Marcin Lis: Zachód przyspiesza, a my robimy dwa kroki do tyłu
Chociaż Polska jest największym producentem jabłek w Europie, nadal daleko nam do konkurencji pod względem marek i odmian klubowych. Podczas gdy konkurenci prześcigają się w działaniach marketingowych promujących marki jabłek, u nas trudno nawet o rozmowy. Jak zauważa sadownik, Pan Marcin Lis, Zachód przyspiesza, a my, co niezrozumiałe, robimy dwa kroki do tyłu. – Zachód stawia na odmiany klubowe. To jest bariera, której nie będziemy na chwilę obecną w stanie przeskoczyć, o ile nie zorganizujemy się i nie zaczniemy w tym kierunku działać – mówi.
Podczas Kongresu Sadowniczego zorganizowanego przez IPSAD Instytut Praktycznego Sadownictwa dr Helwig Schwartau mówił, że odmiany klubowe, o których tak głośno na Zachodzie, to sposób wyróżnienia się na tle konkurencji. Jak podkreślił niemiecki badacz rynku, Zachód broni się odmianami klubowymi przed polskimi jabłkami. Na rozwój marek stawiają również Amerykanie i Nowozelandczycy. Niestety, jak zauważył Pan Lis, odmiany klubowe i marki to temat, o którym rozmawia się na polskim rynku bardzo trudno. Niechęć do rozmów pojawia się nie tylko ze strony sadowników, ale także grup producentów i sieci.
Jako przykład Pan Lis przytoczył historię marki „Jabłek Grójeckich” – projektu, który współtworzy od samego początku. Projekt „Jabłek Grójeckich” trwa już dość długo – rozpoczęto go w 2007 roku. Jak przyznaje Pan Lis, trwało o wiele zbyt długo, aby osiągnąć obecny poziom. Projekt został rozpoczęty, kiedy sytuacja rynkowa była bardzo dobra. Nic nie wskazywało na kłopoty w branży i pojawienie się embarga. Mimo że wówczas sytuacja sprzyjała producentom jabłek, można było już zauważyć, że rynek jest niebezpiecznie uzależniony od jednego odbiorcy.
Projekt „Jabłek Grójeckich” miał być pretekstem do rozpoczęcia rozmów o promocji jabłek, budowaniu marek. – Pomysł produktu regionalnego miał spowodować, żeby organizacje producenckie zaczęły ze sobą rozmawiać o takim produkcie. Okazało się to bardzo trudne, nikt nie chciał z nami rozmawiać. Oczywiście spotykaliśmy się w większym, bądź mniejszym gronie, natomiast praktycznie nikt nie był tym zainteresowany – opowiadał.
Mijają cztery lata od wprowadzenia embarga, a my nadal nie wypracowaliśmy rozwiązań dla poprawy sytuacji. Jak zauważa Pan Lis, w przeciwieństwie do zachodnich producentów, nie mamy żadnego planu. Zachód przyspiesza, a my co niezrozumiałe, robimy dwa kroki do tyłu. – Zachód stawia na odmiany klubowe, licencjonowane. To jest bariera, której nie będziemy na chwilę obecną w stanie przeskoczyć, o ile nie zorganizujemy się i nie zaczniemy w tym kierunku działać.
Niestety, jak podkreślał Pan Lis, jeśli nie pozbieramy się w porę, staniemy się producentami przemysłu. – Niedawno zapytałem na spotkaniu z sadownikami, jak musi być źle, żebyśmy zaczęli ze sobą rozmawiać i wspólnie podejmowali jakieś decyzje. Usłyszałem odpowiedź, że nigdy nie będzie tak źle – przytoczył. A to bardzo przykre, biorąc pod uwagę nasz duży potencjał produkcyjny, oraz środki finansowe, która otrzymała branża sadowniczy na rozwój.
Zdaniem Pana Lisa nie powinniśmy doszukiwać się spisków wymierzonych w stronę polskich sadowników, tylko skoncentrować się na organizacji i przyszłościowym myśleniu. – To my sami się niszczymy poprzez brak organizacji, poprzez brak perspektywicznego myślenia. Nie mamy żadnego planu, jak wyjść z tej trudnej sytuacji. Odmiany klubowe nie istnieją w naszym kraju, nikt nie chce o nich rozmawiać. Co gorsza, nawet sieci handlowe nie chcą o tym rozmawiać – przyznał. Jak podkreślił Pan Lis, bardzo trudno tam o dyskusję i próbę zrozumienia konieczności zmian.
Jak wyjaśnił, na marketing składają się tzw. „4P”: product, price, place of distrubution i promotion, czyli produkt, cena, miejsce dystrybucji oraz promocja. – Śmiało mogę powiedzieć, że działa u nas tylko cena. Potrafimy używać tylko tego narzędzia, pozostałe 3 nie są w ogóle wykorzystywane – zauważył.
Jak natomiast działa marketing jabłek na Zachodzie? Jak przytacza Pan Lis, w ofercie jednej z włoskich szkółek pojawiła się nowa, obiecująca odmiana – Bonita, co skłoniło go do rozmów z właścicielem odmiany. Podczas rozmowy, zastanawiając się nad możliwością funkcjonowania tej odmiany na rynku polskim, zauważył, że w Polsce jest spore zainteresowanie produkcją ekologiczną. W odpowiedzi otrzymał, że jeśli mowa o ekologii, jedno z włoskich konsorcjów wykupiło już 10-letnią wyłączność na tą odmianę.
– To jest poziom marketingu na Zachodzie. Tak, jak podkreślałem wcześniej, Zachód robi dwa kroki do przodu, a my się cofamy. Musimy podążać za tymi trendami – podsumował. Przy czym, jak zauważył, w naszym kraju także odbiorcy (supermarkety) nie są w stanie zrozumieć idei odmian licencjonowanych. – To jest też problem, ale kropla drąży skałę. Jeśli nie będziemy nic robić w tym kierunku, to nigdy to się nie uda.
Komentarze
Wykończony wszystkich niskimi cenami
Wytrzymamy jeszcze 3 może 4takie lata...i cały świat nasz
Tak trzymać i nie popuszczac
Do tego idareda nie sadza...
Nie ma już lepszych wzorców?