Wózek do gospodarstwa: nowy czy używany?
Gdyby mieli Państwo właśnie kupić wózek widłowy do swojego gospodarstwa lub firmy, to czy wybór padłby na nowy egzemplarz chińskiej marki, czy używany model niemiecki lub japoński? Jakiś czas temu trafiła mi w ręce oferta polskiego dystrybutora chińskich wózków widłowych. Z zaciekawieniem zapytałem o polecenie czegoś do gospodarstwa sadowniczego i byłem pozytywnie zaskoczony. Kompaktowa maszyna z masztem typu triplex, bocznym przesuwem, a nawet obrotnicą wideł oraz możliwością podnoszenia na wysokość ponad 4,5 metra. Okazało się, że nowiutki wózek o takich parametrach można mieć za 70 tysięcy złotych netto. Żadna z wiodących marek nie zaproponuje podobnej maszyny w tej cenie.
Oczywiście można rozważyć zakup wózka używanego, ale w kwocie do 70 tysięcy złotych trzeba liczyć się z maszyną około 10-letnią. I tu pojawia się odwieczne pytanie: lepsze coś nowego, ale z niższej półki, czy jednak starsza maszyna markowa? Gdy zapytałem użytkowników chińskich wózków, opinie były skrajnie różne. Niektórzy twierdzili, że „wózek jak wózek” – jeździ, podnosi, wszystko działa jak należy. Za stosunkowo niewielką sumę mają nowy sprzęt, na gwarancji, w leasingu, więc koszty są przystępne. Inni jednak mieli negatywne doświadczenia. Zdarzało się, że maszyna odmawiała pracy (co, nawiasem mówiąc, może przytrafić się także w najlepszych markach), a usunięcie awarii na gwarancji trwało miesiącami z powodu braku części u polskiego dealera. Jeden z użytkowników zgłaszał również problem z pęknięciem wzdłużnym ramy ochronnej siedziska operatora. Gwarant twierdził, że to wynik niewłaściwego użytkowania, podczas gdy właściciel maszyny upierał się, że przyczyną był słaby materiał.
Problem w tym, że chińskie marki są obecne na naszym rynku stosunkowo krótko. Jest jeszcze niewielu użytkowników, a wózki są młode i mają mniej awarii. Czy zaczną się psuć po upływie 5-8 lat? Tego jeszcze nie wiemy. Z drugiej strony wybór używanych maszyn zachodnich marek jest ogromny. Mamy spore doświadczenie w ich obsłudze, nie brakuje serwisantów, a rynek części zamiennych jest naprawdę szeroki. Wadą jest jednak wiek – to wciąż stare maszyny, które trudno wziąć w leasing (choć kredyt jest bardziej osiągalny). Z kolei pod względem podatkowym leasing bardziej się opłaca, chociaż rolników, którzy nie płacą podatku dochodowego, ten aspekt mniej interesuje.
W minionym sezonie rozmawiałem z dealerem znanej marki japońskiej, który sprzedaje używane wózki, również sadownikom. Zaznaczył, że w pierwszym kroku warto przeliczyć, ile godzin dziennie, tygodniowo lub miesięcznie będziemy korzystać z maszyny. Dopiero wtedy można ocenić, co się bardziej opłaca. Kupno wózka za 100 tysięcy złotych, który jest intensywnie używany tylko podczas krótkiego okresu zbiorów, a później okazjonalnie podczas załadunków, jest całkowicie nieopłacalne. W takiej sytuacji lepiej wynająć sprzęt na dzień, miesiąc czy nawet rok.
Pamiętam, jak na polski rynek wchodziły koreańskie samochody – najpierw Daewoo, potem Kia i Hyundai. Wówczas również krążyły opinie o ich niskiej jakości. Podobnie było w latach 70. i 80. z japońskimi autami w USA. Dziś te marki to rynkowy standard, a nikt nie postrzega ich jako gorszych rozwiązań.
A Państwo? Kupilibyście nowy wózek chińskiego producenta czy używany egzemplarz niemieckiej marki?