Co mówią przeciwnicy dopłat do karczowania sadów jabłoniowych?
Od dłuższego czas podnoszą się głosy o konieczności redukcji ilości sadów w Polsce oraz niezbędnej roli administracji w tym procesie. Wielu wskazuje na dopłaty do karczowanych sadów jako rozwiązanie problemu, podając przykład Katalonii, która postanowiła tak właśnie poradzić sobie z nadmiarem sadów brzoskwiniowych. Czy jednak rozwiązanie to jest tak proste, jak wydaje się na pierwszy rzut oka? Są przeciwnicy. Jakie mają argumenty?
Kataloński rząd oferuje po 5000 euro za każdy usunięty hektar drzew, a jaka rekompensata interesowałaby naszych sadowników? Pewnie taka, która pozwoliłaby na rozpoczęcie nowego, biznesu – alternatywy dla sadownictwa. Dla dwuzawodowców suma 20 000 zł/ha z pewnością mogłaby być atrakcyjna, ale czy dla sadownika, który całe życie utrzymuje się z pracy w polu, będzie to zachęcająca alternatywa?
Z pewnością w pierwszej kolejności pod piłę poszłyby sady stare, niefektywne, założone z odmian nieatrakcyjnych rynkowo (Gloster, Ligol). Zatem z rynku zniknęłoby niewiele z rzekomych 4,5 mln ton. Zmniejszyłaby się raczej powierzchnia sadów nastawionych na produkcję przemysłu, należących do dwuzawodowców, z doskoku zajmujących się sadownictwem. Jednak o ile? Przy założeniu, że taki sad produkuje 25 ton z hektara, to koszt zdjęcia z rynku tej produkcji wyniósłby 0,80 zł/kg.
Aby w polskim sadownictwie zmieniły się ceny jabłek deserowych, z rynku powinno zniknąć 1 mln ton, co oznacza, że koszt takiej operacji wyniósłby 800 mln złotych, nie licząc kosztów administracyjnych (wynagrodzenie osób przyznających wypłaty, kontroloujacych, itd.). Suma ogromna, bez gwarancji, że za kilka lat problem nie wróci, bo przecież ceny jabłek wzrosną, a zakazu sadzenia drzewek w Polsce nie ma.
Czy przyjęte 20 000 zł/ha przekona sadowników utrzymujących się tylko z sadownictwa? Trudno w to uwierzyć, bo sad dający 40 t/ha sprzedawanych nawet po 0,25 zł/kg przynosi 10 000 zł przychodów rocznie, przy kosztach 2000-3000 zł na hektar, czyli rekompensata równałaby plony z 2-3 lat. Niewiele. O wiele za mało, aby wyrywać masowo sady.
Producent zajmujący się sadem na cały etat, raczej nie będzie szukał drugiej pracy, z tego względu, że wyrwał 3 hektary starego Glostera na M26 czy A2, bo na drugim polu rośnie 7 hektarów Gali/Goldena/Red Jonaprinca i nie będzie miał czasu na drugą pracę. Ażeby mogło być to opłacalne, musiałby zainwestować rekompensatę, w jakieś źródło dochodu pasywnego (nieruchomości) – to jedyna logiczna dywersyfikacja w takim przypadku. Jednak jaką nieruchomość można kupić za 60 000 zł, aby przynosiła zyski?
Poza tym, trzeba pamiętać, że pieniądze, które „daje” rząd, pochodzą z podatków nakładanych na społeczeństwo, w tym rolników. Każdy z nas musiałby „zrzucić się” na te miliardy rekompensat, np.: w cenie paliwa, prądu, itd. Być może ceny jabłek poszłyby w górę, ale wzrosłyby też koszty ich produkcji. W Polsce paliwo kosztuje 5,00 zł/l, a w Niemczech teoretycznie niewiele więcej, czyli 6,00 zł, jednak jabłka polskie kosztują w skupie 0,50 zł/kg, a niemieckie 0,50 eur/kg. Ratują nas jedynie koszty robocizny, które jednak ostatnio ciągle rośną.
A co pojawi się na miejscu wyrwanych sadów? Ostatnim hitem nasadzeń jest borówka i jagoda kamczacka. Jeśli chodzi o borówkę to według ekspertów w ciągu kilku następnych lat może okazać się jej o wiele za dużo, aby móc uzyskiwać ceny adekwatne do kosztów produkcji i założenia plantacji. Dla tej drugiej rynek jest bardzo ograniczony. Nisz jest niewiele, na pewno też nie ma w nich tyle miejsca, aby tam masowo lokować sadowników z wycinanych sadów.
Oczywiście jest też aspekt moralny, czyli nieetyczność rozwiązywania problemów sadowników z pieniędzy całego społeczeństwa (budżetu państwa)...
Komentarze
Zapłać najpierw ZUS i podatki potem czegokolwiek oczekuj ...bo na razie to mamy ulgi na kilkadziesiąt tysięcy rocznie plus dopłaty ....
Proponuję zobaczyć coś więcej niż czubek własnego nosa
Chandel???? - biznesmen po 6 klasach :)
Zobaczcie co dzieje się na rynkach. Każdy kupuje drzewka i sadzi a potem do państwa o pomoc. A gdzie jest pomoc dla płacących ZUS tylko rolnik dostaje i to duży.Wprowadzić podatek od działalność powyżej 10 ha i będzie spokój
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Tylko my tu na tym portalu nie potrafimy spkojnie merytorycznie wyazić swoich argumentów tym bardziej dojść do wspólnego zdania to jak ktokolwiek inny może nam pomuc.
A gdzie rozum producentów i prawa ekonomii ???
Produkować i sprzedawać poniżej. Kosztów potrafią tylko wybitni polscy ekonommisci
Albo się zebrać albo... Podpisać kontrakt. Ja się nie martwię cena ani odbiorem. Gdy był na to odpowiedni czas podpisałem umowy i teraz śpię spokojnie.
A tak janusze muszą dostać dopłaty bo im się nie opłaci i już...
No właśnie, dadzą dotację na karczowanie ale podwyższą podatki na paliwie, prądzie, zus/krus, etc. Niby cena jabłek nam podskoczy ale wzrosną też koszty. Rząd nie ma żadnych innych pieniędzy niż te, które nam zabierze. Poza tym musi zatrudnić człowieka do ich pobierania oraz do rozdawania dotacji, również dać im biurowiec do urzędowania, w dobrej lokalizacji, komputery, biurka, szafki i samochody do jeżdżenia i kontrolowania tych 40 000 wyciętych hektarów. Dla przykładu: na każde "500+" państwo pobiera 672 zł w podatkach. A nie łatwiej by było po prostu nie zabierać?
Nie czuj się wyjątkowy...
Tylko Ty możesz zostać vatowcem i nie płacić tego podatku a nauczyciel lub kasjerka z Biedry musi...
Jest różnica w pazerności na zarabiania a w pazerności na dostawanie. Ta pierwsza motywuje do działa, ta druga nie
„...gdy byliśmy u was, nakazywaliśmy wam tak: Kto nie chce pracować, niech też nie je! Słyszymy bowiem, że niektórzy wśród was postępują wbrew porządkowi: wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami niepotrzebnymi. Tym przeto nakazujemy i napominamy ich w Panu Jezusie Chrystusie, aby pracując ze spokojem, WŁASNY chleb jedli” (2 Tes 3, 10-12).
Tak, w naszym interesie leży wypchnięcie tych producentów z rynku. Jednak na ich dalszej obecności tutaj zależy podmiotom skupującym, bo na takich się nieźle zarabia (mogą im na sortowaniu odrzucić po 50%, oni nie zajękną, bo wiedzą co mają a sortownie im zapłacą po 15 gr/kg, przycinając 20 groszy z każdego kilograma przemysłu - bajkowy biznes). Naszym celem powinna być zmiana modelu handlu a nie rządowe dotacje na karczowanie sadów, bo to problemów nie rozwiąże a poza tym nie jest etyczne.
Zgadzam się z tobą w 100 % że problemem w sadownictwie jest mentalność. Myślę ze najlepiej widać to było jesienią gdy jeden przez drugiego woził przemysł na skup, po 8 groszy, wygłaszając stwierdzenie "dobrze że nie przestali brać". W dużej mierze takie myślenie jest typowe dla tych sadowników, którzy mało dbają o produkcję, maja stare sady, głownie z jabłkiem przemysłowym. I tak jak pisałem warto było by w taki czy inny sposób pozbyć się ich z rynku. Dodatkowo zgadzam się że wszelkie dotacje, pomoce suszowe czy gradowe w szerszej perspektywie przynoszą więcej szkody niż pożytku.
To, że ludzie żyją według złych wzorców etycznych, nie oznacza, że my też mamy swoją etykę porzucić. Inni kradną więc my też kradnijmy?
Marcinie
Myślę, że nie ma tutaj mowy o kradzieży czy też zawłaszczaniu pieniędzy. Chodzi raczej o oczyszczenie środowiska sadowniczego z grupy osób nie zajmujących się tylko i wyłącznie sadownictwem, takich którzy mają dochód z pracy a z sadu dodatkowe pieniądze. Z mojej perspektywy takie osoby nie ponoszą większych kosztów na produkcje sadowniczą i potem sprzedają jabłka po każdej cenie przemysłu, bo produkują tylko i wyłącznie przemysł, bo niby co innego można wyprodukować z 30 letniego sadu opryskanego siarką kilka razy w roku. Takie sady psują rynek i o to chodzi żeby się ich pozbyć przy pomocy programu likwidacji.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia i - jak widać po wpisach - fali roszczeń nie da się zatrzymać. Przed komuną w Polsce było olbrzymie zaludnienie na wsi, lecz większość gospodarstw produkowała na swoje potrzeby, na rynek produkowała garstka. W efekcie z rolnictwa zarobkowo żyła garstka ludzi, głównie potomkowie szlachty, obszarnicy, "kułacy" itp. Komuna z każdego mieszkańca wsi zrobiła gospodarza, każdemu dając po kilka hektarów. Ci "gospodarze" z łaski komuny robić potrafią, nawet ciężko ale gospodarzyć już nie. Wołają więc aby znowu Państwo rozwiązywało kolejne ich problemy. Jaki by problem nie przyszedł, ktoś musi im pomóc i za nich znaleźć rozwiązanie: grad, susza, przymrozki, embargo czy nadprodukcja. Problemem sadownictwa jest mentalność, nie 4,5 mln ton jabłek.
Jakby ten Minister zaczął chodzić z d..pą na wierzchu to też byś przestał nosić gacie?
To, że ludzie żyją według złych wzorców etycznych, nie oznacza, że my też mamy swoją etykę porzucić. Inni kradną więc my też kradnijmy?
Nie płacimy podatku dochodowego,zusu,doplaty,paliw o rolnicze,klęskowe,prowy....
A ciągle nam mało...ile by nie dali mało i już. .
Moze powinni nam jeszcze co miesiąc 5k wypłacać pensji????
Słyszałem taka opowieść ...niestety prawdziwa....
Jeden pan mówi do drugiego...co to za opłacalność produkcji??nic z tych jabłek nie zostaje....za 5tys na rękę to by to rzucił i poszedł na etat..
Wiecie co zrobił?????
Kupił w Grójcu 8 mieszkań za gotówkę....
Można było wziąć 500 sztuk na 2 rządki i też punktowali....
Nie byli przymusu ale chłopska pazerność wygrała...
Więc proszę winy na UE lub ARiMR nie zrzucac
I właśnie przez takich geniuszy mamy jak mamy i dlatego będzie gorzej....
Zesrać się a nie dać się. ..wyzbierać po 8 gr i deser oddać pieniądze 35...
Podziwiam tak myślących Januszy
Natomiast w całym artykule jest bardzo rzeczowa analiza.
Pierwszą przyczynę zwiększania nasadzeń-dopłaty z UE do tego procederu które wprowadziła poprzednia ekipa a której nie zmienili nieomylni należałoby usunąć natychmiast i nazwać ludzi z imienia i nazwiska którzy nam ten bigos zrobili.Nie tylko gloster i ligol są do "odstrzału" ale też wiele jonagoldów czy sporo idareda.Tak na prawdę nie wiemy jaka byłaby skala karczowania i jaki to przyniesie efekt , bo będzie to działanie dobrowolne.Natomiast kwestia "nasadzeń po" , a przepraszam po co sadzić cokolwiek ? Jak kto ma powiedzmy 15 ha , z których dziś ma problemy : aby to właściwie ochronić(wciąż są sadownicy którzy nie "wyrabiają się na czas " z ochroną ) ; aby zebrać owoce we właściwym terminie(odpowiednia ilość pracowników i logistyka=koszty) ; i wreszcie aby je sprzedać za cenę dającą zysk.To przepraszam , w czym mu się pogorszy jak wytnie 3 ha ? i po co ma to obsadzać , obsiewać , czymkolwiek ?
Miliard to niby sporo kasy , ale miłościwie nam panujący szastają naszą kasą na prawo i lewo i nie wiem czy to byłyby gorzej spożytkowane pieniądze jak choćby przekop mierzei czy pincet na dziecko dla ludzi co tyle wydają w tydzień na kosmetyczkę.Co zrobi chłoporobotnik z tą kasą nie wiem , ale zapewne większość sadowników utopi te kasę w swych gospodarstwach czy to w sprzęt czy infrastrukturę , co może poprawiać ich dochodowość.
Przy czym na koniec , przypomnę, że nie wierzę w takie rozwiązania na dużą skalę, dla nas dedykowane.Partie typu PO czy N nie mają zielonego pojęcia o rolnictwie mają nas ... gdzieś ; miłościwie nam panujący wiedzę o rolnictwie mają podobną(sukcesy poprzedniego ministra znamy a i obecny stara się mu dorównać ) nie muszą nic robić bo i tak większość sadowników ich popiera , to po co przepłacać.
Popieram w 100%
Tylko kasa Z prow prawie całą poszła skąd przyszła....
Tyle mamy swojego i generujemy....koń by się uśmiał
Kasjerka z biedronki też płaci podatki...i nie widzę powodów by dokładała do mojego prywatnego sadu