Sadownicy dostaną więcej pieniędzy
W tym roku doszło do załamania się stawek dopłat za ekoschemat "Integrowana produkcja roślin". Pojawiała się taka liczba chętnych, że z przewidywanych 1300 złotych zrobiło się 800. To w jakiś sposób podcięło skrzydła chętnym do uczestnictwa w tej praktyce, tym bardziej, że rosły doniesienia o kolejnych chętnych do tego ekoschematu na następny sezon. Nie da się ukryć, że poziom stawek rozbili producenci zbóż, którzy gospodarują na relatywnie gigantycznych obszarach, w stosunku do upraw wieloletnich (sady, jagodniki). Z ich strony padały też deklaracje o dalszym zainteresowaniu tą praktyką a więc ryzyko całkowitego upadku stawki wyjściowej rosło niepomiernie.
Z rozmów jakie prowadziłem z jednostkami certyfikującymi można było wywnioskować, że coś się będzie musiało stać z tymi dopłatami, bo inaczej to budżet zostanie pożarty przez zboża. No i rzeczywiście coś się zmieniło, bo w propozycjach na rok 2025 jest różnicowanie stawki za uczestnictwo w tym ekoschemacie, ze względu na rodzaj prowadzonej uprawy. Otóż pełna stawka będzie dla sadów, potem już niższa dla upraw jagodowych i warzywniczych a najniższa dla zbóż. W przypadku sadów wrócimy więc do szalenie atrakcyjnych pieniędzy w stosunku do czasów gdy ekoschematów nie było w ogóle. Wówczas mieliśmy dopłaty obszarowe i ewentualnie ONW, teraz mamy obszarowe i ekoschemat. Biorąc wszystko pod uwagę to średnio wychodzi dwa razy więcej niż było. Jako sadownicy możemy się tylko cieszyć z takiego obrotu sprawy. Nie da się też nie zauważyć, że jako uczestnicy IPO spełniamy też dużą część kryteriów BHP w gospodarstwach rolnych. Dostosowanie się do norm higienicznych zawartych w metodyce integrowanej produkcji jabłoni pozwala na duże wypełnienie norm BHP w gospodarstwach, które to w nowym sezonie będą sprawdzane przez PIP. Warto też zwrócić uwagę, że szkolenie z IP zawiera w sobie moduł BHP, a więc nie musimy już odbywać kolejnego szkolenia. Atrakcyjność tego reżimu produkcyjnego ponownie więc rośnie. Należy zwrócić uwagę, że nikt nie gwarantuje utrzymania stawki wyjściowej 342,70 eur/ha w sadownictwie. Ponownie może się okazać, że spadnie ona, jeśli ilość zgłoszonych hektarów wzrośnie względem roku bieżącego. Oczywiście przyrosty w naszej branży nie są tak gwałtowne jak w uprawie zbóż i raczej sytuacja ze spadkami takimi jak w roku 2024, nam nie grozi. W mojej opinii byłoby wskazane, aby wymagania w IPR szły w kierunku zgodnym ze standardem GlobalGAP, tak aby spełniając jedne normy, równolegle spełniać te drugie. Trzeba też uczciwie przyznać, że wymagania wobec gospodarstw rosną ostatnio dość mocno. Po tym jak do walki o higienę w produkcji rolnej ruszył Sanepid, to okazało się, że od 1 stycznia dołącza do niego PIP i będzie kontrolował BHP. Wymogi w IPR też zostały zaostrzone i to radykalnie wobec poprzedniej metodyki. Przez lata rolnictwo było na uboczu tych różnych reżimów kontrolnych ale teraz dość szybko nadrabiamy dystans i gonimy resztę gospodarki. Mamy ten luksus, że żadna z państwowych inspekcji nie ma mocy przerobowych aby pożądnie skontrolować rolnictwo z 1,3 mln gospodarstw rolnych w Polsce. Prędzej czy później jednak oni do nas trafią ale przez ten czas będziemy mogli się na to przygotować. Patrząc na to z perspektywy nieuniknionego zwiększenia pozycji rolników w łańcuchu dostaw, to spełnienie tych różnych reżimów jest koniecznością. Dobrze więc, że pojawiają się jakieś dopłaty, które będą dawały może niewielkie ale jakieś pieniądze żeby osiągnąć te formalne progi uczestnictwa w pewnych rynkach.
Komentarze