Kupiłem Red Jonaprinca, mam Jonagolda
– Dwa lata temu kupiłem 2000 drzewek Red Jonaprinca. Żeby była jasność, za taką odmianę zapłaciłem. Teraz, kiedy owoce się wybarwiają, jestem już pewny, że zostałem oszukany. To zwykły Jonagold – żali się w rozmowie z naszą redakcją sadownik z mazowieckiego.
Mężczyzna jest zrozpaczony zaistniałą sytuacją, ponieważ poniósł już duże nakłady na utrzymanie tych jabłoni. – Przez dwa lata poczyniłem różne inwestycje. Miedzy innymi założyłem rusztowanie, intensywnie nawoziłem i pryskałem. Dziś okazało się, że z domniemanych 2000 sztuk Jonaprinca, 500 drzewek to zwykły Jonagold.
Szkółkarz powiadomiony o sprawie tłumaczył się regresją w sadzie zraźnikowym. Zgodził się także przyjechać na oględziny kwatery, a po wyliczeniu pomylonych sztuk, zwrot w postaci prawidłowej odmiany. Według naszego rozmówcy jest to połowiczne zadośćuczynienie.
– Proszę sobie wyobrazić, ile czasu zajmie mi wsadzenie drzewek w postawionym już rusztowaniu – tłumaczy sadownik. A to tylko początek problemów, bowiem wysadzanie młodych drzewek do istniejącego już sadu, skomplikuje stosowanie retardantów wzrostu (Regalis), bo przecież jabłonie będą w różnym wieku. Powstaną także trudności z regulowaniem owocowania (gibereliny). Zostawienie natomiast pustych miejsc w sadzie to czysta strata.
Nasz rozmówca nie bierze pod uwagę pozostawienia w swoim sadzie plonującego już Jonagolda. – Jak niby miałby wyglądać zbiór dwóch różnych odmian rosnących naprzemiennie? Zapotrzebowanie na Jonagolda zmienia się z sezonu na sezon, a poza tym ile zebrałbym z pięciuset drzew? – wymienia sadownik.
Opisana sytuacja nie jest rzadkością. Wielokrotnie słyszy się o podobnych pomyłkach. Do absurdalnych wręcz sytuacji dochodzi przy transakcjach na giełdach i targowiskach. Kiedy po czasie okaże się, że sprzedano nam inne odmiany, trudno dochodzić roszczeń.
Komentarze
smiech na sali jak czytam takie wypociny