Pryskanie bez sensu
Rozpoczął się sezon ochrony sadów. Nie od dziś wiadomo, że parch jest najintensywniej zwalczaną chorobą w jabłoniach. Zacząłem śledzić dyskusję o ochronie jaka toczy się w internecie oraz bezpośrednio między sadownikami i jestem przerażony. Od dawna dość słabo oceniałem wiedzę agrotechniczną naszego środowiska, strzelałem, że 3/4 sadowników nie ma wiedzy o biologii patogenów. Jednak jest gorzej niż sądziłem.
Po ostatnich zabiegach, w internecie rozgorzała dyskusja o sensowności ich wykonania. Pewien człowiek zaczął krytykować racjonalność decyzji o zabiegu argumentując, że do wysiewu potrzebne jest zwilżenie tkanki zielonej przez określony czas i w określonej temperaturze. Ex cathedra pouczał innych, wielu komentujących biło mu brawo pisząc "mądrego to aż miło posłuchać", a tymczasem definitywnie pomylił on wysiew z infekcją. Te dwa zjawiska nie są tożsame, choć jedno od drugiego zależy.
Z komentarzy w internecie oraz moich rozmów z producentami wynika, że dość dużą popularnością cieszy się w tym roku ciecz siarkowo-wapniowa. Ta znana od ponad stu lat substancja ma swoje uznane miejsce w sadownictwie. Jednak okazuje się, że niektórzy producenci wykorzystują ją do działań prewencyjnych! No niby jak ma to działać? Jaka jest skuteczność zapobiegawcza cieczy kalifornijskiej? Oczywiście bliska zeru. Nauka to już dawno potwierdziła, nie ma zbyt dużych wątpliwości co do tej kwestii. Dlaczego więc taką popularnością cieszą się zabiegi prewencyjne z jej wykorzystaniem?
Pod filmem na YouTube ktoś napisał, że wykonał zabieg zapobiegawczy cieczą z dodatkiem mocznika. Inni zastanawiają się czy użycie 40 zamiast 20 litrów cieczy przedłuży jej działanie prewencyjne. Ktoś tam pisze, że infekcja nie może zajść jeśli jest zimno, tzn.: temperatura nocą może spaść z 10 do 2 stopni Celsjusza. W jakim środowisku my się obracamy? Gdzie tu profesjonalizm, wiedza i doświadczenie?
Osobiście to nawet lubię te rozmowy o strategii ochrony, o doborze preparatów, ale jeśli ktoś mi mówi, że cieczą zabezpiecza przed nadchodzącym deszczem, to ja się zastanawiam czy my dalej rozmawiamy o tym samym rodzaju produkcji. Dlaczego w naszej branży jest taka niechęć do wiedzy i książek? "Parch jabłoni" D. Meszki i S. Masnego to publikacja zawierająca raptem kilkadziesiąt stron, do przeczytania przy kolacji, a oświeciłaby niejednego z naszych sadowników. Znaczna część naszych kolegów powinna naprawdę wrócić do podstaw i przyswoić sobie podstawową wiedzę o biologii parcha. Polski sadownik powszechnie myli raka drzew owocowych z rakiem bakteryjnym, do tego buduje tezy o rozprzestrzenianiu się raka z sokami w drzewie. Wystarczy wygooglać te dwie choroby w telefonie i już wiemy, że zupełnie inne patogeny je powodują, tu nie trzeba robić doktoratu z sadownictwa. Naprawdę nie trzeba nawet kończyć studiów kierunkowych, aby prowadzić racjonalną ochronę, wystarczy odrobinę chęci do przeczytania kilku książek. Dla ogarnięcia codziennego pryskania to naprawdę wystarczy. Oczywiście studia się przydają i dają ogromną przewagę w produkcji ich absolwentom, toteż polecam każdemu, ale to nie znaczy, że ich brak eliminuje kogoś z grona producentów. Z grona producentów eliminują braki w podstawowej wiedzy o chorobach czy szkodnikach.
Przeraża mnie poziom wiedzy produkcyjnej ogromnej części naszej branży. Jak w ogóle możemy rozmawiać o reformie handlu, nowych modelach i łańcuchach dostaw, skoro u nas jest problem z opanowaniem produkcji jabłek? Czym my chcemy handlować? Co roku mamy problem z jędrnością. Jakość ucieka nam gwałtownie z każdym kolejnym tygodniem przechowywania. Nasze jabłko nie ma szansy konkurować z włoskim czy amerykańskim, bo wyprodukowane jest bez znajomości podstawowej wiedzy agrotechnicznej. Nie opowiadajcie mi proszę o niepłaceniu za jakość. Wybór cieczy kalifornijskiej na preparat prewencyjny zamiast miedzi, to nie efekt niskich cen jabłek, a braku podstaw merytorycznych.
Komentarze
Warunkiem wysiewu zarodników jest zwilżenie opadłych liści (minimalny opad 0,2 mm).
Po upływie 1,5 godziny od deszczu następuje pęcznienie worków i czynne uwalnianie zarodników. Większość zarodników uwalnia się w ciągu 3 godzin od opadu.
Jednak piszą o ówdzie, deszczu
Jak zwał tak zwał
Chyba zwilzenia liścia A nie deszczu.
Tak potrafią
Ale wtórne
Bo pierwotne wymagają deszczu
I przędziorki wykończy
Magiczny preparat na wszystko
Tanie mięso je pies
Dalej produkuje przemysł bo nic nie rozumiesz
Tak. Pani Prof. Meszka była dla mnie wybitnym naukowcem, I bardzo miłą, życzliwą w poradach na zwalczanie parcha osobą. Widać tam na "górze", była też potrzebna. Szkoda że jej już z nami nie ma. Bo wtedy porad udzielała bezpłatnie. Przynajmniej mi.
W dzisiejszych czasach warto mieć swój rozum, wiedzę i doświadczenie
Decyzja zabiegowe podejmować nie na podstawie SMS ów tylko aktualnej sytuacji w sadzie
Osobiście mimo iż nie są spodziewane opady deszczu zabezpieczam w zależności od przyrostu liścia i sytuacji w sadzie
Co z tego że teraz zrobię 1-2 zabiegi więcej jak latem zrobię ich mniej niż ci co twierdzą że nie trzeba pryskać
Ta strategia sprawdza się od lat i nie zamierzam jej zmieniać
Tak tak moronie
Jak co roku
Nie pada, zimno,nie wywiało się itp
A potem węglan na palety schodzi w sklepie
Tu bym się nie zgodził.zimno jest.ale takie temperatury tylko wydłużają czas potrzebny do infekcji.kilka lat temu sam się o tym przekonałem.bylo zimno.odpuscilem zabiegi bo przecież nic się nie może stać.a potem miałem grzyba.tak więc niech każdy robi jak uważa
Cytuję Bohun:
Dlatego może bo ciecz nie ma żadnego działania zapobiegawczego? Tylko interwencyjne. Nie neguje skuteczności, tylko termin stosowania, nie przed deszczem a zaraz po, nie jest to wiedza tajemna ;) ale oby więcej takich jak Ty ;)
Pozdrawiam
Nie neguje działania kaliforni tylko informuje o braku jej zapobiegawczego działania
Dlatego niektórzy do Kalifornii dodają środek kontaktowy
Trudno zrozumieć???
Czy głosowałeś na piss?
Bo jeśli tak to rozumiem twoje problemy ze zrozumieniem tekstu
Przecież to jest preparat kontaktowy stosowany zapobiegawczo.
Takie jest jego działanie.
Kto normalny pryskał we wtorek w nocy jak w dzień były odpowiednie warunki
Za parę tygodni będzie palić plamy weglanem
No i co ci po komunikatach
Różne odmiany startują w różnym terminie,do tego stanowisko,gleba,podkładka i to są kwestie bardzo indywidualne
Każdy sam musi podjąć decyzję
Nieam żadnych komunikatów i nie mam problemów z ochroną
Czy to jest brak wiedzy, osób WYKSZTAŁCONYCH, czy celowe działanie.?? I tak ludzie się kierują komunikatami, bo nie mają własnej aparatury.
I tak nie brakuje u nas jabłek bez parcha. Nigdy nie brakowało, a każdy kalkuluje żeby nie było skórki za wyprawkę, I za darmo pracy cały rok bo za rok też nie będzie lepiej jak wszędzie sankcje. Każdy ryzykuje, bo nie ma wyjścia.
Reszta na patelnie
Trzeba byc idiotą albo pisowcem żeby deser sprzedawać po 40 gr
Co do tego że u nas za jakość się nie płaci.....ostatnie lata włącznie z tym to dobitnie pokazują.po ile teraz jabłko?
Skąd w dzisiejszych czasach ludzie mają brać pieniądze na śor sporo jabłko jest ok zł ?A żyć każdy chce i każdy szuka oszczędności.to nie lata 90.
Dodam tylko że plantację się opyskuje. a "Pryska" np. olej na patelni lub czar Naszej branży
Może za miast wyśmiewać co to ludzie nie piszą na forach, przydało by się trochę właściwych, rzetelnych informacji w tym artykule. Zaczynam obserwować, że nawet sadownicze portale stają się śmietnikiem wszystkiego i niczego, niczym pudelek karmiąc plebs zawiścią.