Zabić konkurencję, czyli sadowniczy feudalizm
Trochę będzie dziś nietypowy artykuł, bo o skupach jabłek przemysłowych. Rzadko się tym tematem zajmuję, lecz pewien mechanizm pojawia się już po raz kolejny i boli mnie – jako sadownika i dostawcę jabłek na skupy.
Otóż nikt nie ukrywa, że jest całkiem spora rywalizacja między podmiotami skupującymi, jednak ujawnia się ona raczej w opanowaniu poszczególnych obszarów niż rywalizacji ceną. Właściciele skupów dzielą między siebie obszary z jakich ściągają dostawy i nie chcą widzieć tutaj innej konkurencji. Praktycznie na wszystkich skupach w okolicy są takie same ceny, więc nie ma sensu jechać dalej niż na najbliższy punkt. Praktyka taka ma zabetonować rynek, jednak ten jest wolny i otworzyć skup może każdy. Gdy takowe się pojawiają, próbując wejść na rynek płacąc grosz czy dwa więcej dla ściągnięcia do siebie dostawców, to co robi reszta? Podejmuje rywalizację z nimi? Nie, zamiast przebić ofertę nowego konkurenta, to woli pociągać za sznurki kumoterstwa, nepotyzmu czy łapówkarstwa i blokować nowemu podmiotowi raczej możliwości zbytu.
Nie da się ukryć, że lata współpracy spowodowały, że między dużymi skupami a przetwórniami wywiązały się zażyłe relacje, znajomości, czasem koleżeństwa. Gdy przychodzi się zmierzyć z nową konkurencją, to właśnie po ten arsenał środków towarzyskich sięgają skupy i wcale nie próbują podjąć rękawicy, rzuconej przez pretendentów. Dlaczego mnie to boli jako sadownika? Ponieważ to ja jestem ofiarą takich działań. Czy nowy skup upadnie czy przetrwa, nie ma dla mnie większego znaczenia, bo to nie ja zainwestowałem w ten skup. Jednak fakt, że ktoś woli dać łapówkę na przetwórni, zamiast mi dorzucić grosz czy dwa i ściągnąć do siebie, już mnie boli. To ja jestem pośrednią ofiarą takich działań. Pokazuje nam – sadownikom – miejsce w szeregu.
Boli mnie to, choć tego przemysłu dużo nie mam, jednak wyraźnie czuć w takim działaniu pogardę dla nas, jako dostawców. O nas nie trzeba się starać, nas nie trzeba kusić ceną, starać się trzeba o przychylność magnatów z zakładów przetwórczych, to tamte rączki trzeba całować, aby utrzymać się na rynku i nie wypaść z łańcucha dostaw. Chłop to chłop, przywiezie te jabłka tak czy siak, bo niby co on z tym ma zrobić? To naprawdę przykre jak myślą o nas ludzie, którzy żyją z naszej pracy. Jak ktoś zna pojęcie "dualizmu na Łabie" oraz powtórnej feudalizacji, to widzi teraz to dokładnie jak na dłoni. W szerszym sensie to jest mechanizm, który nas niewoli i ogranicza możliwości bogacenia się jak społeczeństwa, to jest społeczna i ekonomiczna patologia, kotwica uniemożliwiająca podniesienie się branży.
Komentarze
Ale taki był cel Unii kolego
Zbieraj...nikt ci nie broni
Starcza to godziwy zarobek dla Ciebie i jest ok
Mnie przemysł nie interesuje...żyje z deseru
Jak zostawić jak mam sad przemysłowy? Póki co starcza więc wyzbierane będzie. A lata 90-te już nie wrócą i się już nikt na jabłkach nie dorobi ani dobrze nie zarobi. Oczywiście zawsze znajdą się wyjątki czyli co dziesiąty, który to czyta ;)
Nie ma innej rady