Wpadka Polaków czy walka konkurencji?
Ponownie polskie owoce znalazły się na cenzurowanym. Tym razem oburzenie rolników w Holandii wywołała jakość polskich jabłek dostarczonych do tamtejszych szkół. Problem jest taki, że mamy zbyt mało zdjęć, aby rzetelnie ocenić ten kontrowersyjny temat. To, że Holendrom nie podoba się polska konkurencja to wiemy od dawna. Najbardziej nie podoba im się to, że to nie oni zarabiają na tych jabłkach, a nie same jabłka. Na podstawie jednego zdjęcia zrobionego przez internautę wyciąga się wniosek o ogólnie złej kondycji owoców w tej dostawie. Rzeczywiście, na fotce widać owoce o słabym kolorze oraz paskudne ślady parcha, ale to raptem jedno zdjęcie. W pierwszej klasie jakości mamy dopuszczalną tolerancję dla wad owoców i na podstawie tego zdjęcia nie sposób ocenić tej partii. W komentarzach jednak ludzie podnoszą temat słabej jakości owoców w dostawach do szkół, która to utrzymuje się już od dłuższego czasu, a więc może jednak coś jest na rzeczy?
Holendrom nie mieści się w głowie, że w czasach kiedy Europa mierzy ślad węglowy wszystkiego, a holenderscy rolnicy są pierwszymi ofiarami opętańczej polityki antyrolniczej UE, to ich władze lokalne importują owoce z Polski, która oddalona jest o 1500 km! Generalnie tamtejsi sadownicy domagają się lokalności owoców rozdawanych w szkołach i nie godzą się nawet na ich dostawy z innych regionów swojego kraju, a tu administracja samorządowa sprowadza im jabłka aż z Polski.
Temat owoców w szkołach w Holandii ostatnio jest dość często poruszany o czym pisałem kilka tygodni temu, tamtejsi sadownicy uważają, że rynek lokalny musi być ich domeną. Holendrzy uważają, że jeśli nawet na rynku lokalnym nie ma dominacji ich produktu, to oznacza, że przegrywają całkowicie rywalizację o pozycję na rynku międzynarodowym. Jeśli nawet lokalna społeczność sięga po inne produkty niż miejscowego sadownictwa, to kto po nie w ogóle sięgnie? W ogóle w gospodarce światowej zaczyna się ostra rywalizacja na wspieranie krajowych firm. 95% wartości wszystkich programów pomocowych dla firm europejskich zatwierdzonych przez Komisję Europejską należy do Niemiec i Francji. Upadł już mit wolnej konkurencji na wspólnym rynku, bo zachodnie firmy przegrywają z Europą Wschodnią. Przykładem tego właśnie są dostawy polskich jabłek do Holandii. Dopóki jeszcze holenderscy pośrednicy zarabiali na tym, to rzecz nie kłuła tak ich w oczy, ale bezpośrednie dostawy to już inny kaliber problemu. Gdyby jeszcze nie absurdalna polityka klimatyczna UE, której Holandia była i jest prymusem, to może ten konflikt nie budziłby takich emocji. Różne kraje prowadząc programy dożywiania dzieci w szkole próbują wspierać rodzimy biznes i produkcję rolną, to nie jest opinia, to fakt. Nie tak dawno mieliśmy absurdalne oskarżenia polskiego dostawcy sałatek do francuskich szkół, które skończyły się w sądzie, gdzie ten musiał dochodzić swojego dobrego imienia i oczyścić się z oskarżeń o dodawanie niebezpiecznych konserwantów. W dobie kiedy rządy w całej UE w sposób bezprecedensowy kierują pomoc publiczną do krajowych firm, to zakupy jabłek do szkół w Holandii z polskich upraw są całkowicie niezrozumiałe dla tamtejszych sadowników. Czy jakość tych jabłek jest aż tak słaba? No widać tego parcha i słaby kolor, ale to jest tylko jedno zdjęcie. Każdy kto handluje jabłkami wie, że klienci bardzo często naciągają reklamację robiąc zdjęcia wad owoców. Czy tutaj mamy taki przypadek? Nie sposób rozstrzygnąć, ale temat dostaw polskich owoców bezpośrednio do holenderskich szkół na pewno będzie szeroko omawiany w całej Limburgii.
Komentarze
Wszystkie chwyty dozwolone
Te jedno jabłka bym wyrzucił i nie wiem o co afera