Co dalej z polskim sadownictwem?

W rejonie Sandomierza, a co w rejonie Grójeckim, też jest sporo takich "dzikich" sadów, których ludzie nie mogli, albo po prostu nie chcieli dopryskać.

Milionerów nie będzie. Jakoś wątpię patrząc na bezruch w eksporcie. A może wszyscy równo dostaną po nosie? Przepraszam, równo to nie. Bardziej ci, którzy wydali kupę pieniędzy na opryski i nawozy. Oni będą frajerami, a nie ci co zaniechali ochrony.
Chyba że uruchomione zostaną inne kanały sprzedaży, albo uda się dogadać z Rosjanami. Podobno gorzej jest gdy ceny na jabłka są wysokie, bo wszyscy czekają na jeszcze wyższe. W tym roku sporo jabłek jest jeszcze w komorach w związku z tym. Sny o milionach mogą się źle skończyć. Mam nadzieję, że się mylę. Napiszcie coś optymistycznego dla równowagi.

Optymistyczne były ceny spadów, a na razie znów się zaczęła wojna ekonomiczna z Rosją.

Wojna ekonomiczna z rosją trwa jak co roku mniej więcej o tej samej porze

Ale ten numer z polskimi tirami i jabłkami to według mnie totalna walka z naszymi owocami. Nie pamiętasz mięsa też to samo kiedyś było.

Mięso, jabłka, a z czym tak nie było, praktycznie Rosja robi problemy ze wszystkim co do nich idzie.

No właśnie i w tym cały problem. Dlatego trzeba na nasze towary szukać innych odbiorców.

Tylko ciekawe gdzie szukać innych odbiorców??;P

W tym cała rzecz. I o tym powiny pomyśleć organizacje rolnicze i grupy producenckie bo sam jeden sadownik ma tego towaru zbyt mało.

Grupy producenckie powinny właśnie mieć odbiorców owoców w różnych krajach, tak żeby owoce zawsze zostały sprzedawane.