Piotr Zieliński: „Zmiany mogą nastąpić szybciej niż się spodziewamy”

– Obawiam się, że wielu sadowników może być nie stać na produkcję jabłek wysokiej jakości – mówi doradca sadowniczy, Piotr Zieliński. Jego zdaniem, w niedługiej perspektywie rynek sam podzieli producentów.

Niskie ceny i konieczność sprzedaży jabłek poniżej kosztów produkcji sprawiają, że nowy sezon rozpoczyna się w raczej pesymistycznym nastroju. Oczywiście, dla sadowników, którzy posiadają odmiany popularne handlowo, sytuacja przedstawia się dużo lepiej – tutaj nie ma obawy o zwrot kosztów produkcji. Niestety, duża rzesza producentów ostatni sezon musiała zapisać na straty. I chociaż mamy koniec marca, niewielu wierzy, że ceny mogą się poprawić.

Biorąc pod uwagę obecne stawki, w najgorszej sytuacji są sadownicy, którzy zdecydowali się usługowo wynająć chłodnie. Po odliczeniu kosztów sortowania i przechowania, otrzymują kilka groszy. Dla tych, którzy nie mają oszczędności z poprzednich lat lub poczynili znaczne inwestycje, nierzadko na kredyt, kolejny rok z tak niskimi cenami może okazać się tragiczny w skutkach. Bardzo możliwe, że dla wielu będzie to oznaczało konieczność znacznych oszczędności na produkcji.

Zdaniem doradcy sadowniczego, Piotra Zielińskiego, jeśli nie nastąpi nagły zwrot sytuacji, część producentów stanie przed trudną decyzją. – Myślę, że w wielu gospodarstwach podejmowana jest strategiczna decyzja, co dalej robić i w którym kierunku iść. Czy inwestować w popularne odmiany i nasadzenia, czy zostać z tym co jest i przestawić się na produkcję niższej jakości. kierowaną na rynek przetwórczy. Bardzo często taka decyzja może być niestety koniecznością, bo obawiam się, że wielu sadowników może nie być stać na produkcję owoców wyższej jakości – wyjaśnia. W tym przypadku wyboru nie ma, bo trudno zaciągać kolejne kredyty.

Według Piotra Zielińskiego, w perspektywie do pięciu lat, może nastąpić rozwarstwienie wśród sadowników.  Ci, którzy wytrzymają presję (20 – 30 proc.), będą musieli przedefiniować jakość na nowo. Konkurencję z zagranicy, z którą będą rywalizować, trzeba będzie pokonać produkcją jabłek o najlepszych parametrach, markami oraz redukcją liczby pozostałości.

Skąd rozwarstwienie? – Niestety, widać już, w którym kierunku zmierza ta sytuacja. Już po tym sezonie wielu sadowników nie będzie stać na profesjonalne utrzymanie sadu. Trudna sytuacja wynika z tego, że odmiany są niedopasowane do potrzeb rynku, często jakość jest za niska lub nie ma odpowiedniej infrastruktury, aby taką produkcję móc pociągnąć. Obawiam się, że tym, którym nie uda się wejść do tej gry, będą zmuszeni podjąć inny zawód – podsumowuje.

Nie przegap najnowszych wiadomości

icon googleObserwuj nas w Google News

Komentarze  

+1 #4 Guest 2019-03-30 10:20
Masz rację Marianie. I powiedz, czy i ja ją mogę mieć? Może już czas przestać być patriotą? Zostawić sobie tylko ,,obejście'', resztę sprzedać pierwszemu lepszemu nie Polakowi z kasą? Po co nam ten garb na plecach? W czyich rękach są greckie zabytki? I żyją? I unia nie daje im zbankrutować, można? Osiem godzin w pracy, swoje warzywka, kura. Rolnicy - męczennicy, po co? Dla kogo? Patriotyzm, to dla mnie puste słowo, jak moja kieszeń.
Cytować
+11 #3 Marian 2019-03-29 09:21
Wiecie skąd nadprodukcja? Otóż na przestrzeni 20 może 30 lat ludzie, którzy mieli świnki, krówki, siali zboże i sadzili ziemniaki, polikwidowali swoją dotychczasową działalność na rzecz zakładania sadów czy to porzeczkowych, wiśniowych czy jabłoniowych. Zrobili to dlatego, że produkcja sadownicza wydawała się bardziej opłacalna niż sprzedaż żywca, mleka czy zboża, a z czegoś żyć trzeba. Wszyscy nie pójdą pracować na etat. Teraz mamy sytuację, że sadownictwo przestaje być opłacalne i co znów trzeba się przebranżowić, tylko na co? Skoro w naszym pięknym kraju na wsi nic się nie opłaca. Czy to jest nasza wina (rolników/sadowników) czy rządzących? Wystarczy spojrzeć na przestrzeni 30 lat co stało się z naszym rodzimym przemysłem (nie ma go!!!) i to teraz czeka branżę rolno-sadowniczą. Pozostanie tylko import i praca u kogoś.
Cytować
+6 #2 Roman 2019-03-28 20:53
Przecież na to zanosiło się od lat ...sądziliśmy na potęgę ...nie myśląc gdzie to sprzedamy...
Nie rozumiem teraz zdziwienia że chwila próby nastała ...powiem szczerze,że długo na nią czekałem ...co nie znaczy,że moje gospodarstwo przetrwa
Cytować
+18 #1 Artur 2019-03-28 19:29
Sam już nie wiem kto w zaistniałej sytuacji jest w lepszej a kto w gorszej sytuacji... Duży i doinwestowany będzie pewnie próbował przetrwać za wszelką cenę... A pocieszeniem dla małego, który zdecyduje się zaprzestać działalności sadowniczej jest rozwijająca się gospodarka i ssanie na rynku pracy... Tak czy owak wielu będzie zmuszonych do podjęcia dramatycznych decyzji, których tak dużym jak i małym , nie zazdroszczę...
Cytować

Powiązane artykuły

Kto jest prawdziwym rolnikiem?

Twarde lądowanie miękkich jabłek

Nie buduj przechowalni, załóż koło gospodyń

X