Kiedy ruszy import z Polski?

W piątek, 24 stycznia 2025 roku, Rosja wprowadziła zezwolenie na bezcłowy import 230 tysięcy ton jabłek, 150 tysięcy ton ziemniaków oraz 55 tysięcy ton marchwi. Oczywiście, nas to nie obejmie, ponieważ jesteśmy objęci reżimem sankcyjnym. Jabłka przyjadą więc z Serbii, Mołdawii, RPA, a być może również z Uzbekistanu lub Iranu.

Ministerstwo, które wydało zgodę na ten import, jeszcze dwa miesiące temu twierdziło, że zbiory są na podobnym poziomie co w roku ubiegłym. Jednak już od początku sezonu rynek wątpił w te zapewnienia. Już 4 października 2024 roku docierały informacje od producentów cydru, że muszą płacić od 25 do nawet 100% więcej rok do roku za jabłka do przetwórstwa.

Ministerstwo wprawdzie zauważyło wiosenne przymrozki, które w centralnej Rosji zmniejszyły plony o 15%, jednak podkreślało, że południowe regiony miały dać o 10% więcej owoców. Władze nie widziały więc powodów do obaw o dostawy na rynek. W ubiegłym roku Rosja zebrała 1,4 mln ton jabłek i zaimportowała dodatkowo 400 tysięcy ton, co – według samych dostawców – negatywnie wpłynęło na rynek.

W tym roku ceny owoców, zarówno w hurcie, jak i w detalu, są wyższe niż rok wcześniej. Można więc śmiało wysnuć wniosek, że rzeczywiste zbiory są znacznie niższe niż oficjalnie podawane dane. Trzeba pamiętać, że kraj ten znajduje się w stanie wojny, a każdy przekaz skierowany do społeczeństwa jest silnie nacechowany propagandą.

Jabłek brakuje w Rosji, nie ma ich też na Białorusi. Na Wschodzie powstała więc gigantyczna "jabłkowa otchłań". My, z oczywistych powodów, nie możemy z niej skorzystać. Rosja nadal ma ogromne problemy z osiągnięciem samowystarczalności w zakresie produkcji owoców i warzyw. Od lat podkreślano brak kultury farmerskiej w Rosji, co stanowi istotną przeszkodę w rozwoju rolnictwa.

Ogromne dotacje dla rolnictwa przynoszą dobre wyniki w produkcji zbóż, która może być silnie zmechanizowana. Po przekroczeniu pewnej skali produkcja ta staje się znacznie bardziej efektywna ekonomicznie. W przypadku produkcji ogrodniczej tak nie jest – wymaga ona dużej ilości siły roboczej, której w Rosji, zwłaszcza na obszarach wiejskich, bardzo brakuje. Co więcej, duża skala produkcji ogrodniczej często wiąże się ze spadkiem jakości, a tym samym opłacalności.

Mimo wieloletnich inwestycji Rosja nadal jest importerem netto owoców. Producenci z południowych okręgów apelują o zatrzymanie importu, aby móc więcej zarobić na swoich jabłkach. Władze jednak, pomimo propagandy sukcesu, dostrzegają galopującą inflację, która oficjalnie wynosi 9,5% (grudzień 2024, rok do roku). Nieoficjalnie mówi się o jeszcze wyższej inflacji, co potwierdza podstawowa stopa procentowa na poziomie 21%.

Dla porównania w Polsce inflacja wynosi 4,8%, a stopa procentowa to 5,75%. Wschodnia "jabłkowa otchłań" z pewnością będzie dążyła do importu owoców z zewnątrz. Pytanie brzmi: czy Białoruś ponownie stanie się pomostem do nielegalnego eksportu do Rosji? Prawdopodobnie tak, ale nie wiadomo, kiedy embargo zostanie zniesione.

W 2024 roku ograniczenia zniesiono 1 kwietnia. Obecne braki jabłek są jednak na tyle dotkliwe, że decyzja może zapaść wcześniej. Im szybciej to nastąpi, tym większy wpływ będzie miało to na polski rynek.

Nie przegap najnowszych wiadomości

icon googleObserwuj nas w Google News

Powiązane artykuły

Sadownicy polują

X