Jabłka czerwonomiąższowe – stabilna alternatywa czy przejściowa moda?
Kissabel, Pomfital, Trinity – co łączy te odmiany? Ich wyróżniającą cechą jest nietypowa barwa miąższu – od różowego po purpurowy, na całej powierzchni przekroju. To ona ma wzbudzić zainteresowanie konsumentów i przykuć ich uwagę. O ile jednak oryginalny kolor może skusić klienta do jednorazowego zakupu w celu zaspokojenia ciekawości, to jest to wciąż za mało, aby przekonać go do zrezygnowania z jabłek tradycyjnych. Zwłaszcza za znacznie wyższą cenę…
Promotorzy odmian czerwonomiąższowych chcą rozpopularyzować je jako zdrowszą alternatywę dla jabłek białomiąższowych; chcą wybić się na wzrastającej popularności tzw. żywności funkcjonalnej, która poza zaspokajaniem głodu dostarcza organizmowi cennych składników bioaktywnych. Czerwony miąższ bogaty jest w barwniki antocyjanowe o działaniu wspierającym funkcjonowanie układu krążenia, oczyszczającym organizm z wolnych rodników oraz przeciwnowotworowym – a to już coś.
Pojawiają się jednak głosy, że na popularyzację owoców odmian czerwonomiąższowych jest wciąż za wcześnie. Ich charakterystyczną, trudną do zagłuszenia cechą jest gorzki posmak. Prace hodowlane w kierunku jego wyeliminowania są w toku, jednak na ich wyniki będzie trzeba poczekać jeszcze ładnych parę lat. Pochopna promocja może spowodować, że w świadomości spożywców utrwali się przekonanie, że czerwony kolor miąższu jabłek musi wiązać się z cierpkim smakiem (podobnie jak ma to miejsce w przypadku granatów lub grejpfrutów). Dla większości klientów będzie to pretekst do odrzucenia decyzji zakupowej, co może zaważyć na niskim popycie.
Problemem pozostaje również niska trwałość przechowalnicza jabłek czerwonomiąższowych. Przy standardowej temperaturze przechowywania w 3 stopniach Celsjusza ulegają one uszkodzeniom, które dyskwalifikują je ze sprzedaży. Ich przechowywanie wymaga wdrożenia innych technologii.
Temat odmian czerwonomiąższowych nie jest żadną nowością. Pisało się o nich już kilka lat temu. W 2012 roku prorokowano, że w przeciągu 5 lat zdobędą popularność na miarę odmian tradycyjnych. Dziś, w 2020 roku, widzimy, że nici z tego wyszły. Uprawia się je głównie na południu Europy, popyt oceniałbym bardzo ostrożnie. Póki co nie podbiły światowego rynku i nic nie wróży ogromnych sukcesów – chyba że znajdzie się ktoś, kto nie będzie szczędził środków na ich promocję.
Komentarze