W naszej branży wykryto agentów Putina!
Nie wiem, czy Państwo wiecie, że Krajowa Unia Producentów Soków (KUPS) jest uznawana za organizację propagującą rosyjską dezinformację. Na początku tego roku ukazał się Raport Zespołu ds. Dezinformacji. Jest on efektem działań Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich i białoruskich na bezpieczeństwo wewnętrzne i interesy Rzeczpospolitej Polskiej w latach 2004–2024. To kuriozalne dzieło budzi śmieszność na wielu płaszczyznach.
Niestety, część naszej branży została w tym raporcie zaliczona do grona podmiotów szerzących w przestrzeni informacyjnej rosyjski punkt widzenia i moskiewską narrację. Raport łączy wszystkich przeciwników liberalnych elit w jedną wielką rosyjską agenturę. Z jednej strony to przerażające, z drugiej budzi śmieszność, bo "rosyjskimi agentami" okazują się wszyscy przeciwnicy polityki klimatycznej, osoby kwestionujące oficjalną narrację podczas pandemii koronawirusa, a także ci, którzy mają odmienne poglądy na wojnę na Ukrainie. Wygląda to jak żałosna próba powiązania z Putinem każdego, kto nie popiera głównego nurtu w polityce.
KUPS znalazł się w tej grupie, ponieważ Komisja wykryła jego powiązania z rosyjskim portalem Sputnik. W raporcie nie ma jednak szczegółowych informacji na temat tych powiązań, więc nie wiemy, jakie treści ze Sputnika były rzekomo udostępniane przez KUPS. Może jest to zawarte w jakichś tajnych, niedostępnych publicznie analizach? Portal KUPS-u to typowy serwis informacyjny zrzeszenia przedsiębiorców. Publikuje treści związane z rynkiem soków i napojów, informacje o prawie żywnościowym oraz materiały dotyczące owoców i warzyw. Nic nadzwyczajnego – wszystko daleko od polityki.
Mimo to KUPS znalazł się na ogromnej liście stron internetowych, które mają rzekomo szerzyć "rosyjską dezinformację". Powtarzam jeszcze raz: nie ma żadnych konkretnych wskazań, jakie rosyjskie treści szerzył portal kups.org.pl. Jest tylko informacja o jakimś powiązaniu ze Sputnikiem.
W ogóle istnieje przekonanie, że przemysł przetwórstwa owocowego raczej zyskał na napięciu na linii Zachód–Rosja, ponieważ od 2014 roku obowiązuje embargo na owoce, przez co duża ich część trafia do przetwórni, zamiast na rosyjski rynek. Taki zarzut podnosił m.in. Viktor Orbán, który w wywiadzie dla Frankfurter Allgemeine Zeitung wskazał na niemieckie przetwórstwo jako beneficjenta systemu sankcji, na których stracili producenci owoców i warzyw.
Naprawdę nie wiem, czym producenci soków mogli podpaść tej Komisji, i ciężko mi sobie wyobrazić ich powiązania z rosyjską propagandą. Cały raport uważam za skrajnie naciągany, absolutnie niewiarygodny i przemilczający wiele faktów. Zresztą, wiele jego tez zostało sfalsyfikowanych już kilka dni po jego upublicznieniu.
Chciałbym zwrócić Państwa uwagę, że również nam, rolnikom, próbowano przypisać łatkę "putinistów" po tym, jak na protestach pojawił się jeden czy dwa głupie transparenty. Gdy rolnicy protestowali w ubiegłym roku, temat ten był stale podnoszony. Podczas blokowania przejścia granicznego z Ukrainą również argument "ad Putinum" był w grze.
Przed nami poważne wyzwania związane z umową z Mercosur, i niektórzy zapewne będą chcieli przekierować emocje społeczne przeciwko rolnikom, wskazując ich jako sprzyjających Rosji. Może my, jako sadownicy, nie mamy najlepszego zdania o przetwórcach, ale robienie z nich rosyjskich agentów jest naprawdę śmieszne.