Czeskie media huczą – w polskich jabłkach wykryto przekroczone normy pozostałości
Kontrola przeprowadzona została w praskiej hurtowni owoców i warzyw – Lipence. Na rynku znaleziono 1,5 tony Red Jonaprinca, które dostarczył hurtownik z Wrocławia. Jabłka miały 6-krotnie podwyższone stężenie chloropiryfosu. – Nie wiadomo, ile jabłek zdążyło już trafić na półki sklepowe – dowiadujemy się z czeskich mediów.
Stężenie pestycydu w jabłkach było znacznie wyższe, niż pozwala na to prawo. "Ustawodawstwo określa maksymalną dopuszczalną dawkę pestycydu dla chloropiryfosu na poziomie 0,01 miligrama na kilogram, ale test laboratoryjny potwierdził sześciokrotnie wyższe stężenie na poziomie 0,066 mg/kg".
Skontrolowany praski hurtownik nie był w stanie udokumentować, jak dokładnie wyglądała dalsza dystrybucja skażonego Red Jonaprinca na czeskim rynku. „Możliwe, że jabłka z pozostałościami są nawet na twoim stole” – ostrzega się Czechów.
Czesi zgłosili już sprawę do RASFF, czyli Systemu Wczesnego Ostrzegania o Niebezpiecznej Żywności i Paszach. Jest to europejski system służący do wymiany informacji pomiędzy organami urzędowej kontroli o żywności, paszy i materiałach do kontaktu z żywnością, potencjalnie niebezpiecznych dla zdrowia ludzi, zwierząt lub środowiska i działaniach następczych prowadzonych w wyniku zidentyfikowania takich produktów.
Źródło: nova.tv
Komentarze
sprzedawca zaleca? a gdzie masz swój rozum?
za takie postępowanie
1. sprzedawca mandat i utrata licencji
2. sadownik mandat i utylizacja
i podziękowanie domokrążcom którzy kit wciskają a buraki się nabierają.
MUSZĄ BYĆ KONTROLE!!! i to jak najszybcej. A wszystkie te cert. łącznie z globalgapem to sobie możecie...
czesc producentow to idioci i w lecie robia dursban bo nie radza sobie ze szkodnikami...to tez fakt