Ponad 15 tys. zł za 15 sztuk czereśni
Opakowanie czereśni zostało sprzedane na aukcji w Japonii za 3400 euro, czyli ponad 15 tys. zł. Owoc należy do odmiany „Aomori Heartbeat”, jednej z najbardziej poszukiwanych na świecie, słynącej ze słodyczy.
Często, wraz z nadejściem lata, ironizuje się na temat bardzo wysokiej ceny czereśni. Ale podczas tej aukcji, która odbyła się w Japonii, rzeczywistość przerosła fantazję. Opakowanie zawierające 15 sztuk czereśni odmiany „Aomori Heartbeat”, szczególnie poszukiwanych i cenionych za słodycz, została sprzedana w cenie 450 tys. jenów, czyli 3400 euro (ok. 15000 zł). Jedna czereśnia kosztowała 226 euro czyli ponad 1 tys. zł
Owoce te, zwane „Heartbeats of Aomori”, są uprawiane i promowane przez japońską prefekturę o tej samej nazwie. Odmiana jest tak cenna, ponieważ podlega precyzyjnym regułom: każda czereśnia musi mieć minimalną wielkość 31 mm+. Wysoki koszt wynika również z niewielkiej ilości dostępnej na rynku.
„W Japonii powszechnie owoce są drogie. Stanowią nie tylko ważny element diety, a traktowane są jako towar luksusowy i odgrywają ważną rolę w zwyczaju dawania prezentów. Ich produkcja jest starannie przeprowadzanym procesem, w rezultacie czego owoce mają wysoką jakość. Ważny jest kolor, kształt, waga i wartość odżywcza. Istotny w sprzedaży jest również wygląd opakowania i prezentacja produktu. Trzeba przyznać, że japońskie owoce mają tę cechę dobrze opracowaną. Sklepy oferujące je często wyglądają, jakby sprzedawały drogą biżuterię w drogocennych szkatułkach. To zupełnie odmienne spojrzenie na zakup i konsumpcję owoców od zachodniego punktu widzenia.”
Źródło: TGCOM24; pulsazji.pl
Komentarze
Krótki rachunek...koszt produkcji,zbioru,sprzedaży itp.
Same liczby suche fakty.
Bo nijak się to nie bilansuje
Jeszcze mamy limitowane czarne arbuzy po ,tysiąc USD za sztukę.
My poszliśmy na masę.
Jest masa jest kasa.
Oj chyba już taniej.
Podobnie nie realne ceny mają jabłka uprawiane w torebkach ze specjalnego papieru,takie jedno jabłko kroi się w cząstki dla całej rodziny,czy też wołowina pochodząca od krów masowanych za życia,czy tuńczyk do surowych potraw licytowany za dziesiątki tysięcy dolarów za sztukę.Niby dziwactwa ale z drugiej strony kto bogatemu zabroni,no i jeśli dziwactwo tyczy naszych(rolnych)produktów a nie złotego ,grającego bidetu to i lepiej.