Jak daleko nam do Europy?
Naiwnością byłoby spodziewać się, że w ciągu 8 lat nadrobimy dystans do starych krajów Unii Europejskiej, które przez półtora wieku rządzą się prawami gospodarki rynkowej. Na fakt zróżnicowania produkcji, stopnia zorganizowania i wielkości grup w państwach i regionach zwróciła uwagę Dyrekcja Generalna ds. Rolnictwa i Rozwoju Wsi Komisji Europejskiej, która przeprowadziła przegląd unijnego systemu regulacji sektora owoców i warzyw. Choć jesteśmy liderami w wykorzystaniu funduszy unijnych (od akcesji wypłacono grupom producentów 3 mld zł), to jednak wiele jeszcze zostało do zrobienia i nadrobienia.
Dziś funkcjonują 244 grupy wstępnie uznane i 71 organizacji, które w 2011 r. miały ogółem 20% udziału w rynku (przy średniej unijnej 40%). Zrzeszonych jest w nich prawie 6,5 tys. ogrodników. Widać więc, że nasze grupy nie są silne; ponad połowa liczy do 10 członków, a gros producentów pozostało niezrzeszonych, a więc nie korzystało ze wsparcia funduszów europejskich. Średnia roczna wartość sprzedaży realizowanej przez grupy wyniosła w 2010 r. ok. 1,5 mln euro (jednak najwięcej z nich sprzedaje za 0,2-0,9 mln euro). Niezbędnym więc staje się łączenie takich grup w potężniejsze organizacje, które miałyby większe znaczenie na rynku, a także poszerzanie ich składu liczebnego. Szczególnie ważne jest to w sytuacji, kiedy rosną koszty produkcji, przemysł przetwórczy i sieci handlowe mają dominującą pozycję w stosunku do producentów, a spożycie owoców wciąż spada.