
Przymrozki 2025: co wiemy, a czego jeszcze nie wiemy
Przez trzy ostatnie noce nasze sady i plantacje były nawiedzane przez przymrozki. Prawie cała Polska została nimi dotknięta, jednak trudno powiedzieć, że równomiernie. Wzdłuż wschodniej granicy kraju oraz na Lubelszczyźnie sytuacja wydaje się być nieco gorsza niż w centrum. Podobnie źle było w Wielkopolsce. Nie da się też ukryć, że nawet przy dość niewielkich odległościach między sadami dawało się zauważyć istotne różnice temperatur.
Zamieszanie w przekazie wprowadzają również masowo wrzucane do internetu dane z różnych lokalizacji. To dobrze, że dość powszechnie kontrolujemy sytuację w naszych sadach, lecz trzeba zauważyć, że jedni informują o temperaturze przy gruncie, inni o temperaturze w sadzie na wysokości 1–1,5 metra, a jeszcze inni pokazują dane ze standardowej wysokości 2 metrów. Chyba jest dość jasne, że w takim wypadku porównujemy zupełnie różne systemy pomiarowe, a wyciąganie wniosków na podstawie tak zebranych danych jest bardzo trudne.
Trzeba również pamiętać, że część danych pochodzi z niekalibrowanych urządzeń, często o niewielkiej precyzji pomiaru. Termometry kupione w marketach są fajną zabawką, ale do tak precyzyjnych pomiarów się nie nadają. Dlatego zalecam odrobinę spokoju w podejściu do wszystkich informacji zalewających internet.
Straty na pewno będą w jabłoniach, lecz jest jeszcze zbyt wcześnie, aby wypowiadać się o ich skali. Istnieje też duże prawdopodobieństwo, że owoce będą nosiły liczne uszkodzenia w postaci różnorodnych ordzawień. Poczekajmy jeszcze na bardziej dojrzałe informacje z kraju – w ciągu kilku dni będzie można lepiej ocenić skalę zniszczeń. Jeszcze niczego nie prorokujmy.
Przymrozki wywołują bardzo dużo emocji, co jest zrozumiałe, bo ich siła rażenia potrafi zniweczyć cały rok pracy, a skutki byłyby tym dotkliwsze, że to kolejny rok strat i potencjalny brak środków w budżetach gospodarstw. Jednak obecnie w przestrzeni publicznej jest zbyt dużo szumu informacyjnego i danych zbieranych w różnoraki sposób, co bardzo utrudnia ich interpretację i porównywanie, nie mówiąc już o wyciąganiu konkretnych wniosków.
Warto też zauważyć, że ze względu na wiosenne deficyty wody i składników pokarmowych wychodzenie roślin ze stresu temperaturowego oraz regeneracja uszkodzonych, ale jeszcze żywych tkanek mogą przebiegać bardzo różnie. Susza jest silnym czynnikiem spowalniającym jakąkolwiek regenerację, podobnie jak niedobory chlorofilu. Nie trzeba odkrywać Ameryki, aby dostrzec braki magnezu (a więc i chlorofilu) na naszych drzewach. Silne ochłodzenie, późniejszy wybuch wegetacji i potem przymrozki sprawiły, że młode liście są naprawdę blade, słabe, z wyraźnymi brakami składników odżywczych.
Ci sadownicy, którzy w tygodniu przedświątecznym intensywnie budowali potencjał liści poprzez kilkukrotne nawożenie, mogą liczyć na zupełnie inną reakcję drzew niż tam, gdzie decyzję o nawożeniu dolistnym odłożono. Bardzo możliwe, że efekty przymrozków będą się rozciągały w czasie, czego skutkiem może być masowe opadanie zawiązków.
Mieliśmy już takie sezony i podobne doświadczenia. Wielkość opadu zależy wówczas od skali zniszczeń temperaturowych, ale także od zabiegów regeneracyjnych (czasowe przytrzymanie zawiązków poprzez retardanty wzrostu) oraz od kondycji samych drzew, wynikającej z pracy ich korzeni i liści (woda + fotosynteza).
Pod koniec tygodnia będziemy wiedzieć już dużo więcej o potencjalnych stratach w sadach i dalszych ryzykach. Naprawdę warto też zadbać o większą standaryzację w podawaniu wartości temperatury – wraz z dokładniejszymi informacjami o kryteriach pomiaru, bo -2°C na wysokości 150 cm to zupełnie coś innego niż -2°C przy gruncie.