Echa wtorkowego protestu
Dużo mówiło się w tym tygodniu o proteście grupy rolników zorganizowanym na Nowym Świecie. Chociaż dotyczył on tematu walki z ASF, warto przez chwilę zastanowić się, skąd takie radykalne kroki ze strony rządu. Protest został przerwany przez służby porządkowe, a uczestnicy siłą „odprowadzeni” z miejsca manifestacji.
Na początku minionego tygodnia miał miejsce dość niecodzienny protest rolników zrzeszonych w ramach AgroUnii. Pod główną siedzibą PZŁ na Nowym Świecie w Warszawie, domagali się skutecznej walski z ASF, także ze strony myśliwych. Jednym z postulatów była możliwość odstrzału dzików, przez rolników-myśliwych na swoich gruntach. Były baloty słony, a rolnicy przykuli się łańcuchami. Protest został jednak przerwany przez policję.
Ostatnio szerokim echem odbiły się protesty rolników w Niemczech czy Holandii. Mówi się o nich głośno i pozytywnie w mediach, użytkownicy mediów społecznościowych ochoczo komentują, udostępniają zdjęcia i filmy z protestów. Chwali się jedność i solidarność rolników. A kontekście wtorkowego zajścia warto dla porównania przypomnieć, jak na niedawne protesty niemieckich rolników w Berlinie zareagował tamtejszy rząd. W Berlinie do rolników wyszła zarówno Minister Środowiska, jak i Minister Rolnictwa. Głos w sprawie zabrała również Angela Merkel obiecując spotkanie z przedstawicielami ponad 40 związków i organizacji branżowych w celu porozumienia się.
Dla protestujących to walka o przetrwanie. Krzyk, który ma na celu zwrócenie uwagi na problem, który jest lekceważony od dłuższego czasu. Zdaniem obserwatorów, ASF w Polsce rozszerza się, poniekąd dzięki nieudolnym działaniom rządu. Wielu z protestujących to zdesperowani hodowcy. Dla nich ten problem to być albo nie być.
Wtorkowy protest pod gmachem PZŁ został przerwany. Policja, która przybyła na miejsce otrzymała rozkaz spacyfikowania manifestacji. Postępowali z rolnikami w niezwykle brutalny sposób, raczej niespotykany w naszym kraju. Podduszenia, podarta odzież, odciągania z miejsca protestu to rzadki widok. Co widzi rolnik, który patrzy na to z boku?
Widzi, że nie warto. Nie warto strajkować, bo zawsze kończy się to tak samo. Być może nie pojedzie na inny protest, bo będzie miał przed oczami zdjęcia z 10 grudnia. Nie pojedzie na pokojową manifestację, bo będzie się obawiał brutalnej reakcji policji. Czy taki był wyższy cel stłumienia tego protestu? Wiele na to wskazuje.
Spójrzmy na to przez pryzmat fali protestów rolniczych na zachodzie. Otóż, po pierwsze, rzuca się w oczy to skala. Tam w protestach brały udział tysiące rolników, działał efekt skali. U nas protestowała garstka rolników. Czy służby porządkowe zadziałałby w ten sposób, gdyby protestujących było więcej?
A może powodem takiego kategorycznego działania była forma, jaką przybrał protest?
Jakie macie zdanie na ten temat?
Komentarze
My mamy swój interes -dobrobyt naszych gospodarstw , politycy swój utrzymać się przy władzy. Jak to wykorzystamy?
Amen.