Z kryzysu nadprodukcji da się wyjść. Przykład Francji
Choć francuscy sadownicy dopiero co protestowali, że sieci marketów nie chciały im podnieść cen, mimo, że koszty produkcji drastycznie wzrosły, to jednak ostatnie 20 lat należało do jednych z najlepszych w historii tamtejszego sadownictwa. Francuskie jabłka były jednymi z najdroższych w Europie i dalej takowymi są. Jednak dwie dekady prosperity nie wzięły się znikąd. W sobotę 11 lutego miałem przyjemność wysłuchać wypowiedzi Pana Daniela Sauvetre'a, prezesa francuskiego Związku Producentów Jabłek i Gruszek (ANPP), który przyjechał do Polski na zaproszenie Pana Roberta Sasa i IPSAD-u. Z wypowiedzi podczas prelekcji oraz rozmów kuluarowych można wyciągnąć kilka ciekawych wniosków. Dziś będzie o tych "20 najlepszych latach" francuskich sadowników.
Trochę mnie uderzyły te słowa, bo właśnie niecałe 20 lat temu Polska, ze swoją niebagatelną produkcją jabłek, dołączyła do unijnego rynku. Przez wiele lat Francja produkowała ponad 2 mln ton jabłek. Choć rynek wewnętrzny ani sprzedaż zagraniczna tego nie była w stanie wchłonąć, to jednak produkcja nie spadała, bo za niesprzedane owoce producenci otrzymywali rekompensaty. Za publiczne pieniądze zdejmowano nadwyżkę owoców z rynku, co gwarantowało stabilizację dochodów tamtejszych sadowników. Jednak efektem była ogromna nadprodukcja, która wisiała nad rynkiem i cenami jabłek w handlu. Ceny nie mogły osiągnąć zadowalających pułapów, bo presja podaży była ogromna. Sadownicy mieli gwarancję dochodów, ale te były dość niskie. 20 najlepszych lat branży zaczęło się od likwidacji tych dopłat. Siłą rzeczy pewna część producentów odeszła z branży, przeszła do innych gałęzi rolnictwa, bądź porzuciła uprawę ziemi. Odeszli ci, którzy nie byli w stanie sprzedać swoich owoców. Dziś Francja produkuje 1,5 mln ton, ponad 25% mniej niż 20 lat temu a francuskie jabłka są najdroższe w Europie. Abstrahując od wszystkich innych czynników, które złożyły się na pozycję cenowego lidera, to znaczna redukcja plonów była impulsem do zmian in plus, bez niej inne elementy organizacji rynku nie miałyby szansy zadziałać. Chciałbym, żeby słowa Pana Sauvetre'a dotarły do wszystkich w naszej branży. Początkiem wydźwigania się z kryzysu jest redukcja produkcji i ilości producentów. Wszelkiej maści dopłaty i interwencje na rynku tylko hamują ten proces. Wielką tragedią sadowników w Polsce była zeszłoroczna interwencja rządu na rynku i dopłata do skupu jabłek na przetwórstwo. To jest dokładnie taka sama patologia, która hamowała dochodzenie Francuzów do dzisiejszych cen ich jabłek i dopiero jej pokonanie da szansę na pewne zmiany.
Jak widać na ich przykładzie, z kryzysu nadprodukcji da się wyjść, trzeba jednak sobie uświadomić, że publiczne dopłaty i zapomogi tylko opóźniają to wyjście. Przyjmijmy też do wiadomości, że nie da się tego zrobić bez odejść z branży. Choć pewnie będzie to dla tych, którzy odejdą, bolesne i trudne, to jednak jest konieczne i nieuchronne, nawet jeśli nic nie będziemy robić, to to się wydarzy. Im szybciej to nastąpi, tym szybciej dojdziemy do naszych "20 najlepszych lat".
fot. Jacek Maliszewski
Komentarze
Jeszcze ze 30 lat poczekasz i może będziesz miał te 2.5mln
Grubo od ponad 10 lat mówię że bez zmniejszenia wielkości produkcji i liczby producentów nic się nie zmieni
Max2-2,5 miliona
Tylko mamy 180 tys ha jabłoni
Średnio po 30 ton z ha i jest....5,4 mln
I sadzimy bo jest za mało i inni wejdą na nasze miejsce
Po prostu ta branżą musi upaść bo z mentalnościa obecnych producentów nic nie zmienimy
Cena porzeczki zależy od podaży, popyt zawsze jest ten sam i nie jest to kilka milionów ton jak w przypadku jabłek a 120 tysięcy ton. Od dwóch lat mamy olbrzymi nieurodzaj Tisela czyli najpopularniejszej odmiany a powodem są niekorzystne warunki atmosferyczne wczesną wiosną i dlatego produkcja wynosiła poniżej magicznych 120k ton ale niech tylko ten Tisel znacznie owocować to cena wróci do 1-2zl i mam nadzieję że tylko o tyle spadnie a nie znowu do 50gr. To już lepszą inwestycją jest porzeczka czerwona tonaż 25t/ha mniej zabiegów przeziernik i wielkopakowiec nie groźny a cena nie zachęca do sadzenia ale przy dużym plonie te 10k zostaje na czysto. Oczywiście jeśli ma się swój kombajn bo niektórzy usługodawcy zamiast liczyć od godziny albo ha liczą od zebranej tony... Polska...
No co ty. Ja kiedyś miałem starą Titanję było chyba conajmniej 1,7 tony z 40 arów. A teraz są o kilkakrotnie lepsze odmiany. O ile dobrze pamiętam to były 4 zabiegi na grzybowe i 2 zabiegi owadobójcze. Ale... zabieg kiedy miałem czas a nie natychmiast jak w parchu jabłoni. Za czarną, 9 zł kilo to rekord wszech czasów jak na zbiór kombajnem. Oczywiście że cały czas po tyle nie będzie.
XD jak ktoś uważa że porzeczki same rosną to jest debilem. Kombajnowalem w tym roku u takich asów mieli po 500-600 kg z ha. Porzeczki obecnie są bardzo drogie w produkcji niech świadczy o tym to że najtańszy obecnie fungicyd systemiczny to LunaSensation koszt 550zl na ha a zabiegi ze 4 są potrzebne chyba że kaptan wtedy nie wróżę sukcesów. Druga sprawa przeziernik najgroźniejszy szkodnik porzeczki a nie ma środków. No i teraz oczywiście koszt założenia plantacji obecnie to pewnie nawet więcej niż sadu. Proszę nie pisać głupot jak się nie zna realiów.
Ja nie wyrywam bo boje sie ze Piotrus nie bedzie mial japka do przerabiania
Problem to:
1. Nadprodukcja o brak specjalizacji
2. Brak zorganizowania handlu
3. Brak silnych organizacji producentów reprezentujących sadowników nie grupy! Grupy nie reprezentują sadowników i skończcie z tym kłamstwem!