Powrócimy na rynek rosyjski? – opinie ekspertów
Możliwość ewentualnego powrotu na objęty embargiem rynek wschodni była jednym z przedmiotów dyskusji debaty pt.: „Szanse wzrostu eksportu polskich jabłek – jakim wyzwaniom należy sprostać?” zorganizowanej podczas XIII Międzynarodowych Targów Agrotechniki Sadowniczej – FruitPRO w Warszawie. Głos zabrali: Przewoniczący Związku Sadowników RP Mirosław Maliszewski, dr Zbigniew Niesiobędzki (Polsko-Chińska Rada Biznesu), Marek Marzec (EwaBis) oraz Waldemar Żółcik (Unia Owocowa, Activ). Debatę poprowadził prof. dr hab. Kazimierz Tomala (SGGW Warszawa).
prof. dr hab. Kazimierz Tomala (SGGW Warszawa): Czy jest szansa, abyśmy w niedalekiej perspektywie, niektórzy mówią w perspektywie końca tego roku lub ewentualnie w kolejnych najbliższych latach, mogli z powrotem kierować na rynek rosyjski dość duży wolumen produkowanych w naszym kraju jabłek? Niedawno sprzedawaliśmy ponad 700 tys. ton, w tej chwili spadło to do zera…
Waldemar Żółcik (Unia Owocowa, Activ): W mojej cenie rynek rosyjski zmienił się, również w związku ze zmianą wartości rubla do dolara. Rosjanie coraz uważniej kupują owoce. Z tego co mówią nam nasi byli kontrahenci poszukiwane są jabłka wysokiej jakości. Bądźmy świadomi, że tam będą już produkowane jabłka średniej jakości, które my z sukcesem dostarczaliśmy. Jeśli chcielibyśmy się wyróżnić, musielibyśmy dać bardzo wysoki stosunek jakości do ceny. Rynek rosyjski już nie powróci w takiej perspektywie.
prof. dr hab. Kazimierz Tomala (SGGW Warszawa): Patrząc przez pryzmat podjętej na Wschodzie polityki: wspomaganie dużych nasadzeń, polscy szkółkarze wyeksportowali duże liczby drzewek, i nie tylko my… To pokazuje, że chociaż zapewne brakuje im doświadczenia, produkcja jabłek będzie tam wzrastała w najbliższych latach.
Marek Marzec (EwaBis): Sprawa współpracy z Rosją to kwestia wielce złożona. Jestem obecnie członkiem rady nadzorczej jednej z największych i najbardziej ekspansywnych sieci na Syberii i na co dzień widzę, jak wygląda sytuacja. Polska była obecna w Rosji z ilością, nigdy z jakością czy brendem. Aczkolwiek, do tej pory jabłko polskie jest tam synonimem smacznego jabłka. Wiadomo, że sankcje wcześniej czy później się skończą i powinniśmy się przygotowywać, aby być tam obecni. Powinniśmy bacznie analizować co dzieje się i sprzedaje na tym rynku. Jeśli chodzi o nasadzenia w Rosji, ja bym w ogóle się tego nie obawiał. Kto zna dłużej historię takich akcji rozwoju produkcji rolnej w Rosji, to doskonale wie, czym one się zaczynają i czym kończą. Wystarczy pojechać w okolice Stawropola (jest to region pod względem klimatycznym podobny do Grójca) i porozmawiać z ludźmi na temat za historii zakładania, rozwoju i likwidacji sadów. Chyba, że stopień mechanizacji produkcji pójdzie tak daleko, że będzie potrzebna minimalna liczba ludzi do pracy w sadzie. Wtedy za 10 – 20 lat zaistnieje realna produkcja. W Rosji nie ma kto na ziemi pracować i długo, długo się nie zmieni. Lepiej myślmy, jak przygotować się z naszej strony do powrotu i obecności na tym rynku. Konsumenci nie zapominają dobrego smaku polskiego jabłka.
dr Zbigniew Niesiobędzki (Polsko-Chińska Rada Biznesu): Życie nie lubi próżni. Wyszliśmy się tego rynku, weszli inni i starają się zająć ta trwałe miejsce powiększając swoje możliwości eksportowe. Musimy o tym pamiętać. Mówię tu o Chinach, które wyeksportowały w ubiegłym roku do Rosji 100 tys. ton jabłek za blisko 100 mln dolarów. Poczynili wiele, żeby ten eksport był opłacalny, aby towar dojechał w jak najlepszej jakości, znaleźli dystrybutorów. Mogę opowiedzieć o pewnym przedsięwzięciu, co niezwykle usprawniło dostawy. Mianowicie, Chińczycy uruchomili pociąg z Dalianu (prowincje północne, zagłębie sadownicze w Chinach). Podobnie jak ten jeżdżący z Łodzi do Chengdu, zapewnia dowóz w wagonach czy kontenerach w warunkach klimatyzowanych z utrzymywaną stałą temperaturą. Taki transport z Dalinau do Moskwy przebywa drogę ciągu 12 dni. To główny sposób transportu. Chińczycy tam są i biorąc pod uwagę, że są największym eksporterem jabłek na świecie, na pewno go nie pozostawią i będą eksploatować intensywnie.
Mirosław Maliszewski (Związek Sadowników RP): Temat powrotu na rynek rosyjski jest istotny. Ale jest to raczej dalsza niż bliższa perspektywa, bo nie ma jakiegokolwiek sygnału (mówię o Polsce), że moglibyśmy wrócić do normalnych relacji gospodarczych z tym wschodnim partnerem. Na świecie jest natomiast nieco inaczej. Nie mówię tu tylko o wyborze Donalda Trumpa i jego polityce, która raczej będzie w niektórych kwestiach zmierzała do ocieplenia tych stosunków. Mam na myśli niedawną wypowiedź premiera Bawarii Horsta Seehofera, który powiedział wprost, ze trzeba wrócić do rozmów z Rosją na temat wymiany gospodarczej, która jest korzystna dla Unii Europejskiej. Boje się, że niepłynące żadne sygnały z Polski mogą okazać się zgubne w swoich skutkach, „gdy ktoś się z kimś dogada na górze”, natomiast my zostaniemy nadal objęci embargiem. A przypomnę, że dotyczą nas dwa embarga, 1 sierpnia – fitosanitarne nałożone tylko na Polskę i następne polityczne nałożone także na inne kraje. Uważam, że rynek rosyjski nadal powinien być dla nas atrakcyjny, powinniśmy myśleć jak na ten rynek wrócić. Bo Rosja mimo że idzie w kierunku rozwinięcia własnej produkcji, i dla przykładu chociaż jeszcze niedawno była największym importerem zboża, a teraz jest jednym z najbardziej liczących się eksporterów, jest również samowystarczalna w produkcji drobiu, a za chwilę będzie tak w przypadku wieprzowiny, niemniej sądzę, że jeśli chodzi o owoce, jabłka samowystarczalna nie będzie. Nie lekceważyłbym tego co jest zakładane, bo z reguły ten zakłada ten biznes, który do tej pory handlował, a ponieważ nie może zarabiać pieniędzy na handlu, więc wykłada własne pieniądze i uruchamia produkcję, aby mieć produkt i oferować go do handlu. Ale Rosja nadal będzie atrakcyjnym rynkiem, bo statystyki z okresu embarga pokazują, że co prawda wolumen importu zmalał, ceny wzrosły, ale nie ma wyraźnego wskaźnika, że Rosja w tym przypadku jest samowystarczalna.