Dwa obrazy sadownictwa
Ostatnio miałem okazję bywać u różnych sadowników, oglądać jabłka i gospodarstwa. Złożyłem tych wizyt całkiem sporo i chciałem się z Szanownymi Czytelnikami podzielić swoimi spostrzeżeniami. Otóż uderza dwoistość naszej branży.
Z jednej strony mamy naprawdę porządne gospodarstwa oraz porządnych sadowników. Są to ludzie świadomi, nowocześni, obdarzeni gospodarskim podejściem do pracy – jednym słowem biznesmeni. Zaznaczam na początku, że często nie są najbogatsi we wsi, nie mają najnowocześniejszej chłodni czy maszyn, po prostu mają nowoczesne podejście do sadownictwa, rozumieją zmieniający się świat i chcą nadążać. Obok nich są inni, nawet nie wiem czy nie większość. Sadownicy, którzy nie widzą potrzeby zmian, nie są nimi zainteresowani, najwyżej chcą "żeby lepiej płacili". Paradoksalnie ludzie ci mają często dobrze wyposażone gospodarstwa, ale wśród tej grupy jednak większość stanowią gospodarstwa bardzo słabe, o bardzo niskim poziomie produkcji, nasyceniu sprzętem, ze słabą bazą przechowalniczą, niedostatkiem skrzyń, itd. Do tego dochodzi ogólny poziom higieny i estetyki gospodarstw. Wszechobecny bałagan, błoto, walające się części uszkodzonych maszyn i urządzeń, połamane palety, itp. Naprawdę duża część naszych gospodarstw tak wygląda. Tu nie chodzi o biedę, o brak środków finansowych, ale o podejście do biznesu. Nikt nie widzi potrzeby sprzątania czy wyrównania i utwardzenia podwórka. Ostatnio widziałem nawet takie podwórko, gdzie ktoś zaczął zmieniać ogrodzenie i postawił sobie elegancki płot wraz z 4-metrową bramą przy wąskiej, wiejskiej drodze. Jak widać tu nie chodzi o brak środków tylko o wizję swojego gospodarstwa. Złamanie się ciężarówką z wąskiej drogi w wąską bramę jest naprawdę niemożliwe. Rozumiem, gdyby właściciel takiego gospodarstwa chciał iść w RHD albo coś podobnego, wówczas na podwórko duże auta by nie musiały wjeżdżać, ale tutaj człowiek chciał się przyłączyć do eksportu jabłek za granicę. Bałagan, śmieci, walający się złom, puszki, wokół tego chodzące swobodnie kury. Przykro mi to mówić, ale znaczna część sadowniczych podwórek tak wygląda.
No i druga strona medalu. Sadownicy, którzy chcą widzieć w swoich gospodarstwach dobrze prosperujący biznes, oni nie "gospodarzą", oni prowadzą firmy. Widać, że się starają, że dbają o higienę i czystość obejścia. Tu się przyjmuje klientów a ich posesja jest ich wizytówką. Są to ludzie światli, starają się być na czasie, rozumieją zmieniający się świat a przynajmniej starają się za nim nadążyć. Nawet jeśli widać, że brakuje im środków finansowych to mimo to przyjemnie jest wejść w ich podwórka. Trawa jest skoszona, nie ma kałuż czy błota, przy ścianach nie stoi rządek "chwilowo" odłożonych części zamiennych, narzędzi itp. Jest po prostu schludnie, czysto i miło. Widać, że tym ludziom się chce, widać tam biznesowe podejście a przede wszystkim niechęć do bylejakości. Nie, nie jest tak, że to jest właściwość młodych ludzi, to kwestia pomysłu na swoje gospodarstwo i podejścia do życia. Prawdziwie gospodarskiego podejścia, w pełni tego słowa znaczeniu. Mam przeczucie, graniczące z pewnością, że wielkie zmiany jakie dotkną naszą branżę przetrwają ci drudzy. To nie będzie rok, to nie będą dwa lata, lecz prędzej czy później ta pierwsza grupa wypadnie z rynku jabłka deserowego. Jakiś czas temu dostałem checklistę do audytu od swojego szwedzkiego klienta. Po zapoznaniu się z nią śmiem twierdzić, że 50% polskich gospodarstw nie miałoby możliwości sprzedaży do nich. Przykro mi to mówić, ale naprawdę te gospodarstwa muszą wypaść z rynku. Ich istnienie jest możliwe tylko dlatego, że od klientów (marketów, hurtowni, importerów) oddziela je gruby kordon pośredników i nie mają oni pojęcia w jakich warunkach te owoce są produkowane. Gdyby jedna bądź druga sieć zechciała zwiedzić miejsca produkcji pierwotnej, to kontrakty byłyby wypowiadane masowo. Ta część gospodarstw musi wypaść z rynku i im wcześniej wypadnie, tym lepiej dla branży.
Komentarze
Nie wiesz jeszcze do tej pory dlaczego wszyscy śledzą cenę przemysłu a nie deseru ?To ci to wytłumaczę Cena deseru to sprawa indywidualnie zależy od wielu czynników jakości odmiany ilości i klienta nie każdy tym chce się chwalić bo czasami się wstydzi że tak tanio sprzedał albo po prostu nie chce się poprostu dzielić taką informacją,a przemysł to wiadomo co kto ma to sprzeda i nie chce być gorszy od innych sprzedać taniej druga sprawa to jest taka że przemysłu na deser nie sprzedasz a deser jak przemysł już tak Dużo osób czeka aż podniosą cenę na 50 gr i będą wyciągać z chłodni i sprzedawać Powinieneś być jeszcze wdzięczny że są te zakłady i to wszystko kupują bo tak to byś deser sprzedawał po tyle ile był w tym roku przemysł czyli po 20gr
Sprzedalem po 30 gr , chyba 2 razy po nizej tego, ale przemyslu bylo ogolnie 10 proc i szczerze mam gdzies po ile bym go sprzedal, bywalo ze nie ma co zbierac, niewiem czym to trzeba pryskac i jak prowadzic sad by miec tyle zlomu. Ps rozumiem tylko tych co mieli grad
Sprzedałeś po 20 gr i teraz ci żal,że inni biorą teraz drugie tyle