Stare sady – renowacja czy replantacja?
„Sprzedam 1,5 ha zaniedbanego sadu!” – podobnych ogłoszeń w lokalnych gazetach oraz na forach internetowych możemy znaleźć dziesiątki. Natomiast anonse w rodzaju „sprzedam drewno gatunków owocowych – duże ilości” to już efekt likwidacji starych nasadzeń. Czy warto inwestować w zaniedbane sady? Czy istnieje w ogóle szansa na ich doprowadzenie do stanu opłacalności, czy też likwidacja i założenie nowych nasadzeń to jedyna droga?
Pewnie wielu sadowników zainteresowanych inwestycją odwiedzało takie zaniedbane grunty. Co zastajemy na miejscu? Coś, co trudno określić inaczej niż dziadostwo... Nie przycinane od wielu lat drzewa owocowe, które rosną jak dzikie, a dojrzewające na nich owoce nie przedstawiają żadnej wartości handlowej. Stare odmiany, których czas już dobiega końca, zaś uprawa nie przynosi spodziewnego dochodu (np. Idared) bądź takie, których owoce nie są na rynku w ogóle pożądane (np. McIntosh). Mszyce, przędziorki, parch, zaraza ogniowa, pędy porażone maczniakiem - chorób i szkodników tak dużo, że w sadzie można by napisać podręcznik fitopatologii oraz entomologii stosowanej. Na liściach widoczne objawy niedoborów mikro- i makroelementów. Gleba zakwaszona, uboga w składniki odżywcze, porośnięta krzaczącymi się chwastami, wśród których występuje wiele uciążliwych gatunków wieloletnich chwastów kłączowych. „Bierzesz pan czy nie?” – pyta właściciel gruntu – „Bo chętni czekają w kolejce”.
Takie zaniedbane grunty są bolączką dla okolicznych sadowników, u których wzrasta presja ze strony chorób i szkodników oraz zwiększają się nakłady na ochronę roślin. Często stanowią one spadek po starszych krewnych, którzy sadem się nie zajmowali, ale trzymali ziemię jako lokatę kapitału. Mogą też stanowić własność byłych już sadowników, dla których gospodarowanie na małym obszarze okazało się nieopłacalne i podjęli pracę na etat. Niestety nie można jednak narzucić nikomu sposobu postępowania na swojej działce – jeżeli ma ochotę utrzymywać na niej splątany gaj, to jego rzecz.
Wiele dyskutuje się na temat potrzeby utrzymywania starych sadów, z uwagi na ich niezastąpioną rolę w środowisku, zwiększanie bioróżnorodności, siedlisko dla cennych gatunków roślin i zwierząt. Głównie za granicą, na zachodzie (w Polsce chyba jeszcze nie) proponuje się przywracanie starych sadów do użytkowania, zamiast ich likwidacji. Czy dla takch sadów jest jakieś światełko nadziei?
Moim zdaniem nie. Każda uprawa rolnicza jest biznesem, a rolnik – przedsiębiorcą. Jego działalność musi być opłacalna, przynosić dochód. Nie mówimy tu o sadownictwie amatorskim, np. o znanych mi małżonkach spod Skierniewic, który kupili sad sprzed wojny i hobbystycznie zajęli się jego renowacją. Chodzi nam o profesjonalną produkcję owoców. Nie wiem, jak wielka musiałaby być dopłata, żeby odnowa starych sadów się komukolwiek opłaciła. W ogóle nie uważam takich pomysłów za poważne.
Ogrom pracy, który trzeba by wykonać nad zaniedbanymi sadami jest trudny do wyobrażenia. Zlikwidować zachwaszczenie i wyciąć krzaki, przyciąć drzewa i pobudzić je do wytwarzania młodych pędów, powycinać pędy chore, wykonać potrzebne zabiegi chirurgii ran (raków, zgorzeli)… Później walka ze szkodnikami i patogenami (swoja drogą, czy zużycie środków ochrony roślin na cel doprowadzenia zaniedbanego sadu do porządku nie wniosłoby do środowiska więcej szkód niż potencjalnych korzyści z jego utrzymywania?). Wykonać badania gleby i uzupełnić dawki nawozów, wnieść materię organiczną w postaci obornika…
Należy pamiętać również o długofalowych skutkach zaniedbywania plantacji, w tym o zmniejszeniu plonu oraz pogorszeniu jego jakości. Tak więc włożyć kupę pracy i pieniędzy tylko po to, aby wyprodukować niewielki plon owoców przemysłowych? Niedorzeczne.
Jedyne sensowne rozwiązanie to piła mechaniczna albo profesjonalny mulczer, jednak również nad tym trzeba się dobrze zastanowić. Gleba pod starymi plantacjami jest bardzo zmęczona. Stare drzewa mają silnie rozbudowane systemy korzeniowe; ich fragmenty będą zanieczyszczały podłoże, upośledzając wzrost młodych drzewek. Trzeba poważnie przemyśleć opłacalność takiej inwestycji, gdyż w przypadku wątpliwego zwrotu nakładów, lepiej niech o losy zaniedbanej kwatery martwi się ich obecny właściciel.
Poza tym już teraz mamy wielką nadprodukcję owoców. Strach pomyśleć, co byłoby, gdyby chociaż połowę gruntów pod sadami zaniedbanymi przyrócić do użytkowania.
Komentarze
Są zwolennicy młodych są zwolennicy starych rupieci;)
Po co od razu tak jednoznacznie i kategorycznie się wypowiadać???
Każdy robi jak uważa za słuszne ;)
Ja śmieje się cały czas:p
Jest za mało i trza dosadzić...najlepiej co 30 cm bo pół metra to już przeżytek
Wystaw żonie walizki za drzwi..na co komu stare rupiecie;)