Jak zapobiec nieuzasadnionej obniżce cen jabłek?
Wszyscy światowi eksperci z rynku owoców mówią zgodnie, że w tym roku jabłek jest mniej. Niższe zbiory będą w krajach Unii Europejskiej, Rosji i szczególnie w Chinach. W Polsce też jabłek zebraliśmy mniej niż wynosi średnia wieloletnia. Główną przyczyną są wiosenne przymrozki i inne niekorzystnie wpływające na plony zjawiska atmosferyczne.
Końcówka poprzedniego sezonu i początek obecnego charakteryzują się dużym zainteresowaniem konsumentów jabłkami i innymi owocami klimatu umiarkowanego. Spożycie jest na wysokim poziomie, a owoce są słusznie uważane za czynnik zwiększający odporność organizmu wobec koronawirusa. To wszystko zapowiada dobre ceny na jabłka. W każdym kraju spodziewane są one na wyższym poziomie niż w poprzednich latach. Zarówno owoców do przetwórstwa, jak też deserowych.
Jak zwykle w naszym kraju na początku sezonu sytuacja jest zgoła odmienna niż wskazywałby rynek i inna niż w większości innych krajów - producentów jabłek. Ceny owoców deserowych i przemysłowych bezpodstawnie spadają. W jabłkach do przerobu sytuacja jest znana od lat. Największa firma wykorzystując okresowo duże dostawy (co jest naturalne) sztucznie zaniża ceny skupu, narzucając przy tym ich poziom innym podmiotom wytwarzającym sok. Te mniejsze firmy nie są w stanie płacić więcej, bo nie pozwalają im na to moce przerobowe, możliwości finansowe i brak równego dostępu do rynku odbiorców koncentratu. Bezradne są też punkty skupu, którym narzuca się cenę, a zdarzają się nawet przypadki zastraszania tych, którzy chcą sadownikom płacić więcej.
Doraźnym przeciwdziałaniem temu jest ograniczenie dostaw lub protest pod zakładami. Długofalowym zaś wdrożenie umów kontraktacyjnych z cenami minimalnymi i instytucjonalne (poprzez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów) uniemożliwienie wykorzystywania niedozwolonej przewagi poprzez nadmierną, dominującą pozycję rynkową. Systematyczny, nieuzasadniony spadek cen skupu owoców do przerobu jesienią tego roku po raz kolejny to potwierdził.
Po raz pierwszy do podobnego zjawiska dochodzi na rynku jabłek deserowych, który to powinien nas najbardziej interesować. Otóż w odróżnieniu do większości europejskich krajów ceny owoców w marketach na jesieni bardzo mocno spadły. Warto przy tym zauważyć, że znacznie szybciej obniżane były ceny dla dostawców niż dla konsumentów w sklepach sieciowych. Zwiększyła się, więc znacznie marża handlowa w sklepach, co odbywało się kosztem dostawców i w finale sadowników. Działo się to i dzieje się przy okazji promowania polskości pochodzenia dostarczanych jabłek i perfidnemu wykorzystywaniu niewątpliwie korzystnego zjawiska patriotyzmu konsumenckiego Polaków.
Markety najczęściej ścigają się w swoich gazetkach promocjami na jabłka i tym, który z nich więcej obniżył cenę ich sprzedaży. To widzimy wszyscy. Jednak po cichu toczy się druga gra, tym razem z dostawcami owoców. Narzuca się im coraz to niższe ceny, a te bojąc się utracić prawo dostarczania owoców do marketów przerzucają spadek cen na sadowników. Nie są w stanie postawić się ogromnej sile takiej, czy innej sieci, bo grozi to zaprzestaniem dostaw i problemami z utrzymaniem firmy, a nawet bankructwem. Jest to bezwzględnie wykorzystywane przez marketowych kupców, którzy zdając sobie z tego sprawę, zmuszają do dostarczenia jabłek po sztucznie zaniżanych i narzucanych cenach.
Tak więc sytuacja jest podobna, a może nawet identyczna, jak w przypadku owoców przemysłowych. Największy gracz rynkowy narzuca ceny skupu, dostawcy nie mogą się przeciwstawić, a na końcu najwięcej traci najsłabsze ogniwo łańcucha dostaw, czyli sadownik. Jednak o ile produkcja jabłek do przerobu nie stanowi najważniejszego źródła dochodów gospodarstwa, o tyle w przypadku jabłek deserowych ich cena może zdecydować o „być, albo nie być” gospodarstwa.
Wśród sieci sklepów występuje bardzo podobne zjawisko, jak wśród przetwórni. Występuje jeden dominujący podmiot, mający najwięcej marketów w Polsce i przez to największą pozycję rynkową i to właśnie on prawdopodobnie dyktuje ceny innym, mniejszym uczestnikom rynku. Praktyka kilku ostatnich tygodni to właśnie wyraźnie pokazuje. Nasze analizy dokładnie określają, kto pierwszy obniża cenę i kto dominuje. Dzieje się to -naszym zdaniem- przy rażącym naruszeniu prawa wolnego rynku i prawdopodobnie niezgodnym z prawem wykorzystywaniu dominującej pozycji na rynku. Jak temu zapobiec? Jak spowodować, żeby ten teoretycznie bardzo obiecujący sezon nie zakończył się niczym nieuzasadnioną obniżką cen i kłopotami finansowymi naszych gospodarstw?
Związek Sadowników RP skorzystał z wszystkich metod, aby zapobiec nieuczciwej grze rynkowej. Złożyliśmy doniesienia do państwowych instytucji zajmujących się obroną przed spekulacjami rynkowymi i zorganizowaliśmy protesty przed podmiotami, które naszym zdaniem wykorzystując swoją ogromną i nadmierną pozycję rynkową, prowadzą spekulacyjne działania zmuszając dostawców do dostarczania owoców po sztucznie narzuconych niskich cenach i nie dając im zagwarantowanego prawem swobodnego negocjowania cen.
To jedna z form oddziaływania. Jest też druga, pozytywna. Otóż chcemy zaproponować marketom współpracę w zakresie poprawy warunków sprzedaży owoców, w tym traktowania owoców na półkach, szkolenia osób obsługujących, opracowywanie wspólnych strategii sprzedażowych z dostawcami, wspólne akcje promocyjne itp. Nie możemy pozwolić, żeby kilka osób decydujących o zakupach owoców, kierując się chęcią osiągnięcia nadmiernego, chwilowego zysku, nie widząc innych, nawet bardziej skutecznych metod wzrostu wolumenu sprzedaży naszych produktów doprowadziło do kolejnego pogorszenia sytuacji finansowej tysięcy polskich gospodarstw sadowniczych.
Mirosław Maliszewski, Prezes Związku Sadowników RP
Komentarze
TO DZIAŁA W OBIE STRONY !
Jeśli pracownicy zgadzają się pracować w danych warunkach za 8 pln/godz. - raczej nikt im nie proponuje stawki 10-12 pln. Jeśli pracownicy nie chcą pracować za mniej niż 12 pln - tyle dostają... ale raczej nie więcej, na pewno nie więcej.
Jeśli firma jest rodzajem spółki i ma coś w rodzaju rady nadzorczej (może chodzić np. o żonę...:) ), to jeśli będzie pracownikom (zwłaszcza pracownicom) płacił więcej niż wszyscy - będzie miał kłopoty - oskarżą go o niegospodarność (w firmach są na to paragrafy)... ale może się skończyć znacznie gorzej.
Stąd moja odpowiedź: jeśli producenci surowca (bez względu na jego rodzaj - mogą to być jabłka) zgadzają się dostarczać go po np. 8 gr - nikt im nie zapłaci więcej - bo jak by zapłacił, to najpierw nazwą go głupcem, a następnie "rada nadzorcza" może mu powiedzieć"wyp....".
Dopóki sadownicy zgadzają się wozić jabłka po 8gr i przywożonego surowca nie zaczyna brakować na zakładzie - nikt nie zareaguje na żądania pozostałych wołających o podwyżkę.
W takim momencie, gdy przy spadającej cenie wszyscy wożą na wyścigi, wołanie o podwyżkę odbierane jest jako coś wręcz śmiesznego. Natomiast skupujący stoi w oknie, albo patrzy w monitor na rosnącą kolejkę - najpierw ze śmiechem... później trochę z niedowierzaniem... na koniec z totalną pogardą. A ludzie wożą... w owczym pędzie, beczą, ale wożą. Dochodzi do zachowań, których się później wstydzą.
NIE SZANUJĄ SIEBIE, SWOJEJ PRACY, PRACY INNYCH.
Moim zdaniem - szykują podwaliny pod to, aby ich dzieci nie miały już po co wracać na gospodarstwo. To oni, a nie doradcy (jak niektórzy sugerują) prowadzą naszą branżę w stronę upadku.
Natomiast ich osobiste poglądy polityczne nie mają znaczenia, ponieważ nie działają rozumnie... a jako "tłum". Stado, którego filozofia jest inna niż jednostki.
Czy uważasz,że sadownicy zbierający przemysł po 8 gr szanuja sami siebie i swoją pracę??
Tak czy nie????
Pisiory gdy będą chorować to mają się udać do tvpis na Woronicza bo tam poszły 2 mld zamiast nz służbę zdrowia.
Blisko połowa populacji czyli pisiory jadnak posiadają mózg tylko go nie używają... dlaczego???
Jako pisior emeryt chyba nie masz co robić...może idź na pielgrzymkę do Torunia zanieś walizkę pieniędzy w intencji Jarosława i kotów..
W rękawiczkach kiepsko się pisze...fakt niezaprzeczalny miodku ty mój:)))
Zbyszku...przypomnij sobie dane....ok 80% ludzi z wykształceniem podstawowym i zawodowym głosuje na PiS...
Nie dyskutuje ze mną tylko z twardymi liczbami...
Roman... proszę, hamuj czasem. Jeśli w to wierzysz... to kiepsko z Tobą.
Już tłumaczę ten pośpiech w sadzeniu. Jest on spowodowany niedoborem ziemi w zagłębiach sadowniczych (może na całe szczęście...) i zmęczeniem gleby. Otóż już ponad 20 lat temu ś.p. prof. Lipecki mówił o tej nowej praktyce (jesienią karczunek i od razu wiosną sadzenie) i twierdził, że to jest uzasadnione. Otóż po wyrwaniu starego sadu zawsze w glebie pozostaje mnóstwo korzeni, zwłaszcza tych drobniejszych. korzenie te początkowo bronią się, ale szybko zamierają i pod koniec sezonu wegetacyjnego zaczynają gnić, uwalniając substancje hamujące wzrost nowych drzewek. Jeśli się więc sadzi drzewka po 1-rocznej przerwie, to nowe drzewka muszą startować w "zatrutej" glebie. Jeśli więc robimy przerwę - to powinna ona trwać minimum 2-3 lata. wprowadzony płodozmian i uprawa gleby pozwalają na "normalny" wzrost następnie sadzonych drzewek. Jeśli nie możemy sobie pozwolić na tak długą przerwę - lepiej jest posadzić nowy sad zaraz po wyrwaniu starego - oczywiście po odpowiednim przygotowaniu pola. Wówczas gdy korzenie starego sadu zaczną po roku gnić - nowe drzewka będą już przyjęte i po pierwszym sezonie wzrostu , co powoduje, że dużo lepiej radzą sobie ze szkodliwymi dla ich wzrostu substancjami. Oczywiście warunkiem jest super przygotowanie pola w bardzo krótkim czasie - ale obecnie mamy do tego odpowiednie maszyny. Jeśli było to odpowiednio wcześnie zaplanowane - można też śmiało poradzić sobie i w odpowiednich momentach wyregulować odczyn gleby, zastosować nawożenie przygotowawcze oraz wprowadzić materię organiczną.
... ale dłuższe zmianowanie zazwyczaj przynosi lepsze efekty... :)
Bycie pisiorem to stan umysłu...nikt z iq powyżej 75 ich nie popiera
nie...zle zrozumiales albo nic nie zrozumiales...juz kiefyd o tym pisalem...
zadnego wspuerania produkcji bo to zle sie konczy.wszystkie fundusze przedakcesyjne a potem prowy powinny zostac wykorzystane na tworzenie miejsv pracy na wsi,pr,ekwalifikowanie rolnikoe i aktywizacje zawodowa.
przyklady z ue pokazywaly spafek gospidarstw i powietzchni upraw.w eu sredbia zatrudnienia w rolnictwie to 3% u nas bylo 23...ukryte bezrobociei socjal...
tak nie da sie funkcjonowac dlugofalowo...mamy koszmarna nadprodukcje kazfego gatunku i zostaje tylko czekaniena mroz wiosna by zarobic...
zero spojnej wizji,sensownego ojreslebia woelkosci produkcji....nic
tylko sadzic i sadzic bez pimyslu co z tym zrobic...a potem stekanie.wina rzadu,ministra,unii,pogody...k azdego tylko nie producenta...
temat rzeka
Uważam,że jabłka są ugotowane i większość sadowników zarabiać na nich nie będzie.
Coraz większe nasadzenia,droższa produkcja i kłopot z siłą robocza.
Brak długofalowej strategii produkcji owoców,brak działań marketingowych i promocji,konkurencja polsko Polska....błędów i zaniechań jest wiele i nie nadrobimy tego.
Łatwiej uwierzyć, gdy się taki sad zobaczy i porozmawia z właścicielem... jeśli ten ma ochotę pokazać i się "spowiadać" nieznajomemu.
Ale znam też kilka sadów założonych z pięknych zagranicznego materiału, gdzie pierwsze 2 lata to była walka o przeżycie drzewek. znam też sady, gdzie z powodu przymrozków owoce zbierano dopiero w 4 roku po posadzeniu - w tym przypadku jakość drzewek nie miała znaczenia... (ale koszty założenia miały).
Też patrzę na sadzenie jabłoni z "bardzo umiarkowanym" optymizmem. To coraz trudniejszy temat... i mam nadzieję, że wielu zrezygnuje (ale pod tym względem chyba jestem nadmiernym optymistą)
Akurat dla mnie problem ludzi jest naprawdę trudny, bo chociaż mam możliwość "położenia" 10-12 osób, to praca u mnie jest bardzo sezonowa i w krótkich okresach - jeśli więc potrzebuję to korzystam wynajmowanych/pożyczanych ludzi... no i niestety - kiedy najbardziej potrzebuję, to tych ludzi brak... albo "są jacy są".
Wracając do meritum - może warto inaczej podejść do tematu - jeśli problemem jest np. podniesienie wydajności z 50 ton do 75 - z różnych przyczyn (brak miejsca w chłodni, opakowania, ludzie itd) to może warto przemyśleć skurczenie aerału i zamiast 7 ha sadu zrobić tylko 5, ale wydajniejszego? I zamiast wypryskać np. 3 beczki - tylko dwie ? Więcej czasu w domu, mniej w traktorze z kosiarką itd. ? A te 2 ha niech odpoczywają - zróbmy jakiś płodozmian.
Nie chcę narzucać wszystkim swojej wizji sadu - każdy na swojej ziemi sam powinien decydować co i jak ma robić. To tylko dyskusja, uwagi, podpowiedzi... czasem jakieś uszczypliwości (bo na starość to czasem sprawia dziwną radochę... a potem trochę wstyd). Ale dopóki w miarę merytorycznie dyskutujemy - wszyscy się uczymy i jest to z korzyścią dla ogółu(przynajmniej tego, który nie jest odporny na argumenty innych :)
Pozdrawiam
Moim zdaniem ceny z sezonu 2018/2019 będą standardem a co roku nie będzie marznąć...
Na wiosnę cudów też bym się nie spodziewał...chłodnie pełne...
Zorganizuj dodatkowych ludzi,miejsce do spania i zapłać im więcej żeby u ciebie pracowali ...mówisz jak teoretyk,no chyba nie doświadczyłeś braku ludzi do zbioru,albo kierowca przywiózł ci pijaków i nierobów...
To zwykle doświadczenia gdy pracujesz z ludźmi...ty ich chyba nie masz więc dla ciebie to olaboga....
Nie wierzę,że plon wyrówna się w 3 roku.
Generalnie nie jestem zasądzeniem jabloni
Bardzo ciekawe podejście: ... więc jednak gęsto sadzić i bardzo drogim materiałem ??? (tu nie martwimy się o koszty?).
Więcej jabłek to wyższe koszty na zbiór, zwózkę, brak miejsca w chłodni, więcej sortowania...??? Olaboga... :) Rzeczywiście, to mogą być dla niektórych problemy :)
No i zwrócę uwagę, że te 7-miesięczne drzewka (dla niektórych- badziewie) również szybko wchodzą w okres owocowania, a że sadzić się ich powinno 5-6 tys/ha - plon z ha bardzo szybko robi się wysoki, a w drugim-trzecim roku owocowania przestaje się różnić od tych sadów założonych z drogich, zagranicznych drzewek. A przecież nie liczy się plon z drzewka, ale z ha - prawda?
moim zdaniem geste sadzenie tylko z zagranicznych dwulatkow.nie z 7miesiecznego badziewia...
ten sad tylko 10 max 12 lat owocuje wiec szybko musi zaczac...
mnie martwia spadajace ceny i brak sily roboczej.te koszty taki niskie nie beda...wiecej jablek to wiecej skrzyn,wiecej ludzi,wiecej zwozki,wiecej chkodni,wiecej sortowania....wiecej i wiecej....
a kasy moze zostac mniej
Muszę sprostować... nie patrzę na zbliżającą się wiosnę z optymizmem.Wręcz przeciwnie - z trwogą. Sady odpoczęły - w wielu lokalizacjach nawet 2 sezony. Jak się trafi "normalny" rok... to będzie katastrofa. Pierwszą sadowniczą katastrofą (początek "moich" czasów i pamięci) była zima 1986/87 - większość sadów wymarzło. Następna przyszła w 2008r - w produkcji jabłek przeskoczyliśmy wówczas 3 mln ton... i staliśmy pod zakładami. Później katastrofą było rosyjskie embargo. Dalej: rok 2018 - znów po 2.latach z przymrozkami i słabszych zbiorów zaliczyliśmy sezon sprzyjający produkcji, która w przypadku jabłek prawdopodobnie przeskoczyła 5 mln ton... okazuje się, że chociaż było to jakby "przedwczoraj" - sądząc po tym, co się dzieje w branży - chyba tylko jednostki pamiętają "rok Eskimosa". Większość chyba niczego się nie nauczyła, nie zrozumiała... albo wyciągnęli niewłaściwe wnioski. Rozmawiam ze szkółkarzami i jak słyszę jakie odmiany cieszą się zainteresowaniem - chwilami jestem dumny z sadowników... a chwilami tarzałbym się po podłodze ze śmiechu - gdyby nie to, że te czyjeś decyzje będą psuć rynek tym, którzy chcą jednak kryzys przetrwać.
Znów mamy za sobą 2 lata słabszego owocowania... uważam, że kolejna "klęska urodzaju" przed nami. Nie wiem, kiedy przyjdzie - czy już w następnym sezonie, czy za 2 lata - ale wiem, że im później na nas to spadnie tym bardziej zaboli.
Wiem też, że przetrwają ci, którzy będą najlepiej przystosowani do nowych realiów. Myślicie, że to będą ci, którzy sadzą teraz Szarą... albo Cortlanda? Nie wszyscy zmieszczą się na rynku niszowym.
Możemy się łapać za głowę patrząc na nasadzenia Gali... ale polskie sadownictwo (mówię o jabłku deserowym) jest skazane na eksport większości towaru. A więc bardziej mi się podoba sadzenie Gali niż Ligola...
Swoją drogą - a może przyszedł czas na zupełnie inne rozwiązania odmianowe?
Roman - pod tym Twoim tekstem podpisuję się obiema rękami. Skończyły się czasy, że każdy sad przyniesie zysk. Do niedawna można było inwestować niemal bez zastanowienia - każda nowość wydawała się celowa i podnosząca dochodowość. Dziś coraz więcej osób pyta: jaka jest granica wysokości inwestycji, skoro koszt założenia sadu ciągle rośnie, a jego żywotność ciągle spada? Zakładamy, że sad będzie 10 lat owocował - warto przeliczyć, kiedy w ogóle się zwróci. Niektórzy nie znają znaczenia słowa "przeinwestowanie"... to poznanie może bardzo zaboleć.Dziwią mnie nowe sady na terenach skazanych na przymrozki, gdzie widać "porządne" drzewka z zagraniczną etykietą, strunobetony, siatki przeciwgradowe i jednocześnie brak... instalacji antyprzymrozkowej. Wg mnie takie działanie to prosta droga do bankructwa. Ale oczywiście - nie znam "prawdy podwórka" i nie chcę oceniać - może to tylko czyjeś hobby, albo ten sad ma być pralnią pieniędzy, albo zamiast jabłek mają tam wisieć wizytówki agenta PZU...
Martwi mnie jednak świadomość, że wiele sadzonych sadów będzie owocowała głównie w latach "klęski urodzaju" i jeszcze bardziej psuła rynek.
Smuci mnie, że wielu liderów pędzi w ślepą uliczkę przeinwestowania. Kiedy dotrą do końca, może się okazać, że nie mają już siły zawrócić... a konsekwencje obranej drogi trzeba ponieść.
Dziwi mnie, że decyzję o sadzeniu drzewek danej odmiany wielu producentów podejmuje pod wpływem ceny za uniwersalkę w danym sezonie (a jak drogie drzewko... to wezmę mniej... ale na sinej podkładce -"prawie" to samo!).
Każda siła może okazać się słabością, a przekleństwo - błogosławieństwem. To, że polskie sadownictwo jest jak "pospolite ruszenie" - każdy się rządzi po swojemu i robi co chce - to powoduje, że nie da się nad tym zapanować i nic zaplanować. Było to siłą w dobie komuny, a teraz jest naszą słabością i przyczynkiem do upadku wielu. Ogólny bajzel.
Dlaczego jestem zwolennikiem bardzo gęstego sadzenia? bo są łatwe i tanie w cięciu, dają bardzo wysokie plony -a to jest sposób na niskie koszty jednostkowe, bo owocowanie jest przy przewodniku - a to ułatwia uzyskanie dobrej jakości. No i można to zrobić używając tanich drzewek - więc nie jest to droższe na starcie, a pozwala na znaczne oszczędności w późniejszym okresie życia sadu. A to jest, wg mnie, jeden z elementów pozwalających na przetrwanie w czasie kryzysu dotykającego naszej branży.
Musimy umówić się na wódkę:)))
Ja odsyłam wszystkich chorych do tvpis....Kurski wziął 2 miliardy więc niech ich teraz leczy...po co dofinansowywać służbę zdrowia????
A z tvpis każdy oglądający wie jak jest wspaniale :))))
Idziesz ulicą, patrzysz wokół ... normalni ludzie , zagadujesz i okazuje się że połowa to Ufoludki.To Polacy wybrali obecne władze i to w kilku kolejnych wyborach , nawet gdy już było jasne "o co biega".Gmina Baranów-teren przyszłego CPK-nie istotne czy powstanie czy nie, wywłaszczenia mają i tak ruszyć-głosowała w ostatnich wyborach na Adriana.Teraz się budzą gdy się okazało że mają im płacić jak za ziemię rolną a nie jak teren pod inwestycję ... taka niewielka różnica zamiast 50-100zł za mkw będzie jakieś trzy zeta.
W pewnych tematach myślimy podobnie...więc zakładam ,że może to my się mylimy a reszta sadząc na potęgę ma rację???
Była okazja dyskusji na ten temat przy okazji wychwalania sadzenia drzewek pięcioletnich razem z palikiem i owocami na drzewie(taki żarcik-przypis dla nie kumatych),oczywiście nawadnianie,strunobeton ,siatka itp.Były przedstawione wyliczenia i nikt się do tego nie doniósł ,że gdy policzymy wszystkie koszty toooo się to po prostu nie spina.To jest inwestycja ekonomicznie nie uzasadniona i są dziesiątki innych biznesów z szybszą ,większą,pewniejszą!!! stopą zwrotów.
Czas pokaże dla kogo Zbyszku...czy dla tych co przeinwestowali goniąc za nowościami czy dla tych co mają robotę a sad to dodatek...
Jest coś takiego jak prawda podwórka...każdy na swoim podwórku ma rację bo zna najlepiej swoje gospodarstwo i możliwości finansowe...
Przy tych nasadzeniach nie wróżę wielkiego wzrostu cen...ale widzę kłopot z siłą robocza i zbytem jabłek po opłacalnych cenach.
Rozwój tak inwestycje tak,ale z głową i z kalkulatorem w ręku bo zwrot jednak może być niższy gdy nie będzie mrozu i to po prostu się nie zepnie
Może mleko się już wylało... tylko dla "starszyzny plemiennej" ?
Dla tych, którym pasuje wreszcie przestać się rozwijać i już tylko do końca życia "odcinać kupony" ? Pozostać przy tej technologii, którą już znamy (np. od 15 lat), nie zmieniać odmian (zwłaszcza na te nowomodne, co to psują jakość koncentratu jabłkowego...).
Może to zwykła bezczelność umieć co roku zrobić 70-80 t/ha jabłka, które wbrew opinii "starszyzny" jest lepszej jakości niż z tych sadów gdzie się robi 30-40 t...
Może mleko się rozlało dla "profesorów filozofii" z "uczelni miejscowej z siedzibą pod sklepem" - bo gdzie zarobią pieniądze na dalszą działalność "naukową", jeśli w tych nowych sadach nie będą potrzebne ich sekatory do cięcia... no bo bezczelni "nowomodni" sadzą takie sady, żeby ciąć mechanicznie... a tylko poprawki zrobić ręcznie. Dla kogo mleko się rozlało?
Dlatego nie wolno być miekiszonem....trzeba sadzić ...2,8x0,5 to jedyna przyszłość i 100 ton z ha ...mamy zbyt wielu pracowników i nieograniczone rynki zbytu...w końcu nie po to wypromowaliśmy global e marki i odmiany jak idared i ligol by teraz nie zwiększać produkcji i nie spijać śmietanki...m
1.Nikt nie wie ile mamy jabłka w KA.2.Nikt nie wie jaki procent tego jabłka to jabłko deserowe a jaki to przemysł.3.Nikt nie wie jaki procent tego jabłka z deserowego przejdzie w stan przemysłu po okresie przechowania.4.Nikt nie wie ile jabłka da się wyeksportować.5.Nikt nie wie czy Towarzysz Putin zezwoli na nieoficjalny import naszego jabłka a jego kolega Towarzysz Łukaszenka czy przepuści to jabłko przez swój Folwark.6........itd itp Realna cena w kwietniu za jonagoldy może być od 80gr do nawet 2,5zł, w zależności od odpowiedzi na niektóre z mych pytań.I weź tu człowieku i planuj :)
Nikt nie demonizuje...ja wręcz zachęcam do sadzenia bo jest za mało i inni wejdą na nasze miejsce...
Zbyszku...mleko już się rozlało...
Rozumiem (mam nadzieję) dobre intencje związane z prześmiewaniem sadzenia, ale... nie demonizujmy sadzenia - jest potrzebne nie tylko dla zachowania (nie koniecznie zwiększania) produkcji wysokiej jakości owoców, ale pozwala na dostosowywanie się do zmieniających potrzeb rynku.
Problem nie jest w tym, że się sadzi - bo to jest dobre! - bez tego nie ma postępu. Problem raczej tkwi w stosunku sadzonego do wykarczowanego. Jeśli karczujemy więcej niż sadzimy - jest bardzo OK.
Jeśli sadzimy tyle ile wykarczujemy starej powierzchni - zazwyczaj zwiększamy produkcję poprzez podniesienie wydajności. Jeśli sadzi się więcej niż karczuje - wiadomo, do czego się doprowadzi (doprowadziło)...
kolejny raz sie zgadzamy...koszt produkcj plus marza i mozemy sprzedawac....
nigdy ponizej kosztow...
Malvin podrożał 10 zł na kg,Delan za chwilę będzie po 200...
Czekam
A tak ogólnie... jakoś złota nikt poniżej ceny dającej zysk nie sprzedaje... banał : bo złota jest mniej niż klienci oczekują..............zacytuję forumowego 'klasyka': sadźcie więcej...toż Tu forumowi doradcy wciąż namawiają aby sadzić...masakra.Brakuje jabłka dobrej jakości? od sortujmy uczciwie co mamy w Polsce a i tak wystarczy na wszystkie kierunki eksportu.