Brazylia nie zaleje nas jabłkami?
Utrzymując się w tematyce zagrożeń i szans dla rolnictwa związanych z umową o handlu z Mercosur, przyjrzyjmy się brazylijskiemu rynkowi jabłek. W poprzednim artykule pisałem o Argentynie, gdzie wskazywałem, że z ich strony nie trzeba raczej obawiać się zagrożeń dla naszych jabłek. Jeśli już, to bardziej dla gruszek, i to raczej w dłuższej perspektywie.
Natomiast w przypadku Brazylii sytuacja wygląda inaczej. Kraj ten nie stanowi wielkiego zagrożenia, ale też nie daje większych nadziei. Brazylia produkuje około 1 mln ton jabłek rocznie, eksportując 70–80 tysięcy ton i mniej więcej tyle samo importując. Główne kierunki eksportu to Indie, Bangladesz oraz Rosja. Szczególnie ten trzeci rynek stał się dla nich istotny po wprowadzeniu sankcji w 2014 roku. Importują natomiast głównie od sąsiadów z Argentyny, a także z Portugalii, Włoch oraz Chile.
Czy rynek brazylijski może być dla nas szansą? Czasem pojawiają się takie głosy. Popieram starania o otwarcie każdego rynku, na którym możemy coś sprzedać, jednak trzeba uczciwie przyznać, że szanse są niewielkie. Od 10 lat temat Brazylii krąży w naszym środowisku. Podejmowaliśmy próby otwarcia tego rynku, starając się choćby o tymczasowe dopuszczenie, podobnie jak Włosi. Włosi są tam obecni od wielu lat, ale nie udaje im się eksportować ilości, które mogłyby mieć istotne znaczenie dla rynku. Mimo to pozostają tam, bo dostrzegają zmiany konsumenckie.
Jeszcze 20 lat temu przeciętny Brazylijczyk zjadał 1,68 kg jabłek rocznie. W 2008 roku było to już 2,15 kg, a dziś jest to 3,5 kg. Niestety, wzrastający popyt jest w dużej mierze zaspokajany przez krajową produkcję. Portugalia również eksportuje jabłka do Brazylii, ale są to ilości, które nie mają większego znaczenia dla europejskiego rynku.
Warto zauważyć, że brazylijski rynek preferuje przede wszystkim odmiany Gala i Fuji, co znacząco ogranicza przedmiot handlu. Nasza oferta odmianowa jest znacznie bardziej zróżnicowana, a na Galę mamy już wielu klientów. Dochodzi tu także kwestia zamożności brazylijskich konsumentów – importowane owoce są dla nich po prostu drogie. Nieprzypadkowo największym eksporterem jabłek do Brazylii jest sąsiednia Argentyna, która przez lata borykała się z problemem bezwartościowej waluty peso.
Obecnie Brazylia doświadcza trudności z eksportem do Rosji. Brazylijczyków cieszyły sankcje na linii UE–Rosja i USA–Rosja, ale w tym sezonie zauważają już problemy ze współpracą. Pierwszym z nich jest osłabienie rubla, drugim zaś sankcje na rosyjskie banki, które utrudniają przesyłanie pieniędzy.
Brazylijski rynek jabłek rozwija się, a zbiory na poziomie 1 mln ton nie są górnym limitem. Kilka lat temu produkcja sięgała 1,3 mln ton, jednak ostatnio kraj zmaga się z problemami agrotechnicznymi, takimi jak susza czy gradobicia. Dodatkowo klimat zwrotnikowy utrudnia drzewom przejście w zimowy spoczynek, co skutkuje dużymi wahaniami plonów w kolejnych sezonach.
Jest jednak promyk nadziei dla nas, Polaków. Jakość brazylijskich jabłek pozostawia wiele do życzenia. Wystarczy spojrzeć, gdzie eksportują – Bangladesz – aby zrozumieć, że nie oferują towaru najwyższej jakości. Brazylijczycy mają problem z kolorem owoców (zbyt gorący klimat) oraz z ich rozmiarem (susze). Konsumenci są przyzwyczajeni do jabłek niskiej jakości, a owoce z Włoch czy Portugalii, będące towarem premium, trafiają głównie do São Paulo, a nie do interioru. Niech nikogo nie zwiedzie potęga populacyjna Brazylii – po prostu nie ma tam zbyt wielu klientów, którzy mogliby sobie pozwolić na drogie, importowane jabłka.
To właśnie dlatego Włosi i Portugalczycy nie są w stanie przebić pewnych pułapów eksportowych. Życzę sukcesu każdemu, kto spróbuje wejść na ten rynek, i cieszę się z otwarcia kolejnej możliwości eksportowej dla naszych owoców. Jednak upatrywanie w Brazylii szans na eksport na poziomie Egiptu czy choćby Kazachstanu jest zbyt optymistyczne.
Komentarze
Więc da się tylko jaki wolumen można tam podać