Ursus czy Japończyk?
W dzisiejszym artykule chciałem dość nietypowo zapytać Szanownych Czytelników o Waszą opinię. Zazwyczaj to ja wygłaszam swoje zdanie, a Państwo się z nim zgadzacie bądź nie. Natomiast tym razem liczę na Państwa spostrzeżenia.
Otóż przyglądam się jak sadownicy rozwiązują problem zwiększonego zapotrzebowania na ilość traktorów podczas zbiorów. Wiadomo, że jest to moment wytężonego zapotrzebowania na siłę pociągową i widać różne modele rozwiązań. W pierwszym modelu wybór pada zazwyczaj na stare C-330. W drugim rozwiązania kierują się ku małym traktorkom, jak mini wersje Kuboty czy Yanmara.
W przypadku Ursusa przemawia za nim dostępność części zamiennych oraz bardzo duża łatwość w naprawie. Do tego to jednak dalej jest pełnowartościowy traktor, choć ma małą moc, brakuje mu przedniego napędu czy wspomagania. Mimo wszystko można zaczepić do niego różnorakie maszyny uprawowe a sami sadownicy zwracają uwagę, że łatwo da się domontować do niego sterowanie jazdą z platformy, co czyni go multifunkcjonalą maszyną, pomocną podczas zbiorów i cięcia zimowego. Oczywiście wadą jest najczęściej wiek traktora, który wynosi nie mniej niż 30 lat. Drugą istotną i to bardzo wadą jest stosunkowo wysoka prędkość minimalna.
Natomiast opcja druga, czyli minitraktorki, raczej nie nadają się do żadnej innej pracy w polu czy sadzie, oprócz ciągania wózków. Możemy im dokupić różny osprzęt ale są to malutkie maszyny i będą dublowały posiadany już park w gospodarstwie. Za to bardzo często mają obie osie pędne i wspomaganie kierownicy. Są też dużo węższe, co przydaje się w co raz węższych nasadzeniach naszych sadów. W C-330 mamy 160 cm, w japońskich minitraktorkach spokojnie zejdziemy do 120 albo i mniejszej szerokości. Przy ciąganiu wózków lub platform istotna jest masa własna ciągnącego pojazdu. W tym wypadku im większa, tym lepsza, więc C-330 wygrywa ze swoją 1,7 tony, minitraktorki rzadko kiedy przekraczają 1 tonę. Tylko czy aż taka masa jest faktycznie potrzebna? Może ta jedna tona jednak wystarczy? Przy mokrej jesieni istotniejsza będzie masa własna Ursusa czy napęd na cztery koła minitrakorka? Ministraktorki można wykorzystywać też poza okresem zbiorów, świetnie sprawdzają się w pracach koło domu, małe, zwinne, z napędem, są dużym wsparciem w utrzymaniu ogrodu czy trawnika. Dobrze też sobie radzą jako okazyjnie używane maszyny w sadzie, podczas lekkich prac konstrukcyjnych, kiedy mamy przewieźć niewielkie ładunki, narzędzia. Palą naprawdę mało, jeszcze mniej niż C-330.
Obserwując wybory producentów owoców, widzę, że minitraktorki pojawiają się bardzo często w sadach i na plantacjach, prawie wszyscy użytkownicy sobie chwalą te maszyny, szczególnie wskazując na przydatność własnie podczas zbiorów. Natomiast wcale nie oznacza to, że nie widać "ciapków", bo te są równie częste albo nawet bardziej ale trzeba pamiętać, że wpływ na to ma rodzimość tej produkcji i powszechność w naszym kraju tego modelu, który w pewnym momencie był praktycznie jedyną możliwą opcją zakupu. Z niecierpliwością czekam na Państwa zdania i opinie.
Komentarze
Spalenie mniejsze niż C330, uciąg jest naprawdę spory ze względu na 4x4. Wspomaganie działa idealnie. Ma wolne biegi. Niedrogi w naprawach. Części można kupić w kubota lub Farmtrac, nie są drogie.
Katalog części da się znaleźć w internecie.
Ma dość spory udźwig i wagę prawie tony na pusto.