Unijna ekologizacja nie do zatrzymania: Nature Restoration Law przegłosowane

Wielu komentatorów, nawet pod artykułami naszego autorstwa, twierdziło w trakcie rolniczych protestów z lutego czy marca, że Unia Europejska jednak zmieni zdanie w kwestii szaleńczej ekologizacji wszystkiego, że jednak szeroki, paneuropejski, sprzeciw rolników zmusi rządzących do choćby spowolnienia albo wręcz odejścia od zielonych celów. Osobiście nigdy nie podzielałem tej percepcji, zresztą ci Szanowni Czytelnicy, którzy regularnie czytują nasz portal, doskonale o tym wiedzą i pamiętają mój sceptycyzm podczas demonstracji rolniczych, czy zmiany rządu w Polsce. A propos zmiany rządu – niewątpliwie poprzednia ekipa była w permanentnym konflikcie z Brukselą i rzekomo to miało blokować zdolność Polski do wpływu na politykę unijną. Argument o nowej władzy, na czele której stanął człowiek, będący przez wiele lat członkiem unijnej biurokracji, miał zwiększyć nasze wpływy w Brukseli. Mam nadzieję, że chociaż część ludzi ufających w siłę nowego rządu i tych ufających we wsłuchanie się Komisji Europejskiej w głos ludu, trochę przejrzy dziś na oczy.

Mieliśmy głosowanie Rady w sprawie Nature Restoration Law, czyli przywracania naturze terenów wydartych jej przez człowieka. Od długiego czasu poprzedni rząd nie zgadzał się na to rozporządzenie. Polskie weto popierali Węgrzy, Włosi, Szwedzi, Holendrzy, Finowie i Austriacy. Ponieważ przepis mówi, że aby przegłosować coś na Radzie trzeba mieć minimum 15 państw i 65% ludności, to przy wstrzymaniu się Belgów nie było szansy na przegłosowanie rozporządzenia w takim kształcie. Nowy rząd w Warszawie podtrzymał polskie weto, bo było ono w naszym interesie. Niestety, nie udało się znaleźć nowych partnerów do rozszerzenia sprzeciwu. Nowy pro-europejski rzekomo rząd ani nie przekonał Brukseli, chociaż za chwilę będą wybory na przewodniczącego Komisji i von der Leyen zależy na poparciu z Polski, ani nie znalazł nowych sojuszników do poszerzenia mniejszości blokującej.

W poniedziałek okazało się, że z frontu anty NRL wyłamuje się Austria. Przegłosowo wejście w życie rozporządzenia, które jest ciosem w kilkadziesiąt tysięcy gospodarstw w Polsce i kilkaset tysięcy w całej Europie. Na jego mocy ogromne obszary, około 600 tysięcy hektarów pól uprawnych zostanie zalanych wodą. Na niektórych obszarach całkowicie zlikwiduje to produkcję rolną. Temat dość istotny, praktycznie w ogóle nie obecny w mediach. Wolta rządu Austrii może się zakończyć upadkiem tamtejszej kolacji rządowej, bo delegowana do Brukseli pani minister zagłosowała wbrew instrukcjom płynącym z parlamentu.

Silne ograniczanie produkcji rolnej w UE postępuje błyskawicznie, mimo sprzeciwu społecznego jaki widzieliśmy na przełomie zimy i wiosny. Wbrew nadziejom wyrażanym przez wielu komentatorów nie ma odwrotu od zielonej polityki. Niezależnie kto rządzi w Warszawie, to nie mamy żadnego przełożenia na politykę Brukseli. Zmiana rządu też nie otworzyła nam drogi do zawiązania nowych sojuszy na arenie europejskiej. Pierwszy etap niszczenia pól uprawnych w ramach NRL ma się zakończyć już w 2030 roku. W Polsce praktycznie nie było żadnej dyskusji o tym unijnym pomyśle. Ani poprzedni rząd, ani obecny nie zdecydowały się na przedstawienie skutków tego rozporządzenia szerokiemu społeczeństwu, choć dotknie ono znacznej części kraju i dużej grupy społeczeństwa. Mimo to przeprowadzono badanie ankietowe o poparciu tego pomysłu, w którym prawie 75% społeczeństwa je poparło. Na badanie to powołała się Pani dr Paulina Sobiesiak-Penszko, udzielając PAP wywiadu. 1000 osób, z których – założę się – 90% nie ma pojęcia o skutkach tego NRL, wyraziło poparcie dla "odbudowy zasobów przyrodniczych". Pani doktor reprezentuje Instytut Spraw Publicznych, który to w lutym przekonywał rolników jakim dobrodziejstwem dla nich będzie Zielony Ład.

Nie przegap najnowszych wiadomości

icon googleObserwuj nas w Google News

Powiązane artykuły

Sadownicy polują

X