Czy sadownicy stosują niezarejestrowane środki ochrony roślin?
Ze względu na małe dochody z sadów niskoprodukcyjnych sadownikom brak pieniędzy na prowadzenie gospodarstw. A przecież środki ochrony roślin, systemy nawadniające oraz nowe nasadzenia to inwestycje wiążące się z dużymi nakładami pieniężnymi. Producenci z niewielkim areałem szukają sposobów na obniżenie kosztów produkcji i nierzadko postępują niezgodnie z prawem. Mowa tu o stosowaniu niezarejestrowanych produktów chroniących drzewa.
Przeprowadziliśmy wywiad z producentem, który praktykuje ten sposób obniżania kosztów. Pan M. gospodaruje na 7 ha (z czego: 4 ha to jabłonie 16-letnie, 2 ha – jabłonie 4-letnie, 1 ha – grusza Konferencja).
Jak określi Pan stan ekonomiczny swojego gospodarstwa?
M: W tym roku ceny jabłek oscylują wokół 0,80 zł/kg. Po odjęciu wszystkich nakładów, mój dochód to ok. 0,20 zł. Drzewa wymagają ochrony chemicznej, należałoby postawić konstrukcje wspierające. Niezbędne jest także nawadnianie. Gdyby nie oszczędności z lat poprzednich moja sytuacja byłaby naprawdę kiepska. Dlatego staram się obniżyć koszty produkcji.
Znalazł Pan na to sposób?
M: Nie od dziś wiadomo, że wiele substancji czy nawozów można stosować w celu ochrony drzew. Nie są one zarejestrowane jako środki ochrony, ale pomagają w walce z chorobami. Przykładowo, węglan potasu działa interwencyjnie i wyniszczająco na parcha jabłoni. Podobnie działa ciecz kalifornijska, którą kupuje też większość moich sąsiadów. Młode przyrosty chronię przed mączniakiem siarką w dawce 4-6 kg/ha.
A grusze?
M: 15 kg/ha siarczanu magnezu zwalcza miodówkę plamistą. Czasami pokrywam drzewa na biało glinką kaolinową – to także ją odstrasza.
Czy czuje Pan, że łamie prawo?
M: Zdaje sobie z tego sprawę, ale muszę dbać o drzewa. Jeśli nie wyprodukuje owoców, w przyszłym sezonie nie będzie mnie stać nawet na to...
Komentarze