Wyzwania sezonu jabłkowego 2024

Oczywiście obecny sezon jabłoniowy zdominowany jest przez przymrozki. Jednak przymrozki nie wszędzie dały o sobie znać z równą siłą, a i choroby jabłoni nie odeszły w zapomnienie z ich powodu.

Otóż całkiem silnie o sobie daje znać w tym sezonie mączniak jabłoni. Mieliśmy kilka dużych infekcji tego grzyba i – szczególnie tam gdzie ograniczono ochronę – widać ich efekty. No właśnie ograniczenie ochrony jest tutaj główną przyczyną. Nie da się ukryć, że z powodu strat wiosennych w wielu sadach zaniechano całkowicie lub zredukowano ochronę. Przy dużej presji chorób i szkodników, przy suszy i upałach, to wszystko odbija się na kondycji drzew. Mączniak atakuje, ale również owocówka daje dość silnie o sobie znać. Jeszcze nie skończyło się pierwsze pokolenie a już zaczęły latać osobniki drugiego pokolenia. Jeden zabieg, nawet trafiony z terminem, mógł nie wystarczyć.

Problemem również jest kwestia owoców w sadach bez ochrony. Wisi w nich po kilka jabłek, nie opłaca się tego pryskać, ale dla owocówki to wymarzone warunki, bo tam znajduje miejsce do spokojnego wylęgu kolejnych larw, które później, po przepoczwarzeniu, szukają swojego miejsca na sąsiednich kwaterach.

Susza ułatwiła zakończenie wzrostu pędów i zmniejszyła się w ten sposób presja mszyc, ale też susza odbija się na kondycji drzew, co widać po liściach. Tam gdzie nie ma jabłek nikt nie chce inwestować w obfite nawożenie dolistne a z braku wody w glebie, drzewo nie może też pobrać potrzebnych składników przez korzenie. Po tym co ludzie przywożą na skupy widać, że owocówkach poczyniła poważne szkody. Natomiast skalę problemu z mączniakiem zobaczymy najłatwiej na wiosnę ale sądzę, że będzie spora. Jonagoldy najbardziej ucierpiały od przymrozków, więc tam ochrona jest często najsłabsza, jednocześnie są najbardziej podatne na mączniaka.

Warto też zerknąć na skalę problemu z rakiem drzew owocowych. Niby mamy suszę, niby pada rzadko, ale jednak zerkając na te 3 miesiące wstecz, to momentów infekcyjnych dla Neonectrii było naprawdę sporo. Jeśli tylko ograniczyliśmy ochronę fungicydową po przymrozkach, to rak nie miał żadnych przeszkód, aby atakować drzewa.

Mączniak czy rak są naprawdę bardzo groźnymi chorobami, bo atakują drzewa a nie tylko liście czy owoce. Parch może nam zabrać plon czy jego jakość ale za rok dalej mamy drzewa i jeśli poprawimy ochronę, to zbierzemy normalny plon. Mączniak zdeformuje drzewko, jeśli zaatakuje przewodnik, to poniżej wybiją nowe przyrosty w liczbie kilku sztuk i mamy krzaczek a nie smukłe wrzeciono. Rak natomiast jest prawie nieuleczalny w sadzie, będzie niszczył drzewo za drzewem, gałąź za gałęzią. Jednego tylko nie potrafię zrozumieć: skoro w danym sadzie nie ma owoców, ograniczono ochronę, to po co to wypryskiwanie chwastów do zera i koszenie trawy po samej ziemi? Argument "bo co sąsiady powiedzą" rozumiem, choć go nie akceptuję. Jakieś inne powody?

Nie przegap najnowszych wiadomości

icon googleObserwuj nas w Google News

Komentarze  

0 #1 Hector 2024-07-29 07:00
I tu przyznaje rację. Często się spotyka sady bez odpowiedniej agrotechnicznych ale tez dość często łączy je jeden widok =wypalona gleba glifosatem + pewnie jakimś solfunomocxnikiem, to standard robiony przez tych pseudo sadowników i niektórych doradców w tym tych znanych
Cytować

Powiązane artykuły

Sadownicy polują

X