Gdzie jest bariera dla wzrostu cen jabłek?
Powoli zaciera się granica między odmianami jabłek. Nawet ceny Idareda przekroczyły już 2 zł/kg za +70 mm. Tylko trochę więcej można dostać za Ligola czy Szampiona (2,1-2,3 zł/kg). Red Jonaprince czy Golden są niewiele droższe (2,4 zł/kg). Ceny są niewątpliwie bardzo wysokie, wręcz rekordowe, jednak zainteresowanie dalej jest i wciąż napływają do Polski zapytania o nasze owoce.
Jakość jabłek nie jest najwyższa, jednak nawet to nie odstrasza nabywców. Każdy zastanawia się, gdzie jest górna granica cen, ponieważ coraz więcej polskich jabłek kupują zagraniczne przetwórnie zajmujące się krojeniem tych owoców, oferując atrakcyjne stawki, przy bardzo niskich wymogach jakości.
W przypadku grupy Jonagolda można już uzyskać ok 1,8 zł/kg na obieranie, jeśli jabłka tylko będą miały jędrność powyżej 5 kg/cm2. Inne odmiany od 1,4 do 1,5 zł/kg. Widać też wyraźnie, że Zachód przekonał się do obierania Ligola i Idareda. Wiele osób zastanawia się czy nawiązane w tym sezonie kontakty i kanały zbytu tych odmian będą otwarte również w przyszłym sezonie. Sądzą, że odmiany, które pozytywnie się sprawdziły, a przy tym są dużo tańsze niż ich rodzime jabłka, będą chętniej kupowane także w kolejnych latach. Optymiści mają nawet nadzieje dwie odmiany mogą "złapać" drugi oddech i przestać tracić na znaczeniu w naszych sadach. Dają duży tonaż, mają odpowiednie rozmiary dla obieralni (70-95 mm), a problemy z wybarwieniem są tutaj bez znaczenia.
Deficyt owoców sprawia, że rośnie ilość transakcji, w których płaci się za każdy kilogram w skrzyni jedną uśrednioną cenę, a ryzyko wyniku sortowania przechodzi na nabywcę. Również terminy płatności bardzo się skróciły i często to płatność na załadunku jest tym argumentem, który rozstrzygnie, kto kupi daną partię owoców.
Sytuacja jest bardzo niebezpieczna dla sortowni. Nie dość, że ceny są wysokie, to jeszcze szybko należy płacić za kupiony towar. Niesie to za sobą ryzyko dla płynności finansowej nabywców. Poza tym coraz więcej widać oznak słabej kondycji fizycznej wielu odmian (jędrność, GPP, gnicia). Choroby te, nawet po dokładnym sortowaniu, mogą rozwijać się w już przygotowanych do wysyłki partiach, a to wiąże się z reklamacjami.
Wszystkie te problemy sprawiają, że każda transakcja to bardzo duże ryzyko i może to być czynnik hamujący dalszy wzrost cen. Jednak duża część sortowni posiada kontrakty i umowy, z których musi się wywiązywać a więc wysyłać jabłka i ryzykować sięgając po coraz bardziej kurczące się zapasy jabłek u sadowników. To natomiast czynnik naciskający na wzrost cen. Różnica w sile tych dwóch czynników zdecyduje o tym, czy ceny jeszcze pójdą w górę.
W Niemczech już mówi się, że tamtejsze jabłka osiągnęły ceny maksymalne. Według analiz rynkowych prowadzonych w Niemczech, ceny niemieckich jabłek osiągnęły już maksymalny pułap. Prawdopodobnie nie wzrosną już ze względu na stawki za tańszy towar importowany z innych krajów Europy. – Obecnie średnie ceny jabłek deserowych w okolicach Berlina kształtują się na poziomie ok. 0,90 – 1,10 eur/kg – czytamy w ostatnim raporcie.