Grupy - świecimy przykładem
Trudno nie zauważyć, że ostatnimi laty nasze sadownictwo dokonało skoku cywilizacyjnego. To między innymi za sprawą dofinasowania z funduszy europejskich, z czego pełnymi garściami czerpały grupy producentów. Najwięcej ze wszystkich państw. Węgrzy, którzy też postawili na rozwój grup, mieli nieco inne warunki ich powstawania. Wstępnie uznaną grupę producentów mogło stworzyć co najmniej 10 członków z rocznym obrotem wysokości 600 tys. euro, zaś organizację stanowi minimum 15 członków, którzy wypracowywali obrót 1 mln euro. Poza tym aż do ubiegłego roku ich budżet krajowy dofinansowywał jedynie 5% kosztów inwestycji, teraz już tyle, ile my – 25%. Węgrzy mają też bardziej liczne grupy; do 80 należy 20 tys. członków. W organizowaniu nie pomógł też kryzys – trudniej było otrzymać kredyty. Rozwojowi nie sprzyja też wysoki VAT – 27% na wszystkie produkty i usługi.
Jak zorganizowały się polskie grupy producentów oglądała delegacja węgierska pod przewodnictwem wiceministra rozwoju obszarów wiejskich Zsolta Feldmana. Zwiedzili oni grupę „Twój Owoc”, Spółdzielnię Sadowniczą „POLSAD” w Lewiczynie i budzącą zachwyt halę grupy „Roja” w Regnowie.
Mołdawia ma dopiero zamiar tworzyć grupy producentów. W ich parlamencie kończą się prace nad ustawą, wzorowaną na naszej. Kraj, który niegdyś produkował ponad 800 tys. t jabłek, ma nadzieję podźwignąć swoje sadownictwo poprzez organizowanie producentów. Stefan Chitoroagu, wiceminister rolnictwa i przemysłu spożywczego z zainteresowaniem przyglądał się osiągnięciom grupy LA–SAD Sp. z o.o. w Borzęcinie. Najbardziej zaimponowała mu odwaga młodego zarządu spółka, który nie obawiał się brać kredytów, aby wyposażyć zakład w najnowocześniejsze urządzenia. – Tylko takie perspektywiczne spojrzenie ma przyszłość – powiedział na zakończenie