Duże deszcze – duże utrudnienia przy zbiorach

 

 

Jak dotąd, zbiory jabłek upływają pod znakiem niesprzyjającej pogody. Deszcze i wiatr uniemożliwiają prawidłowe wykonanie zabiegów przedzbiorczych, gleba jest rozmięknięta, przez co wjazd na wiele kwater sprzętem o mniejszej mocy jest wręcz niemożliwy, tym bardziej, jeśli w grę wchodzi rząd wózków ze skrzyniami napełnionymi owocami. Mimo że przelotne opady deszczu występują już od dwóch tygodni (czyli od momentu rozpoczęcia zbiorów Gali), sytuacja pogorszyła się znacznie po nocy z niedzieli na poniedziałek (17/18.09), kiedy w wielu miejscach spadło ponad 40 mm deszczu. Obecnie opady także nie odpuszczają i jak zapowiadają meteorolodzy, jak na razie nie ma większych szans na przejaśnienia.

Toteż nie ma mowy o spokojnym i uporządkowanym przebiegu zbiorów. Bywa, że umówiony jest już klient, transport i pracownicy, ale przez pogodę trzeba zwlekać. Zdarza się, że jabłka rwać już trzeba, bo kończy się okno zbiorów danej odmiany, a pogoda na zbiór nadal nie pozwala. I chociaż przy przelotnych opadach da się rwać, tak przy dużym deszczu jest to niemożliwe. Po pierwsze, zanim jabłka włożymy do chłodni, muszą wyschnąć, a stu procentowej pewności czy woda odparowała mieć nie będziemy – stąd już krótka droga do chorób przechowalniczych. Po drugie, pracownicy w deszczu rwać po prostu nie chcą. I tak, chociaż okno zbiorów Gali już się zamknęło, nie wszyscy zdążyli ze zbiorem w odpowiednim terminie. Jeśli pogoda się nie poprawi, zbiory innych odmian również się przeciągną, co zaskutkuje gorszymi możliwościami przechowywania.

Kolejny problem to brak dogodnych warunków na wykonanie zabiegów przedzbiorczych, co jak podkreślają doradcy jest w tym sezonie kluczowe, bo z racji na deszczową pogodę, z przechowywaniem mogą być problemy – przede wszystkim ze strony gorzkiej zgnilizny jabłek („oczkowanie”), a także parcha przechowalniczego. Obu chorobom sprzyja deszczowa pogoda przed i w trakcie zbiorów. Wykonanie zabiegów utrudnia nie tylko deszcz i wiatr, ale także brak odpowiedniej temperatury.

Inna kwestia, że do sadów trudno jest wjechać. Sytuacja jest szczególnie kłopotliwa na kwaterach położonych w zagłębieniach terenu. Z racji na rozmiękniętą glebę, bardzo łatwo jest „zakopać się”. Problem jest szczególnie istotny, jeśli na taką kwaterę trzeba wjechać z wózkami lub platformami, tym bardziej samojezdnymi.

Jeśli pogoda się utrzyma, zastoiska wodne trzeba będzie w miarę możliwości jak najszybciej osuszyć. W tym celu można użyć głębosza, którym zerwiemy powierzchnia płużną, przez którą woda nie może wsiąknąć do głębszych warstw.  Sprawdzonym pomysłem jest zastosowanie głębosza z pojedynczym zębem, co ułatwi spływanie wody z jej zastoisk. Jeszcze lepszy efekt otrzymamy, jeżeli do zęba doczepiony będzie łańcuch z kulą, której zadaniem będzie dodatkowe spulchnienie gleby. Jeśli zabieg wykonujemy w zalanym sadzie nie poleca się głęboszowania na maksymalną głębokość za jednym razem – należy przejechać dwu, trzykrotnie, stopniowo zwiększając głębokość.

 

 

Nie przegap najnowszych wiadomości

icon googleObserwuj nas w Google News

Komentarze  

0 #3 Maciek 2017-09-23 16:21
Zgadzam się ludzie podurnieli...sadzą sady w miejscach gdzie nigdy nie powinny istnieć.Deszcze ostatnio dają się we znaki ,lecz na działkach w miarę przystosowanych do działalności sadowniczej nie ma problemu większego z wjazdem do sadu
Cytować
+6 #2 edek 2017-09-21 18:56
zamiast kuboty trzeba bylo zmeliorowac albo nie obsadzac lak
Cytować
0 #1 gs 2017-09-21 16:58
Teren podobny jak na zdjeciach z czterech ciagnikow jedynie c-335 i kubota 5040
Cytować

Powiązane artykuły

Twarde lądowanie miękkich jabłek

Nie buduj przechowalni, załóż koło gospodyń

Duże oczekiwania a mało zaangażowania

Sadownicy polują

X