
Jak szybko wystartuje sezon?
Wiosenna aura gości już u nas kilka dni, zaczynamy się zastanawiać czy wegetacja nie ruszy w tym roku tak szybko, jak to miało miejsce w roku ubiegłym, z nieszczęśliwym finałem w postaci kwietniowego kwitnienia i przymrozków. Mamy całkiem sporą suszę, która akurat ma kilka plusów.
Pierwszym jest opóźniający wpływ na start wegetacji roślin, które potrzebują uwodnienia z gleby. Drugim jest opóźnianie startu sezonu ochroniarskiego, poprzez hamowanie dojrzewania parcha. Niski stopień uwodnienia opadłych liści powoduje, że rozwój zarodników zimowych parcha jabłoni jest powolny. Dopóki nie nastąpi ich silne zwilżenie, to parch nie będzie gotowy do uwolnienia swojego potencjału. Dzięki temu start zabiegów ochronnych odsuwa nam się w czasie. Patrząc na prognozy pogody, to nie widać na horyzncie dużych opadów, które mogłyby radykalnie zmienić sytuację. Bardzo możliwe więc, że tym razem to zielona tkanka pojawi się szybciej niż parch będzie gotowy do silnych wysiewów. Stopniowe dojrzewanie zarodników zimujących wraz z postępem wegetacji dość ułatwia ochronę, bo wysiewy są stosunkowo małe, dość łatwo jest je przewidzieć i zabezpieczyć drzewa. Jeśli wszystko dojrzeje na raz, to będzie duży wysiew i skomplikowanie ochrony wzrośnie. Aczkolwiek wielu sadowników uważa, że taka mała liczba, ale bardzo dużych wysiewów ma swoje plusy. Trzeba wówczas użyć silnych środków, może i pojedyczy zabieg kosztuje więcej, ale jest mniej jeżdżenia traktorem po sadzie, a do tego takie silne wysiewy komplikują życie najmniej profesjonalnym producentom. Będziemy też mieli okazję przekonać się czy to zabielanie drzew rzeczywiście istotnie wpływa na opóźnienie startu wegetacji. Od pewnego czasu mamy wiele tego typu sugestii, zabieg stał się naprawdę popularny i dobrze byłoby przekonać się, na dość dużej próbie, o faktycznej jego skuteczności. Z różnych źródeł, co do których mam opienie rzetelnych, słyszę całkowicie odmienne zdania. Nie ma bardziej wiarygodnej metody niż sprawdzenie czegoś przez sporą liczbę testerów.
Wspomniana we wstępie susza przekłada się na problem rozpuszczalności podawanych nawozów azotowych. Azot jest szalenie istotnym składnikiem, potrzebnym na czas kwietnienia, potem jego waga maleje. Jeśli wysiane saletry czy saletrzaki nie rozpuszczą się i nie dotrą do korzeni przed kwitnieniem, to kosztowny zabieg przestaje mieć aż tak istotne znaczenie. Oczywiście możemy próbować podwać azot dolistnie, lecz zarówno dawka w zabiegu jak i powierzchnia liści, które przyjmują ten składnik, są na tyle małe, że nawożenie dolistne nie może stanowić realnej alternatywy dla doglebowego. Podanie azotu drzewom może naprawdę stanowić problem tej wiosny i w ogóle może być trudne w latach z takimi suchymi zimami.
Nim zaplanujemy pierwszy wyjazd do sadu z ochroną, to trzeba jeszcze przeanalizować, czy faktycznie doszło do uszkodzeń mrozowych przy ostatnich dość dużych spadkach temperatur. Jeśli do nich doszło i do tego mamy suszę, to ich siła niszcząca może być duża – kwiatostany będą masowo więdły. Na temat tych uszkodzeń też słyszę dużo rozbieżnych opinii, a jak jest naprawdę, to przekonamy się gdy wegetacja ruszy pełną parą.
Kwestia właśnie braku wody i różnorakich następstw tego może właśnie zdominować początek sezonu. Woda ma znaczenie dla rozwoju wegetacji, ale też parcha, wpływa na kwestie nowożeniowe i może pogłębić uszkodzenia zimowe. Ogromna część sadów jabłoniowych w Polsce nie posiada w ogóle żadnego nawodnienia, więc możliwości reakcji producentów są znikome.