Bez wapnia nie będzie sukcesów
Początek lipca to tradycyjnie czas kiedy w sadach jabłoniowych rozpoczynamy nawożenie dolistnie owoców wapniem. Już kilkukrotnie pisałem o tym w poprzednich latach i wręcz zarzucano mi fetyszyzację tego zabiegu lub wręcz szydzono z sugerowanej intensywności. Osobiście uważam, że w naszych warunkach rynkowych i przyrodniczych, nawożenie wapniem to bardzo ważna kwestia.
Jako branża produkujemy dość sporo odmian wrażliwych na niedobory wapnia: Jonagoldy, Szampion, Ligol. Do tego wchodzimy w nowe odmiany, które też potrzebują dobrego wysycenia wapniem – Red Delicious. Jednak nawet w sadach skupionych na produkcji Gali, jeśli ta ma dość długo być przechowywana, bądź też dotrzeć na odległe rynki, to odpowiednio wysokie nasycenie wapniem jest warunkiem sine qua non sukcesu. Toteż otoczenie rynkowe wskazuje na dość dużą potrzebę dostaw wapnia do naszych jabłek. Potwierdza to coroczna praktyka, która wskazuje, że spadek jędrności owoców w naszych chłodniach następuje bardzo szybko. Oczywiście jędrność to nie tylko wapń ale nie da się ukryć, że braki wapnia silnie korelują ze spadkiem jędrności. Warto też zwrócić uwagę, że shelf life owoców ma coraz większe znaczenie, bo eksportujemy całkiem sporo na rynki o ekstremalnych warunkach przyrodniczych: Egipt, Indie czy Jordania. Tam, przy bardzo wysokiej temperaturze, jędrność owoców spada dość szybko. Dużym przyczynkiem do sukcesu eksportowego jabłek amerykańskich była ich trwałość w obrocie. To dzięki temu można je kupić w tak wielu miejscach na świecie. My, chcąc też mieć swój eksportowy sukces, musimy zadbać o to, aby nasze owoce długo zachowywały świeżość wśród upałów Egiptu czy Indii.
Oprócz otoczenia rynkowego, które wskazuje na potrzebę trwałych jabłek, jest też otoczenie przyrodnicze, które determinuje naturalne wysycynie owoców tym pierwiastkiem. Ilość wapnia w owocach koreluje z ilością wapnia w glebie, lecz nie chodzi tu o pH gleby ale dostępność wapnia odżywczego. To te jony wapnia są pobierane z gleby przez rośliny i przekazywane do owoców i pędów. Generalnie nasze gleby zwierają mało wapnia odżywczego, dlatego dostarczanie go dolistnie jest koniecznością. Inna sprawa to konkurencja o wapń między pędami a owocami. Nasze sady mają bardzo często zbyt silny wzrost, co jest pochodną zbyt silnych podkładek, braku cięcia korzeni albo błędów w zimowym cięciu drzew. Tworzymy więc konkurencję o wapń w obrębie drzewa, którą zawiązki przegrywają a więc trzeba im dostarczyć ten wapń z zewnątrz. Swoje znaczenie ma również mała mobilność wapnia w roślinie, co też implikuje konieczność i regularność dolistnego dostarczania go owocom.
Dolistne nawożenie wapniem wydaje się koniecznością, której chyba nikt nie neguje, jednak osobiście twierdzę, że powinniśmy dużo więcej uwagi poświęcać temu zagadnieniu i podchodzić do tej kwestii z większym pietyzmem, zarówno do częstotliwości jak i ilości aplikowanego wapnia.
Komentarze