Gala nie jest dla każdego
Ostatnio w trochę kpiarskim tonie napisałem o sadzeniu, szczególnie Gali czy Red Deliciousa. Jednak generalnie podzielam zdanie niektórych komentujących, że to trend w dobrym kierunku. Zawsze byłem zdecydowanym zwolennikiem sadownictwa elitarnego, a nie powszechnego. Również zdecydowanie opowiadam się za dostosowaniem naszej bazy produkcyjnej do światowych trendów. Wszystko to każe mi sądzić, że dobrze robimy – jako branża – brnąc w Galę czy Red Deliciousa.
Oczywiście zupełnie inaczej to może wyglądać z perspektywy indywidualnej. Te odmiany są naprawdę trudne w produkcji, dużo trudniejsze niż Szampion czy Idared. Plonowanie na takich poziomach jak w przypadku Ligola też jest na nich ciężko uzyskać. No i w tych topowych odmianach jakość daje naprawdę dużo większe zyski. Patrząc na pamiętną dyskusję o prewencyjnym działaniu cieczy kalifornijskiej na parcha, śmiem twierdzić, że dość spora grupa sadowników nie poradzi sobie z produkcją Gali. Nawet jeśli wsadzą drzewka, to będą mieli problem z uzyskaniem plonów i jakości. Nawet jeśli ludzie masowo będą sadzić Galę, to 1) na Galę jest dość duży popyt światowy, 2) daje ona zdecydowanie niższe plony niż taki Ligol czy Red Jonaprince, a więc negatywne następstwa tych nasadzeń będą miały mniejsze oddziaływanie na rynek. Tempo wymiany nasadzeń Gali czy Red Deliciousa również może zaskoczyć niewprawnego producenta i jeśli ktoś ma nadzieję, że te drzewa będą po 20 lat w sadzie jak Ligol, to może się szybko rozczarować.
Bardzo ciekawym aspektem handlu Galą jest ograniczone okno zbytu na niektórych rynkach. Takie Indie czy ZEA w marcu mogą już kupować świeże jabłka z Nowej Zelandii, RPA czy Chile, a więc ich popyt na polskie owoce z chłodni zaczyna spadać. Rynki te również są także jednym z najbardziej dochodowych, a więc będzie to wymuszało na producentach rezygnację z tego przekleństwa polskiego handlu, czyli spekulacyjnego trzymania wszystkiego do lutego. Trend na sadzenie Gali, na dostosowanie polskiej produkcji do wymagań świata, uważam za korzystny, bo nie wszyscy, którzy dziś produkują Szampiona i Ligola będą w stanie produkować Galę, nawet jeśli zaczną ją sadzić masowo.
Tu nie chodzi nawet o agrotechnikę, bo tę dostarczają firmy doradcze, ale o pewien sposób myślenia o sadzie, jako biznesie. Jeśli ktoś chce mieć Galę bez raków, to nie może zamykać opryskiwacza w garażu zaraz po zbiorach. Jeśli ktoś chce mieć duże rozmiary Gali, to nie może odpuścić sobie przerzedzania. Jeśli ktoś chce mieć jędrność, to nie może zrezygnować z nawożenia. Nad kolorem też trzeba popracować. Pamiętam te dyskusje o słuszności przerzedzania, pamiętam szydzenie z częstotliwości nawożenia wapniem. Nie, nie wszyscy będą produkować Galę, a nawet jeśli, to nie wszyscy będą na niej zarabiać.
Komentarze
Mówię że ktoś wyrywa idareda i w jego miejsce sadzi galę której plony są równe albo mniejsze jak tego starego idareda
Kto sadzi idareda??
Chyba ten kto liczy trzepać
Zalezy, jak zamiast idareda ktoś wsadzi gale to wiecej ton nie zbierze
Wymiana raczej powoduje wzrost produkcji
Nikt nie wymienia by zebrać mniej
Zwiekszac to już raczej nikt nie zwiększa, ewentualnie wymienia
Co tylko potwierdza,że to wyjątek a nie reguła
I nie powinno być argumentem do zwiększenia nasadzeń
Za glostera jak i za gale dawno nie było takiej ceny o tej porze
2,4 netto 7+
Teraz przedstaw cenę glostera z ostatnich 5 lat
I cenę gali
Ja też niektórzy podobno trzaskaja 70ton gali 7+
Pisałem o komentarzach.
W tym roku drobniejsza gala po tyle idzie teraz
Grubsza już ze 2.3
Możesz pomarzyć.
2 zł za wagę w skrzyni netto
15letnia Gala - może ze 40 dobrego towaru jak ktoś dobrze zwalczał raki