Czy pracownik powinien płacić za mieszkanie?
Coraz częściej słyszę głosy, że powinniśmy iść drogą krajów zachodnich i żądać od pracowników partycypowania w kosztach zamieszkania. Do tej pory utarło się, że to pracodawca daje pracownikowi mieszkanie, dostęp do mediów a czasem nawet produkty żywnościowe (warzywa). Rzeczywiście, na Zachodzie bardzo często pracownik płaci za mieszkanie, nawet mieszkając u swojego pracodawcy, a już na pewno nikt nie finansuje mu wyżywienia. Jednak to nie jest tak, że pracownik, mieszkając u sadownika, płaci za wszystko, nawet na Zachodzie.
Praktycznie niemożliwym jest dokładne rozliczenie prądu czy gazu między pracownikami. Nie znam przypadku mieszkań socjalnych, w których jedna kuchnia i butla przypadałaby na jednego człowieka czy jeden licznik przedpłacony prądu przypadałby na jednego pracownika. W okresach rozliczeniowych mediów często zmieniają się nam pracownicy i jak podzielić dwumiesięczny okres poboru prądu skoro w jego trakcie mieszkało u nas kilka albo kilkanaście różnych osób w jednym pomieszczeniu, pod jednym licznikiem? W systemach partycypacji pracowników w kosztach utrzymania często stosuje się stawki zryczałtowane, wyznaczone jako średnia z kosztów życia pod dachem gospodarza. Potrąca się wówczas pracownikom z pensji określoną wartość dziennie, miesięcznie czy tygodniowo. Aczkolwiek taki system niczym się nie różni efektywnie od obecnego systemu powszechnie stosowanego w Polsce, bo dalej realne koszty życia pracowników spadają na barki pracodawcy. Stawka pracy w sadownictwie jest niższa niż w pozostałych działach gospodarki, bo właśnie uwzględnia ten koszt życia na garnuszku pracodawcy. My płacimy 17 złotych, natomiast inne branże, nie oferujące darmowego mieszkania, oferują ponad 20 złotych netto. Możemy narzekać na brak umiaru Ukraińców w korzystaniu z naszego prądu czy gazu lub wody, jednak przy obecnej sytuacji rynkowej nie damy rady przerzucić na nich swoich kosztów ich utrzymania, po prostu uciekną do innych branż gdy obniżymy im wynagrodzenia. Zachodnie modele partycypowania w kosztach zamieszkania przez pracowników, nawet te ze zryczałtowanym systemem ich wyliczania, są głównie pochodną systemu podatkowego i występowania tam płacy minimalnej. Trzeba płacić minimum 10 euro, więc zachodni sadownicy to płacą, ale potrącają sobie koszty. Nasze negatywne nastawienie z rozliczeniami wynika z bardzo krótkich okresów pracy w gospodarstwach i dużej rotacji pracowników. Dużo łatwiej byłoby wprowadzić jakiś logiczny system uczestnictwa w kosztach utrzymania dla pracowników gdyby pracowali oni w przewidywalnych i ciut dłuższych okresach czasu. U nas często się zdarza, że pracownicy porzucaj pracę z dnia na dzień, co w ogóle uniemożliwia jakiekolwiek rozliczenia poza systemem ryczałtowym ale ten – jak pisałem powyżej – nie ma żadnego znaczenia poza kwestiami prawno-podatkowymi. Myślę, że w jakiś sposób to będzie się zmieniać, bo już zmienia się średnia długość pobytu pracowników w gospodarstwach (wydłuża się, bo powierzamy im coraz więcej pracy), również wojna spowodowała, że oni sami chcą zostawać tutaj na dłużej. W miarę profesjonalizacji i rozciągania relacji sadownik-pracownik będą kształtowały się systemy rozliczania, w tym ponoszenia kosztów mieszkania.
Komentarze
U Ekonoma wszystko się sprawdza. Jackowski qźwa.Do gnoju i obornika z Ekonomem a nie do klawiatury .Zawsze pierwszy w komentarzach nie w temacie artykułów tylko polityka i POjeby lewackie
Sprawdził się u ciebie taki system?
Pokażą wam jak zarządzać się personelem i gospodarzy