Przymrozek: wróg czy sprzymierzeniec?

Arktyczne zimno spłynęło nad nasz kraj i przyniosło znaczne ochłodzenie. Taki układ utrzyma się do końca kwietnia, przy okazji dając się we znaki sadownikom. Przymrozki mają przyjść w nocy ze środy na czwartek, temperatura ma wprawdzie spaść tylko nieznacznie poniżej zera, ale na niekorzyść roślin przemawia kilka czynników.

Otóż mamy kwitnienie, czyli bardzo wrażliwą fazę fenologiczną. Poza tym dzień po przymrozkach będzie bardzo chłodny, raptem 8 stopni, następny dzień niewiele lepszy, bo 10 stopni. Warunki panujące po obniżeniu temperatury mają olbrzymie znaczenie dla regeneracji uszkodzeń. Dobra fizjologia rośliny i jej wigor są w stanie ograniczyć straty o ile przemrożenia nie są zbyt duże. Nie da się ożywić martwej tkanki, jednak między życiem a śmiercią jest szara strefa przejściowa. Często widzimy na roślinach lizaki albo cętki, mikropęknięcia na skórce i wiele innych uszkodzeń pomrozowych. Ich występowanie oznacza, że owoc został dotknięty przez przymrozki, ale nie na tyle, aby umrzeć. Sadownicy więc szukają narzędzi do zapewnienia roślinie odpowiedniej siły, aby zregenerować te uszkodzenia, które jeszcze się da. Niestety, chłód który będzie panował w środę, potem w czwartek i piątek raczej nie będą sprzyjały procesowi regeneracji. Nie na darmo środki systemiczne potrzebują kilkunastu stopni Celsjusza, aby zadziałały w roślinie. Dopiero gdy słupki rtęci przekroczą tę symboliczną barierę 12 stopni uruchamia się systemika rośliny. W niższych temperaturach jest ona bardzo ograniczona, dlatego właśnie nie nawozimy roślin dolistnie przy takim chłodzie. W weekend też będzie bardzo zimo i nocą temperatury mogą spaść ponownie poniżej zera. Nie nastraja to optymizmem producentów, choć coraz częściej słyszę głosy, że bez przymrozków utopimy się w jabłkach. Mam swoją opinię o potencjale owocowania tegorocznego, ale wielu ludzi zawraca uwagę, że w roku niższego owocowania (2023) nie poradziliśmy sobie z handlem, więc i tak produkujemy zbyt dużo. Przymrozki mają nam zredukować plon i dać szansę na wyższe ceny. Ostatnimi laty sporo osób zainwestowało w zraszanie nadkoronowe, choć dalej jest to niewielki procent ogółu sadowników, to jednak coraz częściej widać takie sady. Jeśli prognozy się sprawdzą i fale przymrozków zdewastują większość sadów, to posiadacze zraszaczy będę bardzo szczęśliwą grupą producentów.

Szybki postęp wiosny i gwałtowny rozwój drzew też nie działają na korzyść sadowników. Generalnie to jabłonie są bardzo słabe. Liście nie mają zieleni, są cieniutkie i wiotkie. Brakuje im składników pokarmowych i ciężko jest je pobrać z zimnej gleby, a zabiegi dolistne są utrudnione ze względu na temperatury i szybko to się nie zmieni. Kwitnienie przypadło na bardzo zimną pogodę, pszczoły nie chcą latać, do tego towarzyszą nam dość silne wiatry. Zapylenie będzie po prostu niskie. Pamiętam wypowiedź pewnego Holendra, że na przymrozki najlepsze są pszczoły, a tu nawet to narzędzie ma utrudnione działanie. Ciężki sezon się chyba szykuje dla producentów jabłek. No i naprawdę nie wiadomo czy się z tego powodu cieszyć czy narzekać.

Nie przegap najnowszych wiadomości

icon googleObserwuj nas w Google News

Komentarze  

+3 #2 historyk 2024-04-17 06:33
Czy był choć jeden rok w historii polskiego sadownictwa,że gumofilce nie narzekał??


Nie przypominam sobie
Cytować
+2 #1 Guest 2024-04-17 06:23
W zeszłym roku też wszystko zmarzło + zgnojone sady

Do tego wielkie oszustwo wapa i GUS

Finalnie nie można podać jabłek za dobre pieniądze

A wg sadowników było dużo mniej niż 3 mln ton

Do rzeczy

Jeśli nie możemy w godziwych pieniądzach sprzedać 3 mln ton,jeśli sami nie potrafimy ograniczyć produkcji tylko doradzamy to


Musi połowa co roku marznąć i nie ma co się ekscytować bo za darmo nikt normalny nie pracuje


Tylko czy sadownicy są normalni???

Głosują na PiS w od PO oczekują cudow
Cytować

Powiązane artykuły

Sadownicy polują

X