
Niska frekwencja, czyli rzecz o spotkaniu w Błędowie
W czwartkowe popołudnie, 20 lutego, miało miejsce spotkanie w Błędowie, którego celem było zaprezentowanie możliwości ochrony i nawożenia w integrowanej produkcji owoców.
Spotkanie rozpoczęło się od kilku dość gorzkich słów pana Roberta Sasa, który zwrócił uwagę na zorganizowany aparat niechęci do stosowania środków ochrony roślin ze strony różnych "ekologicznych" sił oraz brak przeciwdziałania temu zjawisku ze strony liderów branży. W kontekście produkcji wspomniał o braku realnej możliwości zastąpienia chemicznej ochrony roślin ochroną biologiczną, podkreślając, że ta druga może być jedynie uzupełnieniem, a nie podstawowym narzędziem.
Zwrócił również uwagę, że tylko w latach nieurodzaju jesteśmy w stanie zagospodarowywać owoce w satysfakcjonujących nas cenach. Natomiast w sytuacji normalnego owocowania mamy problemy z efektywną sprzedażą.
Po jego wystąpieniu nastąpiła seria prezentacji produktowych, podczas których swoją ofertę przedstawili: firma nawozowa Natural Crop, broker ubezpieczeniowy Modus oraz dostawca produktów do ochrony roślin – UPL. Natural Crop skupiła się na znaczeniu gleby i tworzeniu w niej potencjału do wykorzystania. Modus zaprezentował rozwiązania ubezpieczeniowe w razie nieprzewidzianych wypadków. Natomiast UPL przedstawił swoje produkty do ochrony biologicznej oraz biostymulatory.
To właśnie oferta UPL przykuła największą uwagę publiczności. Firma zaprezentowała alternatywy biologiczne dla znikających środków chemicznych oraz ich efektywność – oczywiście według zapewnień producenta.
Na zakończenie spotkania głos zabrał prezes Spółdzielni Ogrodniczej z Zofiówki, który wskazał markę jabłek Amela jako produkt pozwalający sadownikom osiągnąć wyższe dochody. Choć nie jest to nowość na rynku, prelegent podkreślił, że owoce tej marki są kupowane od producentów w cenie o około 30% wyższej niż jabłka konwencjonalne. Dodał również, że popyt na nie wciąż przewyższa podaż, co otwiera możliwość współpracy z nowymi dostawcami.
Już w trakcie prezentacji, w tylnej części sali, wywiązały się dyskusje na gorące tematy, szczególnie dotyczące ostatnich spadków temperatury. Niektórzy specjaliści wskazywali, że mrozy już odcisnęły swoje piętno na sadach, zwłaszcza w Polsce południowej. Inni, choć nie lekceważyli niskich temperatur, wstrzymywali się z ocenami, czekając na kolejne dni, które pozwolą dokładniej oszacować ewentualne straty.
Na początku spotkania Robert Sas zwrócił również uwagę na problem niskiego i wciąż spadającego spożycia jabłek oraz potencjalne przyczyny tego zjawiska. Kwestia ta wzbudziła chęć do dyskusji, a temat braku skutecznego marketingu jabłek w kraju przewijał się w niemal każdej wypowiedzi. Niestety, zabrakło czasu na głębszą debatę, a przede wszystkim zainteresowania ze strony samych producentów, co uniemożliwiło dojście do jakichkolwiek konkretnych wniosków.
Nie wiem, do ilu sadowników wysłano zaproszenia, ale frekwencja była naprawdę niewielka – na sali obecna była jedynie garstka osób. Bardzo doskwierała również absencja pana Mirosława Maliszewskiego, który miał otworzyć spotkanie, lecz obowiązki sejmowe zatrzymały go w Warszawie. Szkoda, że nikt inny ze Związku nie zdecydował się go zastąpić.
Od dłuższego czasu obserwuję spadające zainteresowanie sadowników spotkaniami branżowymi, co niestety nie jest niczym zaskakującym. Tym bardziej doceniam fakt, że wciąż są osoby, które chcą je organizować i wprowadzać jakikolwiek element wymiany myśli.