A jednak da się!

Od początku swojej publicystycznej działalności twierdzę, że największe rezerwy tkwią w sadownikach i przyszły sukces naszej branży nie jest tak bardzo uzależniony od czynników zewnętrznych, ale od nas samych. Oczywiście działa to też w drugą stronę i przyczyny dużej części problemów branży też tkwią w samych sadownikach. Rzadko mi się zdarza coś chwalić, częściej piętnuję różne aspekty zachowań producentów. Żałuję, bo ludzie nie chcą upubliczniać swoich sukcesów, swoich pomysłów na funkcjonowanie w gospodarstwach, które się sprawdziły. Rozumiem ich motywacje, choć łatwiej bym mi się prowadziło działalność publicystyczną pokazując sukcesy niż krytykując patologię. Wpadł mi w oko poniższy post na Facebooku:

sliwa esad

Aż pojawił się mały uśmiech na mojej twarzy podczas jego czytania. Naprawdę, to jest to, co proponuję od lat sadownikom. Tak działa świat i my też musimy się nauczyć takiego działania. Tu mamy przykład pięknej drogi od samodzielnej sprzedaży własnej produkcji, do handlu cudzym towarem, ale bez zerwania związków z produkcją. Dlaczego takie ważne jest, aby taki system budować, a odchodzić od prostego pośrednictwa handlowego?

Otóż w czystym pośrednictwie, z punktu widzenia handlarza, cena produktu ma drugorzędne znaczenie, liczy się jego marża. Nawet więcej, zbyt wysoka cena produktu jest zagrożeniem dla jego interesów. Dlatego dla pośedników wszystkie klęski urodzaju są jak manna z nieba. Z ich egoistycznego interesu wynika, że im więcej owoców, im taniej są dostępne, to dla nich lepiej. Drogie owoce niosą zagrożenia różnorakiego rodzaju, przy tanich ryzyka są minimalne.

Konkludując: pośrednik nie ma zbieżnych interesów z sadownikiem. Nas interesują wysokie ceny produktu, pośrednika nie. My dobrze się czujemy z niedoborem owoców na rynku, pośrednicy nie. Natomiast jeśli to sami producenci zaczynają handlować towarem, to po pierwsze zyskują wyższe marże za swoje owoce, a po drugie otwiera im się możliwość zaciągnięcia towaru od innych producentów. Póki znaczną część wolumenu sprzedaży stanowią własne owoce, to dalej będą zainteresowani uzyskiwaniem wysokich cen za produkty, a nie wysokich marż za handel. To jest fundamentalna różnica!

Wbrew temu co zarzucało mi wielu, że taki model rynku jest niemożliwy i sadownicy nie są w stanie sami, bez pośredników, funkcjonować na rynku, to jednak okazuje się, że jest zupełnie odwrotnie. Producenci mogą sobie znaleźć rynek zbytu, mogą sami nawiązać relacje z odbiorcami, sami im dostarczać towar i zarabiać na tym relatywnie więcej niż na współpracy z pośrednikami. Gdy mówiłem, że sadownicy powinni się uczyć języków obcych, to echo śmiechu przeszło przez całą branżę. Po co komu angielski czy niemiecki do pryskania? Na skup jabłka też przyjmują bez angielskiego, a i nawet po polsku nie trzeba dobrze mówić. No to niech niektórzy pozostaną dalej przy mówieniu po "polskiemu" i wożeniu owoców na skup. Natomiast autorowi postu gratuluję sukcesu, który niewątplwie osiągnął i życzę kolejnych. Wszystkim innych producentom życzę odwagi, aby spróbowali, żeby zobaczyli, że da się wyjść z tego zaklętego kręgu między sortowanią a skupem, że można funkcjonować inaczej na tym rynku.

Nie przegap najnowszych wiadomości

icon googleObserwuj nas w Google News

Komentarze  

-1 #2 AUTOR 2025-04-01 15:15
A Szanowny Komentator to pierwszy raz na tym portalu? Jestem pierwszy do krytyki państwowych interwencji, praktycznie każdą rządową "pomoc" krytykowałem w artykułach. Nie czytał Szanowny Komentator? O cenach minimalnych pisałem, podając realne przykłady, gdzie takowe wprowadzili a teraz płaczą. Rozjechałem skup przemysłu z dopłatą państwową jak tylko pomysł się pojawił. Naprawdę, proszę ciut więcej czytać przed komentarzem.Cytuję Koleś:
A autor pamięta o czymś takim czym było wycofanie jabłek do banków żywnosci tkzw.embargo, ludzie za łapówki oddawali chłam za chyba 1,5 ,a kto się nie zalapał jabłko było nie sprzedawane,problemem sądownictwa jest interwencjonizm państwowy,a to dopłaty do zakładania sadów ,a to jakieś ceny gwarantowane i skup Eskimos ,a to jakieś odszkodowania za mróz,co powoduje że ludzie nie usuwają starych zaniedbanych sadów,dość interwencjonizmu państwa które tak naprawdę dzialają na korzyść korporacji ,a dla chłopa który chce żyć z produkcji zapierdol od świtu do nocy
Cytować
0 #1 Koleś 2025-04-01 13:28
A autor pamięta o czymś takim czym było wycofanie jabłek do banków żywnosci tkzw.embargo, ludzie za łapówki oddawali chłam za chyba 1,5 ,a kto się nie zalapał jabłko było nie sprzedawane,problemem sądownictwa jest interwencjonizm państwowy,a to dopłaty do zakładania sadów ,a to jakieś ceny gwarantowane i skup Eskimos ,a to jakieś odszkodowania za mróz,co powoduje że ludzie nie usuwają starych zaniedbanych sadów,dość interwencjonizmu państwa które tak naprawdę dzialają na korzyść korporacji ,a dla chłopa który chce żyć z produkcji zapierdol od świtu do nocy
Cytować

Powiązane artykuły

Nie masz kwitu, nie masz pieniędzy

Pieniądze nie zawsze przychodzą na czas

X