ludzką krzywdą, bo to się sprzedaje i klika. Jednak my nie możemy ulegać emocjom, ponieważ prowadzimy biznesy i z naszego środowiska musi iść raczej komunikat mówiący, że branża przechodzi restrukturyzację, która jest wprawdzie bolesna dla wielu ludzi, ale niezbędna dla jej przetrwania.
Ludzie jabłka jedli, jedzą i będą jeść. Sadownictwo przetrwa, choć pewnie gruntownie się zmieni. Byłoby dla nas wielką szkodą gdybyśmy zaczęli hamować procesy zmian w sadownictwie w imię ocalenia pewnej liczby sadowników. Im szybciej będą następowały te zmiany, tym szybciej wróci dochodowość naszej produkcji. Natomiast jeśli – w imię odwleczenia upadku pewnej części gospodarstw – będziemy spowalniać te zmiany, to długo jeszcze nie doczekamy się wysokich marż na jabłkach.
Komentarze
Nareszcie ktoś zadowolony
Brawo ty
Padnie ten kto nie dostosuje się do rynku
Może to być redaktor,możesz być ty albo ja
Rynek zweryfikuje