Spór o ordzawienia – gdzie jest granica?
Rozpoczął się handel świeżymi jabłkami. Pierwsza w obrocie jest Gala i wszelakie jej sporty. W sieci pojawia się bardzo dużo zdjęć z marketów, w których jakość oferowanych w sprzedaży jabłek często pozostawia wiele do życzenia. Na forach internetowych trwa dyskusja, jaki poziom ordzawień jest akceptowalny.
Największą bolączką sadowników w tym sezonie są ordzawienia. Uszkodzenia przymrozkowe zazwyczaj dyskwalifikują owoce z rynku jabłek deserowych. Widząc zdjęcia z półek sklepowych, sadownicy nie kryją zdziwienia. Jakość na sklepowych półkach stoi w kontrze do wymagań stawianych przez grupę, a często także z wynikami sortowania.
Należy rozważyć trzy kwestie. O ile grupa producencka uzgodniła z marketem, że sezon jest specyficzny i owoce będą niższej jakości zewnętrznej, a sadownik otrzymuje za jabłka z ordzewieniami stawki jak za pierwszorzędną jakość, handlowcom należy się pochwała. Niestety, w dyskusji pojawiają się głosy, że ordzawione jabłka kwalifikowane są jako przemysł, a na półkach sklepowych nigdy nie powinny się pojawić.
Jednak dla większości największym problemem jest zderzenie dwóch rzeczywistości – dążenia do wysokiej jakości i tego, co widzimy na sklepowych półkach. Niestety, polskich jabłek nie stawia to w dobrym świetle. W jednym z supermarketów za ordzawione jabłka odmiany Gala trzeba zapłacić 3,99 za kilogram…
I chyba trzeba jasno stwierdzić, że akcje sprzedaży owoców poszkodowanych w wyniku przymrozków i innych klęsk są godne pochwały, ale jeśli robi się to w odpowiedni sposób. Konsument powinien mieć wybór, czy chce zapłacić wyższą cenę za pierwszorzędną jakość czy niższą za pełnowartościowe, ale gorzej wyglądające jabłka. Więcej szczegółów o takich akcjach przeczytaj tutaj: Brytyjskie supermarkety Tesco będą sprzedawały jabłka uszkodzone w wyniku przymrozków
Komentarze