Rozmiar jest coraz ważniejszy
Wbrew ludziom, którzy ciągle liczą na cud i wmawiają sobie, że kondycja pąków jest słaba, więc kwitnienie będzie marne, że pogoda popsuje pszczołom robotę i nie zapylą one kwiatów albo że przymrozki przyjdą i zmarznie połowa, to ja sądzę, że będziemy mieli duży problem jesienią z ilością owoców. Choć jest jeszcze kilka dni, kiedy przymrozki mogą nadejść, to dla głównych obszarów produkcji jabłek w naszym kraju prognozy ich nie przewidują. Przestańmy się oszukiwać, będzie zatrzęsienie owoców jesienią. Trzeba skończyć z myśleniem, że jakoś to będzie i łudzić się, że "nie warto liczyć plonów, póki nie ma jabłek w chłodni". Tego typu naiwne myślenie prowadzi naszą branżę na manowce.
Ku ogromnej wściekłości handlarzy jabłek, wytykam patologię polskich sortowni, ale nie mam najmniejszych skrupułów, aby też krytykować mentalność naszych sadowników. Właśnie myślenie o przeznaczeniu naszych jabłek dopiero po ich zbiorze, prowadzi naszą produkcję w ślepy zaułek. Już tu i teraz trzeba podejmować decyzje i dokonywać wyborów. Piszę o tym kolejny już raz i będę pisał dalej. Najpierw trzeba sprzedać a dopiero potem zbierać a nie odwrotnie. Przed nami kluczowe dni dla wielkości i jakości plonu. Kwitnienie zapowiada się nam bardzo obfite, pogoda sprzyja pracy owadów i większość odmian będzie plonowała raczej dobrze i bardzo dobrze. Niestety, superinfekcja nie przyszła i nie wyrysowała tej grubej linii między przemysłem o deserem. Miałem nadzieję, że to zrobi już teraz i natura rozdzieli te dwie gałęzie produkcji. Tak się nie stało i trzeba już brać pod uwagę, że rynek będzie raczej przesycony jabłkami jesienią. Nawet sady słabo chronione też dadzą duży plon, przez brak silnych infekcji może on być nawet całkiem niezły jakościowo. To największe zagrożenie dla polskiego sadownictwa, bo całkowicie pomiesza nam deser z przemysłem. Nie dziwię się sadownikom, którzy prowadzą słabą ochronę, że będą próbowali sprzedać swoje owoce na deser. To ich pieniądze i będą dbali o jak największy zarobek, co należy uszanować. Dlatego też ci sadownicy, którzy chcą produkować deser muszą się jakoś odróżnić od tych, którzy produkują przemysł. Skoro wyróżnikiem nie będą plamy parcha, to może rozmiar?
Od pewnego czasu widzimy jak duże znaczenie ma średnica owocu nie tylko przy produkcji Gali i Goldena, ale nawet Szampiona czy Ligola. W minionym sezonie można było zauważyć wyraźnie większe chęci do zakupu partii jabłek w rozmiarze 75-90 mm niż tych 70+. Podobnie było z Goldenem i Galą Must, które to najlepiej sprzedawały się w rozmiarze +70 mm. Posiadanie takiego rozmiaru owoców gwarantowało brak problemów ze sprzedażą i relatywnie wyższą średnią cenę kilograma w sprzedawanej partii. Mówiąc w prost: większe jabłka się lepiej sprzedawały. Oczywiście większe, to nie znaczy zbyt duże, raczej takie do 90 mm. Przewaga podaży nad popytem prowadzi do wybrzydzania klientów i szukania jak najatrakcyjniejszych owoców. Nie mamy się co łudzić, że jesienią zabraknie jabłek i nawet byle co osiągnie dobre ceny. Raczej będzie odwrotna sytuacja. Każdy będzie chciał sprzedać swoje jabłka, bo bardzo wielu z nas będzie brakowało pieniędzy. To jest pewne jak amen w pacierzu. Skoro nie jakość będzie wyróżnikiem jabłek, to co?
Rynek potrzebuje wyrównanych partii o dobrym rozmiarze i właśnie to trzeba mu dostarczyć. W sadach, gdzie oszczędza się aktualnie na ochronie nikt nie będzie kupował przerzedzaczy po kilkaset złotych na hektar, zapomnijmy o tym. Tam będzie masa, ale drobnego rozmiaru. Dla przemysłu to sytuacja ok, na skupach nie mierzą średnicy, ale na marketach już tak. Trzeba w tej masie zaoferować nabywcom coś lepszego niż reszta, więc trzeba pomyśleć nad zwiększeniem średniego rozmiaru swoich owoców. Teraz jest ku temu najlepszy moment, jest czas na przerzedzanie. Może ta piękna, bezdeszczowa aura, będzie też w końcu sprzymierzeńcem sadowników deserowych? Może susza się utrzyma dłużej i owoce naprawdę nie będą rosły? Tym bardziej aktualna decyzja o przerzedzaniu zwiększy wartość naszego plonu. Pamiętam też poprzednie sezony z dużą produkcją i też Galę czy Goldena od 70 mm sprzedawało się o niebo łatwiej niż od 65 mm. To nie jest gdybanie a pewnik. Ci, którzy sami pakują i sprzedają swoje jabłka to wiedzą i nikogo z nich nie muszę przekonywać, że warto zrobić Szampiona 75-90 a nie +65 mm, tak sam ci, którzy wysyłają Galę Must do Egiptu wiedzą doskonale, że opłaca się ją przerzedzić do +70 mm. Jednak nawet jeśli ktoś sam nie handluje i liczy na pośredników, to musi wiedzieć, że w dobie ogromnej podaży jabłek na rynku, trzeba się wyróżnić czymś na tle konkurencji. Niech tym wyróżnikiem będzie najbardziej pożądany rozmiar.
Komentarze
Ale pod kościołem można się pochwalić
100 ton to brzmi dumnie
Co z tego że 60 to przemysł zwany deserem i schowany do ka
A potem strach dać na sortownie bo słabo wyjdzie
Każdy kto mówi prawdę jest ruskim trollem,foliarzem i antyszczepem
Wolę tak być nazywany niż być baranem zmanipulowanym przez mainstreamowe żydowskie media
Myślenie nie boli
Nie żadne rozmiary. Liczy się figlarność. I zadowolenie obojgu. Żeby było następny raz, I wiele.
Juz się pochwaliłem
I nie ma sensu powtarzać
180 tys ha Sadow
Mrozu nie będzie
6 z przodu będzie
Jak każdy pisior wiesz
Jestes żałosny aż kartofle mi w piwnicy gnija
Stwierdzono
Chyba w gościu niedzielnym
No to pochwal się swoimi spostrzeżeniami a nie tylko z zasady"nie bo nie nieznam się ale się wypowiem"Burak
A Ty ruskim TROLEM
Ja akurat nie identyfikuję się z żadną partią tak ja Ty kolego. Lubisz dużo politykować na forum-śmieszny jesteś aż w h. ..strzyka
Chyba ty masz z tym problem bo ważniejszy jest obwód niż długość....co już dawno temu stwierdzono
Mało wiesz ale głos zabierasz
Jesteś pewnie pisiorem
Następny geniusz a w zasadzie Janusz
Właśnie przez takich ekspertów tylko 10%polskich jabłek nadaje się na eksport
Masz rację
Braknie jabłek jak nic
Będzie po 5 za wagę
6 z przodu
Połowa zostaje w sadzie
Przecież za jakość nikt nie płaci hehe