Jakość przemysłu
Jest taki temat, który pojawia się dość regularnie w dyskusjach sadowniczych i chyba pokazuje jak bardzo producenci jabłek oderwani są od rynku i handlu. Mowa o normach jakościowych, lecz nie dla owoców deserowych, lecz dla przemysłu. "Jak to? To przemysł ma również spełniać jakieś normy?!" – to pytanie pada bardzo często pod postami i w dyskusji. Niestety, pokazuje jak na dłoni, że przeciętny sadownik niewiele wie o handlu. Tak, Drodzy Państwo, ma spełniać. Dla owoców deserowych opracowano, na poziomie UE, przepisy normujące jakość jabłek. Dla jabłek przemysłowych takowych nie ma w prawie, lecz to nie znaczy, że nie istnieją.
Każdy zakład sam opracował takie normy i wszystkie dostawy, przez niego przyjmowane, powinny je spełniać. Wynika to z systemów jakości zarządzania i certyfikatów jakie dany zakład posiada, bez norm określających minimalne wymagania by ich nie dostali. Także na polskim rynku obowiązują normy jakościowe dla jabłek przemysłowych. Nie są one przewidziane prawem, lecz wynikają z polityki zakładów i są integralną częścią umowy na dostawy. Każdy kto takowe umowy ma, wie o czym mowa. To naprawdę dziwne, że sadownicy tego nie wiedzą ale – powtarzam to od lat – to tylko pokazuje jak bardzo przeciętny producent oderwany jest od handlu. Większość tych norm określa minimalne rozmiary owoców (dla jabłek to często 45 mm), stopień dojrzałości a nawet maksymalny udział owoców posiadających ślady gnicia. Wiecie, że niedopuszczalne jest, aby dostarczane owoce zawierały liście, kamienie czy grudki ziemi? Oczywiście normy też mówią o NDP, stąd groźby Döhlera z 2018 roku o odrzucaniu owoców z przekroczeniami (https://www.e-sadownictwo.pl/wiadomosci/z-kraju/6229-doehler-przestrzega-sadownikow-w-przemysle-nie-moze-byc-substancji-niedozwolonych).
Skoro już wiemy, że jednak jabłka przemysłowe mają normy, to jak są one przestrzegane przez ich autorów? Bardzo różnie. Czasem przetwórnia potrafi obciąć kilka procent z masy na poczet owoców poza normami a czasem wręcz zawróci auto z pochylni. Innym razem gnijące owoce nie będą chciały się odlepić od ciężarówki i trzeba będzie je zeskrobać z niej, a i tak wszystko zostanie zakwalifikowane jako towar spełniający kryteria. Uznaniowość więc jest tutaj duża. Teoretycznie gnijące jabłka nie powinny być akceptowane, ponieważ wytwarzają mytotoksynę – patulinę, która jest szkodliwa dla życia płodowego dzieci, poza tym jest mutagenna i rakotwórcza. Nawet WHO ma normę dla zawartości patuliny w soku jabłkowym. Czasem zdarza się, że partia owoców odrzucona przez jeden zakład jedzie na inną firmę i tam jednak jest przyjmowana. Naprawdę jest duża uznaniowość w ocenie stopnia zanieczyszczenia, ale ta ocena jest i wydawana jest na podstawie norm jakościowych. Co sadownicy ładują na auta? Rękawiczki czy czapki to standard wśród jabłek, zdarzają się też deski od skrzyń, puszki po piwie i buteleczki po małpkach (rzadziej półlitrówki) a czasem trafi się też jakiś gumofilec.
Jabłka przemysłowe mają normy i dobrze by były aby producenci zaczęli mieć tego świadomość, szczególnie teraz, gdy tak wiele sadów staje się przemysłowymi i owoce są zbierane maszynowo. To, że zakłady często przymykają oko na jakość dostaw lub wręcz same łamią swoje normy, to nie oznacza, że te załączniki z umów straciły ważność. W najmniej sprzyjającym momencie ktoś ten papier wyciągnie i okaże się, że nie chce naszych jabłek z big baga. Przymykanie oka na pewne zapisy z umów nie powoduje, że te zapisy znikają. Na koniec dodam, że przecież każda dostawa owoców powinna się odbywać na podstawie umowy pisemnej, która musi określać normy dla dostarczanych owoców. Przecież nie może zawierać ona innych norm niż te, jakie sformułował zakład a więc sadownik powinien dokładnie wiedzieć co ma wysypać na BDF-a.
Komentarze
To tak samo jak szambo z Warszawy idzie do rzeki z której biorą wodę do picia. 2 miliony mieszkańców niech każdy wysrał po pół kilo gówna na dobę, to niech ktoś policzy ile to syfu.
Bez przesady. Kiedyś w Sądzie Nowoczesnym pisali jakie przetwórnia ma silne filtry że nic złego nie przepuszczą. To chyba filtry odwróconej osmozy. Jak mam taki filtr do wody pitnej, to jest tak silny że nawet zatrutą wodę wyczyści ze wszystkiego.
Co za dziady-dopady znilizne przywożą do skupu. A ********że wam wszystkim w du..ę.
Pissowskie pedryle nie mają czasu bo większość dnia spędzają na kolanach...polerując galę
Dla mnie możesz swojego chłopaka i żona nazywac
Wy tam w pies lubicie kakao i czekolade
Jestem katolikiem. A @ wierzący ci prawdę napisał. Mam żonę a twoja lewacka partia to broni tylko pedałów. Reszte gnębili za Millera bezrobociem. Już są na progu odpadu. A ty rozwodnik i żadna nie chce trolla.
Tak zgoda ale jeżeli zaczną wymagać jakości tegoż przemysłu to i niech dadzą adekwatną cenę...bo jak od lat obserwuję to jak wzrasta jakość to cena już nie . Przecież to jabłko popierwsze to żaden odpad z produkcji tylko dojna krowa bo zarabia się na koncentracie krocie kasy a wtedy do już nie to samo????
Pisseski pedrylu katolicki hipokryto
Kiepsko pracujesz na zbawienie przez swój kościół
Zobacz czy nie potrzebuje czegoś twój chłopak zamiast pisać tu bzdety
Masz troche racji. Dopóki on nie wszczyna młocki, nikt prawicowy nie zaczyna to
A ten troll lewacki jest sadownikiem jak w środku dnia nie ma nic do roboty? Jego sad to ten na klawiaturze. Albo wałkoń albo więzień . Bo tylko on jeden na 150 tys sadowników ma tyle czasu. Rozwodnik.
Powiem tak. Powinno być minimum połowe deseru. Tzn 40 gr. Bo 20 gr z każdego kila to opryski + paliwo. Zbiór nie da się obliczyć. Ze starych pracownik dużo zbierze. Z młodych, więcej się nalata jak zbierze.
Tekst roku 2022!
Gratuluję podejścia do tematu tego "inteligenta" od tekstu.
A teraz pytanie (retoryczne):
"Komu służy ten tekst i czemu?