Czereśnie - pochodzenie ma znaczenie

Lipiec to nowy sierpień. W sierpniu polska czereśnia już nie będzie dostępna. Warto je jeść i o nich opowiadać. Przekazać wiedzę i sezonowe nawyki dzieciom. Swoimi doświadczeniami w rozwijaniu produkcji i promocji dzieli się Krzysztof Czarnecki, sadownik, wiceprezes Związku Sadowników RP.

W polskich warunkach możemy wyprodukować czereśnie, które nie tak dawno widzieliśmy we Włoszech i w Hiszpanii. Z satysfakcją mówimy „daliśmy radę”
-Krzysztof Czarnecki, sadownik, wiceprezes ZS RP.

Lipiec to nowy sierpień

- W normalnym roku zaczynalibyśmy zbiory Kordii, w tym roku Regina już się kończy, zostaje Staccato i niektóre bardzo późne odmiany. Na pewno do końca lipca polska czereśnia już nie będzie dostępna. W normalne lata, biorąc pod uwagę owoce spod daszków, była dostępna do końca sierpnia – mówi Krzysztof Czarnecki.

Bieżący rok jest specyficzny, zbiory są mocno przyśpieszone. W regionach gdzie czereśnia przemarzła jest bardzo źle, ale tam gdzie przetrwała, pogoda jej sprzyja. Jeśli nie byłoby przymrozków, to owoce mają w tym roku lepsze warunki. Te warunki można określić jako typowo włoskie.

Smak czereśni jest związany, jak w przypadku wielu owoców, z miejscem produkcji. Od tego czy owoce pochodzą z klimatu umiarkowanego czy gorącego. W Polsce mamy tą dobrą sytuację, że klimat jest umiarkowany. Mamy dni gorące i noce chłodne, co sprzyja wytrącaniu się w owocach cukru. Nasze czereśnie są smaczniejsze.

„Czereśnia z Bronisławki”

- Pochodzenie czereśni z danego regionu pomaga w ich identyfikacji. Sam doświadczam tego, nasza czereśnia jest bardzo popularna, już nie tylko w Polsce. Ludzie wiedzą, co to znaczy „Czereśnia z Bronisławki”. Widzę w tym sens, ta identyfikowalność owocu i pochodzenie mają znaczenie. Konsument odróżnia tą czereśnię od innych i wraca. Ci sami ludzie kupują i płacą za nią więcej niż normalnie, i wracają – przekonuje Czarnecki.

W naszym gospodarstwie nie mamy problemu ze sprzedażą owoców klientom hurtowym, ale robimy też sprzedaż detaliczną. Chcemy dotrzeć bezpośrednio do konsumenta i przekonać się, że konsument wraca po te same owoce – dodaje.

„Czereśnie z Bronisławki” od kilku lat można zobaczyć w rękach miłośników zdrowego stylu życia. Są promowane lokalnie i w miejscach spotkań koneserów. Stąd ich popularność w różnych regonach Polski.

Sad w miejscowości Bronisławka znajduje się 200 m nad poziomem morza. Specyficzny mikroklimat zawdzięcza m.in. sąsiedztwu lasu wilczorudzkiego. Liczy on ponad 600 ha. Z drugiej strony sad sąsiaduje z pasem topolek. Ptaki drapieżne z lasu w Wilczorudzie przelatują w te topole, co sprawia, że nie ma w ogóle problemu ze szpakami (wyjątek stanowią kwiczoły, które jednak boją się jastrzębi). Jedyne drapieżniki to dziki, które podchodzą i od dołu, nocami, demolują kwatery czereśni.

- Jako producenci czereśni nie jesteśmy jedynymi w Polsce, którzy uprawiają je w specyficznym miejscu. Jest tych miejsc bardzo wiele i one też są już obrandowane. Wiem, że posiadanie marki daje efekty. Z tego nikt się nie wycofuje, coraz więcej producentów idzie w tym kierunku. Chcą żeby ich owoce były identyfikowalne, żeby konsument wracał, żeby widział co kupuje i co je – wyjaśnia Krzysztof Czarnecki.

Za każdym owocem stoi człowiek

Polacy mają dostęp do wspaniałych owoców produkowanych w różnych regionach. Grójecczyzna, Lubelszczyzna czy Kujawy, za tymi owocami stoi wysiłek pracy wielu osób. Za każdym stoi wiele nieprzespanych nocy, stres, niepokój. Kiedy dochodzimy do zbiorów, owoce te sprzedajemy w kraju, możemy też sprzedać za granicę. Każdy plantator i sadownik czuje to samo. Szkoda, żeby taki owoc wyeksportować, a importować owoce gorszej jakości.

- Sadownicy zapraszają do swoich sadów. Przyjmujemy gości z różnymi pogadankami na temat produkcji czereśni i historii gospodarstw. Ludzie, którzy przyjadą są zachwyceni i często pod wrażeniem. Widzą jak to wszystko wygląda. Dopiero tutaj, bo kiedy się podchodzi do kasy, płaci za kilogram czereśni i idzie dalej, kiedy się je zjada przed telewizorem, większość nie myśli o naszej pracy i pasji – opowiada Czarnecki.

- Zachęcamy do konsumpcji polskich owoców, identyfikowalnych, z logiem, z numerem telefonu. Te namiary i lokalizacja to zawsze 100-owa pewność producenta. Zwykle wielopokoleniowe tradycje i uznanie. Są smaczne i zdrowe. Warto je jeść i promować. Przekazać wiedzę i nawyki swoim dzieciom – zachęca Krzysztof Czarnecki, sadownik, wiceprezes Związku Sadowników RP.

Uwaga! Kiedy w maju widzisz czereśnie w koszmarnej cenie 200 zł, są to owoce sprowadzane, na przykład z hiszpańskich szklarni. Korzystajmy z polskiego sezonu, zwykle przez dwa miesiące jeść możemy czereśnie z polskich sadów. Zachęcamy!




Opracowanie ramach realizacji przez Krajowy Związek Grup Producentów Owoców i Warzyw zadania „CORE TEAM - promocja konsumpcji owoców i warzyw i forum współpracy sektora, IV edycja”.

 

Nie przegap najnowszych wiadomości

icon googleObserwuj nas w Google News

Komentarze  

0 #2 ⭐⭐⭐⭐⭐ ⭐⭐⭐ 2024-07-16 17:44
Co za bzdety o idealnych warunkach

Czereśnie zanim dorosły to już zostały ugotowane i są niesmaczne w tym roku
Cytować
+1 #1 Henryk 2024-07-15 10:18
kuriozalnie to wygląda, na wiosne ten pan kwiczał że mu zmarzło, pewnie przytuli jeszcze kase za wymarzniecie a gałęzie łamią się od nadmiaru czereśni, takie rzeczy tylko w polsce
Cytować

Powiązane artykuły

Sadownicy polują

X