Tragedia, emocje i rynek do zdobycia
Media informują o kolejnej śmierci dziecka, spowodowanej przez amatorskie użycie środków ochrony roślin. Kolejny raz winnym jest preparat do zwalczania kretów (ale zwalcza też inne szkodniki), oparty o fosforek glinu. Oczywiście i niestety indywidualne tragedie są podstawą do wyciągania dalekoidących wniosków. To jak z alkotubkami. Dokładnie jak, bo tutaj też wystarczyło pogrożenie palcem przez wiceministra rolnictwa i internetowe portale ściągnęły preparat ze swoich ofert.
Środek był od lat masowo stosowany przeciw kretom czy myszom. To jest preparat groźny w rękach nieodpowiedzialnych ludzi ale nie róbmy ze społeczeństwa ludzi upośledzonych, jego zastosowanie oraz zagrożenia jakie niesie są dokładnie opisane na etykiecie. Środek jest przeznaczony tylko dla profesjonalistów, co jest opisane w pierwszych wersach etykiety.
Również w treściach ogłoszeń internetowych wyraźnie mamy wskazania, że kupujący oświadcza, iż ma przeszkolenie w zakresie stosowania środków ochrony roślin. Temat grzeją media (z przecieków wiemy, że będą grzały dalej w kolejnych dniach) oraz firmy zajmujące się deratyzacją.
Nie da się ukryć, że śmierć dziecka jest poważną tragedią. Aczkolwiek wyciąganie wniosków ogólnych na podstawie jednostkowych doświadczeń jest sprzeczne z arystotelesowską logiką. Proszę zwrócić uwagę, że w tysiącach innych przypadków zastosowań tego produktu przez ludzi – i to amatorów – nie doszło do zatruć. Te tragedie to są naprawdę wyjątki, zdecydowana większość ludzi radzi sobie z zagrożeniami jakie niesie środek do fumigacji. Firmy zajmujące się deratyzacją chcą sobie ukrócić amatroską konkurencję i tyle. Oczami wyobraźni już widzę jak różne infantylne programy telewizyjne będą nakręcać spiralę strachu przed tymi środkami albo i przed wszystkimi środkami ochrony roślin, bo to "takie trucizny co dzieci zabijajo". Już i tak mamy nieprzylną nam opinię publiczną, która nie rozumie konieczności stosowania ochrony chemicznej. Ludzie chcą produktów "nie pryskanych", więc naiwnie poprą wszystkie ograniczenia stosowania "chemii" a usłużni politycy wczują się w "głos ludu" i przepchą najgłupsze nawet pomysły. Zawsze się znajdzie ktoś, kto nie doczyta instrukcji bądź będzie cwaniakował, jednak to nie jest powód aby ucinać reszcie społeczeństwa możliwości normalnego użytkowania. Na sugestie Pana Ministra Kołodziejczaka Quickphos z oferty wycofały Allegro czy OLX a przecież tam te produkty były naprawdę dobrze opisane.
Mamy info o konieczności ukończenia szkolenia i pełnoletniości. Dlaczego więc profesjonalni użytkownicy stracili możliwość kupowania tych produktów? Osobiście nigdy nie kupiłem żadnego preparatu do ochrony roślin przez internet ale wkurza mnie samo ograniczanie nam takiej możliwości. Głupoty ludzkiej nie da się wyeliminować przepisami, wypadki też będą się zdarzały, niezależnie od zabezpieczeń prawnych. Kiedyś arszenik był powszechnie dostępny w każdej aptece (kto czytał kryminały Aghaty Christie ten wie) i ludzkość jakoś się nie wytruła do cna, więc dostępność Quickphosu w internecie też nie zagraża przetrwaniu naszego społeczeństwa.
Komentarze
quote name="Jurek ogórek"]Pewnie! Wycofamy wszystkie ś.o.r. bo jeden zakupił je nielegalnie i użył bezmyślnie nie czytając, bądź nie rozumiejąc etykiety. Następnie zamknijmy autostrady, bo ktoś zabił ludzi przekraczając dozwoloną prędkość.
Chemia to broń i jej przepływ w 100% powinien być nadzorowany. Druga sprawa te certyfikaty, szkolenia itp...To jedna wielka sciema. Zdrowego rozsądku nie zastąpi żaden papier
quote name="Robso"]Człowieku nie wypowiadaj się na tematy o których nie masz pojęcia. Ten preparat nie mógł trafić w ręce amatorów i również rolników. Stosowanie mozliwe tylko przez wyspecjalizowane ekipy. Ktoś zrobił sonie po prostu biznes na ludzkiej krzywdzie. Mam nadzieję że to będzie wstęp do weryfikacji całej branży włącznie z nielegalnym rynkiem pestycydów o którym doskonale wiesz jako sadownik