Sadownicy muszą patrzeć szerzej na swój biznes

Bardzo ciekawym jest czasem popatrzeć na naszych kolegów po fachu z innych miejsc na świecie. Podglądanie i naśladownictwo zawsze było motorem postępu, dlatego najlepiej podglądać ludzi, którym coś się w życiu udaje. Zerkam na dyskusje branżowe z innych krajów, przysłuchuję się rozmowom sadowników i porównuję to z naszymi interakcjami w branży. Wiecie Państwo jaka jest główna różnica, coś, co widać na pierwszy rzut oka? Horyzonty myślenia. Poniżej cytat z wystąpienia jakiejś pani analityk na branżowej konferencji z USA:

In this analysis, the break-even F.O.B price for Honeycrisp apples was $56.09 per 40-pound box. For Cripps Pink it was $36.41, Gala $34.58 and Fuji $34.50.Prices don’t often reach those levels, she said. In fact, Gala sometimes doesn’t even fetch $26.91, the break-even point considering only the variable costs.

(tłum.: W tej analizie próg rentowności ceny FOB jabłek Honeycrisp wyniósł 56,09 USD za 40-funtowe pudełko. W przypadku Cripps Pink było to 36,41 USD, Gala 34,58 USD, a Fuji 34,50 USD. Ceny często nie osiągają tego poziomu – dodała. W rzeczywistości Gala czasami nie kosztuje nawet 26,91 USD, co stanowi próg rentowności, biorąc pod uwagę jedynie koszty zmienne).

Abstrahujmy teraz od jednostki masy i waluty. Widzicie Państwo jak oni rozmawiają o biznesie jabłkowym? Dla nich punktem wyjścia jest "cena FOB", czyli cena spakowanego towaru, dostarczonego do portu, pewnie gdzieś w Seattle. Ceną FOB posługują się tam dość powszechnie wszyscy sadownicy i to ona jest podstawą wyliczeń i kalkulacji. Jednak to nie tylko formuła ceny ma znaczenie. Jakiś czas temu miałem okazję przysłuchiwać się rozmowie holenderskich sadowników, którzy omawiali kwestię sprzedaży swoich gruszek. Naprawdę robiło to wrażenie, bo gruszki w skrzyniach wysyłali do Rumunii, potem puste skrzynie ściągali do Polski, gdzie kupowali w nie jabłka na obieralnie, które potem sprzedawali w zachodnich Niemczech, a skrzynie odbierali sobie gdzieś z Nadrenii. Horyzonty myślenia. U nas oburzenie budzi jak Agrobiznes podaje ceny przemysłu loco przetwórnia, bo "przecież nikt tyle nie dostaje za przemysł, o czym oni gadają?!".

Ciągle siedzimy zamknięci w swoich malutkim światku, między ceną jabłek na skupie i ceną jabłek na sortowni, mało tego, jesteśmy święcie przekonani, że tak funkcjonują wszyscy w około, co jednak jest nieprawdą. Przeciętny producent gruszek z Holandii stara się śledzić rynek w Polsce czy Rumunii, bo tam finalnie mogą wylądować jego owoce. Nawet jeśli on sam ich nie wyśle, tylko zrobi to pośrednik, to w jego interesie leży wiedzieć w jakich cenach teraz sprzedaje się owoce w Polsce czy Rumunii. Polskiego sadownika nie interesuje nawet w jakich cenach dostarczane są jabłka do polskich marketów, to bardzo często widać po facebookowych komentarzach. Za to świetnie operujemy cenami sekatorów z Alliexpress, oj tak, tutaj znamy każdą markę, dokładny cennik i różnicę w szybkości cięcia. Poświęcamy olbrzymią uwagę rzeczom drugorzędnym w zasadzie. Naprawdę tak bardzo zmieni dochodowość naszego gospodarstwa wybór takiego bądź innego sekatora elektrycznego? Dla rentowności naszego biznesu dużo większe znaczenie ma cena jabłek w Port Said albo Damietcie niż kupno Pellenca zamiast Swansofta, bo różnica raptem 5 eurocentów to 4 tysiące złotych na 20-tonowym kontenerze.

 Sadownicy na świecie próbują myśleć szeroko, próbują się odnaleźć w konkurencyjnym otoczeniu, rozmawiają o tym czy lepiej wysłać jabłka do Egiptu czy może produkować na krajowe sieci marketów a nasze myślenie o tym biznesie skupia się na wyborze opryskiwacza między Dominiakiem a Lochmannem czy platformy między MCMS a Królikiem.

Nie przegap najnowszych wiadomości

icon googleObserwuj nas w Google News

Komentarze  

+3 #7 Guest 2024-01-25 18:43
Cytuję Piotr:
A u nas jest koleś z Marianowa.....który pierd..li szerszy świat.......dla niego najważniejszy jest czas spędzony przy cięciu.....ostatni daleki wyskok poza swój sąd miał na TSW.....życie)


U nas 99% gumofilców tak ma

Każde wyjście za bramę to sukces

Ważne by sad był obcięty a sąsiad zielenial z zazdrości
Cytować
+1 #6 Wsx 2024-01-25 15:32
Po pierwsze, po drugie i po trzecie primo: rolnik czy sadownik, to teraz musi być producent rolny/ przedsiębiorca. Produkt ma mieć konkurencyjny jakościowo oraz cenowo, ale nie poniżej kosztów wytworzenia, bo to nie jest biznes. Bardzo duży udział w puszczaniu rynku, ma EU ze swoimi dopłatami, które w obecnej wysokości nie mają żadnej wartości.
Cytować
+3 #5 Piotr 2024-01-25 13:46
A u nas jest koleś z Marianowa.....który pierd..li szerszy świat.......dla niego najważniejszy jest czas spędzony przy cięciu.....ostatni daleki wyskok poza swój sąd miał na TSW.....życie)
Cytować
0 #4 Guest 2024-01-25 06:23
G.....o prawdy. Nie boli Was pierś od tego: ,,Moja wina"?
Cytować
+2 #3 Sadzimy nie spimy 2024-01-24 23:09
Cytuję Jan:
Nie mam czasu czytać tak długich artykułów, ten czas można spożytkować na sadzenie nowych ha

Święte słowa
Cytować
+7 #2 Jan 2024-01-24 19:24
Nie mam czasu czytać tak długich artykułów, ten czas można spożytkować na sadzenie nowych ha
Cytować
+3 #1 Guest 2024-01-24 18:42
Już panu to raz tłumaczyłem
Ale powtórzę

Tam to jest biznes...liczy się koszty ,dodaje marże...jak w normalnej firmie

Tu to jest miłość,pasją,ojcowizna... najważniejsza jest cena przemysłu bo od niej zależy cena deseru i jest masa jest kasa oraz czas płaci nie odmiana


I muszą dwa pokolenia wymrzec by i u nas zostali biznesmeni,znający języki,bez krepacji poruszający się w szerokim świecie i myślący perspektywicznie

Proste???
Cytować

Powiązane artykuły

X