Skąd brak chęci do działania?
Niekontrolowany import owoców z zagranicy trwa. Do Grójca codziennie wjeżdżają tiry z jabłkami przemysłowymi spoza UE. Sadowników jednak trudno zmobilizować do sprzeciwu.
Protesty i wyrażanie swojego sprzeciwu to w naszym kraju, jak również sadownictwie temat, do którego większość sadowników podchodzi z obojętnością i niechęcią. Solidarność i jedność również stoi pod dużym znakiem zapytania. Chęć działania pojawia się tylko wtedy, kiedy sytuacja jest skrajnie zła. Jeśli ceny nie są dramatycznie niskie, dyskusji na temat sposobów zapobiegania trudnej sytuacji brak. Z czego to wynika?
Nadchodzi rok z dużą produkcją – ceny daleko poniżej kosztów produkcji, jabłka zostają pod drzewami, również te wysokiej jakości. Wówczas mamy protesty, strajki, podejmowane są tematy o zmowie cenowej, organizowane szumne konferencje na temat konieczności uzdrowienia polskiego sadownictwa i zmian.
Rok później występują przymrozki, ceny dużo wyższe. Zadowalają stawki jabłek przemysłowych, ceny deseru także nie są najgorsze. Nagle milkną głosy o konieczności zmian. I chociaż każdy sadownik dobrze wie, że za rok, o ile nie wystąpi jakaś klęska, ceny prawdopodobnie ponownie spadną do drastycznie niskich poziomów, zapomina, że poprawa jest tylko chwilowa.
A przecież to, że w tym roku cena za owoce były zadowalające lub dobre, nie oznacza, że problemy w rolnictwie i sadownictwie przestały istnieć. Wręcz przeciwnie, dalej się nawarstwiają. Najbardziej palący problem to fałszowanie pochodzenia warzyw i owoców. Także niekontrolowany import jabłek nie jest bez znaczenia. Jednak te poważne problemy nie mobilizują sadowników ani do jednoczenia się w ramach takiej czy innej organizacji, ani do działania w obronie rodzimego rynku.
Teorią wysnuwaną przez wielu sadowników jest zależność chęci do działania od cen. Idąc tym tropem zimą i wiosną, gdy ceny jabłek deserowych były znacznie poniżej kosztów produkcji to frekwencja na pikietach dopisywała. Wiele akcji cieszyło się dużą popularnością. Ludzie mieli dość aktualnej sytuacji, więc się buntowali.
Dziś ceny są dobre. Pokrywają koszty produkcji z delikatną nawiązką. Pomimo tego, że żaden z palących problemów sadownictwa nie został rozwiązany, to chętnych to działania czy zrzeszania się jest na lekarstwo. Problem w tym, że nie sadownicy często nie myślą perspektywicznie. Lepiej działać mniej widowiskowo, ale systematycznie i stopniowo. Właśnie wtedy, kiedy zarabiamy większe pieniądze, należy działać w tych kierunkach, aby w przyszłości takie dochody utrzymać.
Komentarze
Rozsypywali jabłka rozdawali blokowali drogi to byli nazwani
bandytami.
A od czego w tym kraju są służby..
Mam iść rozsypać te jabłka żeby kolegium zapłacić...
Wszędzie wetkniedz ten swój pusty łeb...
Możemy tak tylko po co?
W przyszłym roku 5 z przodu